CRN Polska: Czy działalność judoki pomaga w prowadzeniu biznesu?

Dariusz Dąbski: Bardzo. Dowodem jest chociażby to, że amerykańska książka 'Judo strategy’ jest obowiązkową lekturą na Harvardzie. Zasady judo pomagają przedsiębiorcy poruszać się na rynku tak umiejętnie, jak judoce na macie. Żeby zwyciężyć, wcale nie trzeba być najsilniejszym czy największym, trzeba być mądrym. Należy wykorzystywać słabości przeciwnika. W naszym przypadku oznacza to, że planując zwiększenie udziałów w segmencie MSP, będziemy korzystać z tego, że nasi duzi konkurenci nie dbają tak o partnerów jak my. Słabymi punktami niektórych producentów – szczególnie większych – jest niedbalstwo, arogancja, koncentrowanie się na osiągnięciu jak największego udziału w rynku. W biznesie przydaje się także inna zasada judo: żeby walczyć skutecznie, trzeba mieć opracowaną strategię.

CRN Polska: Jaką pan zatem obrał strategię, wychodząc na matę w barwach FSC?

Dariusz Dąbski: Do tej pory zdążyłem zapoznać się ze strategią korporacji, mam także wizję naszej działalności w Polsce, ale… nie chcę teraz odkrywać wszystkich kart.

CRN Polska: Co jest największą słabością konkurencji?

Dariusz Dąbski: Dużym przedsiębiorstwom, które mają znaczne udziały w rynku i w których pracuje kilkaset osób, trudniej realizować ambitne cele (np. znaczne zwiększenie sprzedaży). Jeśli firma ma działy zajmujące się obsługą małych przedsiębiorstw i korporacji, to wcześniej czy później do polityki sprzedaży pośredniej wkradnie się chaos. Zdarza się przecież, że partner takiej firmy, mimo pracy włożonej w pozyskanie klienta (dotyczy to szczególnie większych odbiorców), jest zmuszony do konkurowania z producentem. Z potyczki tej na ogół wychodzi pokonany. Naszym atutem jest także to, że FSC jest firmą europejską, liczymy więc na znaczne korzyści z przystąpienia Polski do unii. Polska jest podwórkiem Europy, które trzeba zagospodarować, i musimy wykorzystać tę szansę. Korzystna dla nas jest słabość polskich producentów – upadło JTT Computer, Optimus powoli staje na nogi… zaś rynek nie znosi próżni. Partnerzy firm, które mają problemy, muszą z czegoś żyć. Jeśli teraz znajdą producenta z dobrym programem, to go wybiorą. Wierzę, że będziemy to my.

CRN Polska: Z pańskiego życiorysu wynika, że lubi pan wyzwania. Czy praca w FSC jest wyzwaniem?

Dariusz Dąbski: Tak. FSC ma ogromny niewykorzystany potencjał. Może łatwiej mi to dostrzec, ponieważ przychodzę z zewnątrz. Nie twierdzę przy tym, że poprzedni zarząd nic nie robił.

CRN Polska: Przez branżę jest pan oceniany jako człowiek spoza układu FSC. Czy łatwiej dzięki temu zarządzać firmą?

Dariusz Dąbski: O układach w FSC nic mi nie wiadomo. Natomiast o skłonności Polaków do 'układania się’ można rzeczywiście napisać książkę. Sądzę, że problem wynika z przekonania sporej części rodaków, iż należy robić interesy z tymi, którzy są lojalni wobec znajomków, choć niekoniecznie przygotowani merytorycznie do pełnienia powierzonych funkcji. Gdy rozpoczynałem działalność w FSC, wszyscy pracownicy stali się od razu moim zespołem, chociaż przedtem z nimi nie pracowałem. Wychodzę z założenia, że zespół można wzmacniać, ale nie zmieniać. Zdaję sobie sprawę, że zmiana prezesa może być bardzo stresująca dla pracowników w każdej firmie i rodzi niepewność. Mam nadzieję, że ci, którzy się obawiali wprowadzenia przez nowego prezesa własnych ludzi, już się nie martwią. Wzmocnienie zespołu musi wynikać z potrzeb firmy, a nie z tego, że chcę znaleźć posadę znajomemu.

CRN Polska: Czyli nie będzie desantu byłych lub obecnych pracowników Optimusa?

Dariusz Dąbski Nie przewiduję tego. Nie mogę jednak wykluczyć, że jeśli zajdzie taka potrzeba, przyjdzie do FSC ktoś, kto kiedyś pracował w Optimusie.

CRN Polska: Jak duże są różnice w prowadzeniu Biznesu w Polsce i w USA?

