Przedstawiciele organizacji Business Software Alliance twierdzą, że dzięki obniżeniu stopy piractwa w Polsce o 10 proc. każdego roku do budżetu państwa wpływałoby dodatkowe pół miliarda złotych. Powstałoby także ponad trzy tysiące nowych miejsc pracy. Gdyby taka właśnie redukcja poziomu nielegalnego oprogramowania udała się w całej Unii Europejskiej, to – według BSA – do 2006 r. przybyłoby 250 tysięcy nowych miejsc pracy, a rządy poszczególnych krajów członkowskich zyskałyby w sumie zastrzyk gotówki w wysokości 18 mld euro. Według niedawno opublikowanych danych IDC (obejmujących 2003 rok) 37 proc. używanych programów w UE to piracki software. W Polsce odsetek ten jest ponoć dużo wyższy, bo wynosi 58 proc. Pod tym względem według IDC ustępujemy tylko Grecji (63 proc.) i znajdujemy się na tym samym poziomie, co Litwa. Wśród wszystkich krajów europejskich Polska zajmuje siódme miejsce i siedemnaste na świecie – twierdzą analitycy.

IDC obliczyło, że wskutek działalności unijnych piratów producenci oprogramowania w tym regionie tracą około 8 mld dolarów rocznie. Stratni są zresztą nie tylko oni.

Na każde euro ze sprzedaży oprogramowania, jedno – dwa euro uzyskują lokalne firmy, zajmujące się usługami, dystrybucją i zaopatrzeniem – mówi Steven Frantzen, dyrektor IDC w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, Bliskiego Wschodu i Afryki.

Zdaniem analityków w najbliższych latach w Polsce problem piractwa będzie zapewne maleć. Związane to jest z wejściem naszego kraju do UE. Chodzi o uszczelnienie wschodniej granicy, rozwój gospodarczy kraju, wzrost efektywności wymiaru sprawiedliwości oraz spodziewane rozwiązanie problemu Stadionu Dzięsięciolecia i innych tego rodzaju targowisk. BSA liczy także na postępujący wzrost świadomości społeczeństwa, które na razie nie traktuje piractwa jako pospolitej kradzieży. Przedstawiciele BSA nie spodziewają się jednak szybkich zmian na lepsze. Niskie zarobki w połączeniu z poczuciem bezkarności (przede wszystkim wśród tzw. użytkowników domowych) wciąż działają wbrew interesom producentów. Sytuację ma pogarszać duża liczba tzw. małych składaczy, którzy, jak podkreśla BSA, w sprzedawanych pecetach na życzenie klientów instalują nielegalny software.

Wyniki najnowszego badania IDC skłoniły BSA do ogłoszenia pięciopunktowego planu strategicznego. Po pierwsze więc BSA postuluje wpajanie szacunku dla własności intelektualnej już od młodego wieku, we wszystkich szkołach, uniwersytetach i środowiskach biznesowych. Po drugie apeluje o zwiększenie zaufania do branży, 'aby ciągłe prace badawczo-rozwojowe stymulowały inwestycje i rozwój gospodarki cyfrowej w Europie’. Po trzecie uważa za konieczne 'dopilnowanie, aby środowisko biznesowe rozumiało potencjalne następstwa braku bezpieczeństwa oraz konieczność utworzenia bezpiecznego i zgodnego z prawem środowiska pracy’. Po czwarte chce 'zachęcać do efektywnego i szybkiego wprowadzania reguł i przepisów opracowanych w celu budowania przemysłu opartego na legalnym oprogramowaniu oraz tworzenia środowiska sprzyjającego innowacjom’. I wreszcie chce sprawić, 'by zaczęto uznawać oprogramowanie za podstawowy majątek firmy, dzięki czemu poprawi się zarządzanie oprogramowaniem (Software Asset Management)’. BSA kieruje te postulaty przede wszystkim do rządów poszczególnych państw.