W 1857 roku, 20 lat przed gramofonem Edisona, Francuz Édouard-Léon Scott de Martinville nagrał dźwięk, przepuszczając fale dźwiękowe przez tubę zakończoną membraną. Nazwał to urządzenie fonoautografem. Wynalazek okazał się spektakularnym przykładem daleko- i krótkowzroczności równocześnie. Scott bowiem stworzył pierwsze urządzenie do nagrywania, ale nie pomyślał o odtwarzaniu. Dzisiaj wydaje się oczywiste, że urządzenie nagrywające powinno również odtwarzać. Scott potrafił stworzyć funkcje odtwarzania, ale po prostu o tym nie pomyślał. To był jego martwy punkt. Martwe punkty, to sytuacje, kiedy coś umknęło z naszego pola widzenia, ale po fakcie wydaje się oczywiste. Historia ta pokazuje, że tzw. samotny wynalazca ma szansę popełnić więcej błędów, nie dostrzec pewnych możliwości. Mit samotnego wynalazcy przekłada się też na firmy technologiczne, które tworzą własne algorytmy, aplikacje – każda dla siebie i swoich użytkowników.

Postacią, która myślała innowacyjnie był Edison. Nie odkrył żarówki, ale był geniuszem tworzenia środowiska innowacyjnego ceniącego eksperyment i akceptującego porażkę. Stworzył system: żarówka – elektrownia – sieć – licznik, bez którego sama żarówka nie miała dużego znaczenia. Mówił o sobie „jestem gąbką, a nie wynalazcą”. Samotny wynalazca, „artysta”, zawsze był rzadkością, ponieważ wielkie idee to ekosystemy. Powstają w sieciach – naszych mózgach i między ludźmi. Przykładem takiego środowiska jest Dolina Krzemowa. Tam ludzie się spotykają, dyskutują, współpracują. Wielkie idee najlepiej poruszają się w klastrach. Dlatego sektor IT potrzebuje więcej wewnętrznej współpracy.

Zwłaszcza, że rozwój technologii jest pełen przykładów martwych punktów. Im bardziej technologia się rozwija, tym więcej daje okazji do przeoczeń. Dziś jesteśmy w momencie okresu rozwoju wykładniczego i synergii różnych technologii. Obecna, „czwarta” rewolucja technologiczna weszła w etap wzrostu wykładniczego. Jest on typowy dla wszystkich okresów pojawiania się przełomowych innowacji, kiedy to po etapie stopniowego kumulowania się doświadczeń następuje etap ich gwałtownego rozwoju i zastosowań we wszystkich obszarach życia. Ma on zawsze cechy typowej choroby dwubiegunowej: przeplatające się okresy manii i depresji. Jesteśmy obecnie w tym pierwszym.

W takim momencie ludzie mają tendencję do przeceniania krótkoterminowych efektów nowych technologii i niedoceniania długofalowych. Daje to grunt dla, z jednej strony, eksplozji hurraoptymistycznych oczekiwań społecznych, a z drugiej, dla inflacji nieuprawnionych obietnic i masowego tworzenia buzzwords przez głodny szybkiego sukcesu biznes technologiczny. Fascynujące jest śledzenie tego zjawiska przez analizę proroctw, jakich masowo dokonują ostatnio samozwańczy futuryści i firmy doradcze. Wiele sztandarowych obszarów nowych technologii ma ten syndrom: sztuczna inteligencja, zastosowania fizyki kwantowej, blockchain, autonomiczne pojazdy, inżynieria genetyczna etc.

Technologia staje się potężną, bo niewidzialną ręką rozwoju cywilizacyjnego. Nick Bostrom, wykładowca filozofii na Uniwersytecie Oksfordzkim mówi, że jej rozwój jest jak wyciąganie kul z koszyka. W historii cywilizacji wyciągaliśmy dotąd wiele kul – przeważnie białych, czasem szarych. Dotąd nie wyciągnęliśmy czarnej, mogącej zniszczyć cywilizację, która ją wymyśliła. Nie dlatego, że byliśmy wyjątkowo ostrożni albo mądrzy. Może po prostu mieliśmy szczęście.

Kevin Kelly w książce „Czego chce technologia?” pokazuje, że przez swoją złożoność jej rozwój przybiera dziś postać samoistnego, trudnego do kontrolowania bytu. Kto i jak miałby to robić: ludzie czy kolejne, „kontrolne” technologie? A jeśli technologie, to jakie? Sieci neuronowe pokazują już swoje ograniczenia, a sztuczna superinteligencja ciągle jest bardzo odległa. W międzyczasie przestawiamy jednak cywilizację na autopilota.

Nie wierzmy zatem Czerwonej Królowej z „Alicji w Krainie Czarów”, która powiada: „w naszym kraju, aby pozostać w tym samym miejscu musisz biec jeszcze dwa razy szybciej”. Technologie agilowe są świetne, ale w czasach szybkich zmian technologii, nie tylko tempo biegu ma znaczenie, ale także zdolność zatrzymywania się na moment i myślenia. „Busy is the new stupid”, jak mówi Bill Gates. Środowisko IT ma dziś stanowczo większą odpowiedzialność za losy cywilizacji, niż mu się wydaje.

Piotr Płoszajski Piotr Płoszajski  

Autor jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej. Artykuł powstał w oparciu o treść jego wystąpienia podczas konferencji IT Manager of Tomorrow.