Dariusz Dąbski To przepaść. Mam jednak nadzieję, że będzie się stawała coraz mniejsza. W USA przedsiębiorstwo można założyć w pięć minut i to przez telefon. Wszystkie dokumenty przysyłane są przez firmę kurierską. W Polsce trzeba biegać do urzędów z czekoladkami, by przyśpieszyć sprawę. W USA są niskie podatki, przejrzyste prawo. Jeśli trzeba coś poprawić, robi się to od razu, ponieważ politycy są rozliczani przez wyborców. W Polsce składają zazwyczaj obietnice bez pokrycia. Myślę jednak, że wejście do Unii Europejskiej to okazja, by uzdrowić sytuację…

CRN Polska: Mówi pan, że w USA jest łatwiej, ale tam nie ma socjalizmu, UE jest zaś w gruncie rzeczy socjalistycznym tworem z wysokimi podatkami i stosem papierów…

Dariusz Dąbski Tak, ale pod tym względem Unia Europejska jest w połowie drogi między Polską a USA. Czy nas stać, by nie być w UE? Nie widzę innej szansy dla Polski. Do unii trzeba jednak przystąpić na dobrych warunkach, a jakie wynegocjowali nasi politycy, nie będę komentował.

CRN Polska: Dla dużej firmy, jaką jest FSC, wejście Polski do UE jest bardzo korzystne, pytanie jednak, czy będziecie mieli z kim współpracować? Czy wasi partnerzy to przeżyją?

Dariusz Dąbski Dostosowanie się do zmian to jedna z podstawowych umiejętności, które musi posiąść przedsiębiorca. Jednak nie jestem przekonany, czy nasi biznesmeni szczególnie ją cenią. Początek lat 90. w Polsce był doskonałym momentem na założenie firmy. Jednak uczyniło to niewielu, podczas gdy większość tylko narzekała. Ci, którzy zaryzykowali, na ogół zarobili, reszta wciąż narzeka.

CRN Polska: W ciągu kilkunastu lat w świadomości ludzi niewiele się zmieniło, ale trudno, by tak się stało, skoro państwo rzuca kłody pod nogi…

Dariusz Dąbski Rzeczywiście w Polsce zrobiono tyle, by zniechęcić przedsiębiorców, że trzeba mieć niebywały szacunek dla tych, którzy wciąż walczą. Warunki prowadzenia biznesu są nieporównywalnie trudniejsze niż w USA. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego niektórzy wracają do strategii z początku lat 90. i ograniczają się, nie rozszerzając oferty produktów i usług. Tego nie wolno robić! Przecież mamy tańszą siłę roboczą, wyspecjalizowanych pracowników, możemy więc konkurować z firmami unijnymi. Już teraz Niemcy przyjeżdżają do polskich dentystów, weterynarzy… Dlaczego by nie mieli naprawiać u nas komputerów lub korzystać z innych usług? Pytanie, czy Polacy to wykorzystają?

CRN Polska: Zmieńmy temat. Czy łatwo panu przyszło podjąć decyzję o przejściu do Optimusa z Netii?

Dariusz Dąbski To była dla mnie trudna decyzja. Oczywiście propozycja złożona przez Romana Kluskę była dla mnie zaszczytem, ale początkowo zakładałem, że zostanę w Polsce najwyżej dwa lata. Ani moja żona, ani córka nie były zadowolone z tego, że chcę zostać… Nie mówiąc już o tym, że mam pracować w Nowym Sączu. Oferowano mi w końcu pracę w Atlancie… Pojechałem jednak do Nowego Sącza. Po drodze musiałem pokonywać najróżniejsze przeciwności losu. Urwał mi się tłumik w samochodzie, podjazd do hotelu został podmyty przez ulewę. Jednak, mając do wyboru wyjazd do Atlanty i szansę pracy w jedynej wówczas firmie lokalnej, która wygrywała z potentatami, wybrałem to drugie. Zaznaczyłem tylko, że centralę należy przenieść do Warszawy, bo mówiąc dosłownie i w przenośni – nie każdego stać na pokonywanie tak trudnej drogi. Pozostało mi przekonać rodzinę.

CRN Polska: Jak się pracowało z panem Romanem Kluską?

Dariusz Dąbski Dobrze się rozumieliśmy. On nie starał się nikomu imponować, robił swoje. Później mogliśmy się lepiej poznać w złych czasach.

CRN Polska: Dlaczego pan odszedł z Optimusa?

Dariusz Dąbski Wraz z przyjściem nowych właścicieli skończył się pewien okres w firmie. Pojawiły się nowe wizje jej rozwoju, inne niż moja.

CRN Polska: Przy okazji… w 2003 roku Optimus wreszcie wykazał zysk ze sprzedaży, czyżby zaczął wychodzić na swoje?

Dariusz Dąbski To spółka giełdowa, nie mogę więc komentować wyników. Warto jednak spojrzeć na wszystkie parametry, nie tylko na zysk. Choćby na wycenę spółki. Optimusowi będę zawsze dobrze życzył.

CRN Polska: Jak pan zareagował, widząc w telewizji skutego kajdankami Romana Kluskę?

Dariusz Dąbski Byłem w zupełnym szoku. Do Optimusa przeszedłem nie tylko dlatego, że był największym polskim przedsiębiorstwem IT, ale także dlatego, że była to firma czysta. Nikomu nie przychodziło przez myśl, że można by tam dokonać jakichś oszustw. Już na pierwszy rzut oka wiedziałem, że afera jest szyta grubymi nićmi. Roman Kluska, jako jeden z najbogatszych Polaków, był doskonałym celem dla ludzi o złych zamiarach. Oskarżenie o wyłudzenie VAT-u było tylko pretekstem.

CRN Polska: Czy jadąc do prokuratury, spodziewał się pan tego, co wkrótce nastąpiło?

Dariusz Dąbski Nie. Jechałem podpisać oświadczenie, że nie będę składał zeznań, dopóki nie zapoznam się z aktami sprawy. Wcześniej do pani prokurator prowadzącej sprawę zadzwonił mój adwokat i ustalił szczegóły. Taki dokument miałem napisany, żeby się pod niczym innym nie podpisywać.

CRN Polska: Jakie zarzuty postawiła prokuratura?

Dariusz Dąbski Chodziło o wprowadzenie w błąd służb celnych i założenie spółki na Słowacji w celu uzyskania korzyści, czyli te same, które postawiła Romanowi Klusce. A przecież wówczas nawet nie pracowałem w Optimusie.

CRN Polska: Do Romana Kluski wydzwaniali nieznani ludzie z groźbami. Do pana też dzwonili?

Dariusz Dąbski Nie chcę tego komentować.

CRN Polska: Chciałby pan dobrać się sprawcom tej afery do skóry?

Dariusz Dąbski Od tego są organy ścigania. Chciałbym, aby ponieśli konsekwencje. To powinna być przestroga dla innych urzędników, którzy chcą wykorzystywać stanowisko przeciwko przedsiębiorcom. Z drugiej strony ta sprawa powinna ośmielić innych, by nie płacili łapówek i nie układali się z nieuczciwymi.

CRN Polska: Podobno chce pan założyć fundację broniącą praw polskich biznesmenów?

Dariusz Dąbski Jeśli pojawi się szansa uzyskania odszkodowania od skarbu państwa, przeznaczę te pieniądze na taką fundację.

CRN Polska: Polskie media okrzyknęły Romana Kluskę złodziejem i aferzystą, zanim na jaw wyszły wszystkie okoliczności sprawy… Nie chciał pan wrócić do USA?

Dariusz Dąbski Nie. Niestety prawdą jest, że Polakom zbyt łatwo przychodzi ocenianie ludzi. Szczególnie, jeśli społeczeństwo jest sfrustrowane. Przeciętny człowiek myśli, że wzbogacić się w tym kraju można jedynie złodziejstwem. Bo kto uwierzy, że uczciwie z 12 dolarów zainwestowanych w Nowym Sączu udało się stworzyć największą w Polsce firmę produkującą komputery. Najbardziej mnie boli jednak to, że te wydarzenia wpłynęły bardzo negatywnie na młodych. Dla wielu z nich Roman Kluska był inspiracją, dla obcokrajowców – symbolem Polski. To był amerykański sen, który spełnił się nad Wisłą. Młodzi, widząc ten symbol linczowany publicznie, tracili motywację. Dlatego chcą wyjeżdżać. A przecież należy walczyć. Czy w UE jest łatwiej? Tak, ale ludziom, którzy się tam urodzili. Emigrantom tak łatwo nie będzie. Polacy powinni spróbować zrobić coś tutaj.

CRN Polska: Przed laty pan jednak wyjechał do USA…

Dariusz Dąbski Niech nikt nie myśli, że czekała na mnie orkiestra powitalna i milion dolarów. Musiałem pracować i uczyć się po nocach. Żeby opłacić studia, starałem się zarobić nieco lepsze pieniądze w branży reklamowej. W tym celu musiałem zrzucić 20 kilo masy mięśniowej. Przez trzy tygodnie spałem w samochodzie, bo nie stać mnie było na hotel, ale się udało.

CRN Polska: Czego się pan nauczył w Polsce?

Dariusz Dąbski Prowadzenie biznesu w Polsce to trening ekstremalny. W latach 90. czułem się jak w swoim żywiole, było sporo nowych wyzwań, nieustannie coś się działo. Działając w ciekawych, ale i ekstremalnych czasach, można się sporo nauczyć. Choćby tego, jak budować firmę z niczego aż do momentu, w którym można ją sprzedać. W Optimusie przeogromnym wyzwaniem było przeprowadzenie przedsiębiorstwa przez turbulencje po sprzedaży. Dużo nauczyły mnie także ostatnie doświadczenia związane z tą firmą. Jeżeli kilka lat temu ktoś by mi opowiedział historie, które potem przeżyłem, uznałbym je za kompletnie nieprawdopodobne.