Stawiam dolary przeciwko czemukolwiek, że absolutnie każdy nasz czytelnik ma na sercu dobro środowiska naturalnego. Najzwyczajniej w świecie nie wierzę, że ktokolwiek z Was zostawił kiedyś kontener śmieci w lesie. Nie dam się przekonać, że ktokolwiek z Was wylał do jeziora cysternę ścieków. Nie znajdzie się ani jedno nagranie wideo, na którym ktokolwiek z Was wykłada na osiedlowym trawniku trutkę z myślą o „uciszeniu” głośnego psa sąsiadów. Natomiast każdy z Was, podobnie jak ja, jest naturalnym wytwórcą CO2, z którego potem rośliny wytwarzają tlen. Nie miejmy zatem z tego powodu wyrzutów sumienia i nie ograniczajmy dziennej liczby wdechów oraz wydechów! Rośliny sobie z tym poradzą (i jeszcze będą nam za to wdzięczne, bo przecież one też korzystają z wytwarzanego przez siebie tlenu), o ile nie będziemy ich wycinać, zaśmiecać i zatruwać. I to właśnie zaśmiecanie naszych lasów, ale również rzek i oceanów powinno nam spędzać sen z powiek.

A co ze zmianami klimatu? No cóż, w tej kwestii od milionów lat nic nowego pod Słońcem. Nasi dalecy przodkowie, chcąc nie chcąc, musieli dostosowywać się do naprzemiennego ochładzania się i ocieplania klimatu. Zmiany te następowały po sobie niezależnie od tego, że ludzkość dopiero od niedawna liczona jest w miliardach, a historia przemysłu to ułamek promila na naszej ziemskiej „linii życia”. Decyduje o tym bowiem aktywność naszego kochanego Słońca, które zresztą w minionych miesiącach w Polsce stanowi absolutny rarytas i coś nie bardzo chce nam dogrzewać.

Bardzo się cieszę, że uczestnicy naszej debaty dotyczącej ESG (z naciskiem na Environment), podkreślają między innymi, jak ważna jest kwestia właściwego uregulowania wydobycia metali ziem rzadkich, bez których przecież nie ma mowy o akumulatorach do samochodów elektrycznych, a które to wydobycie jest nie tylko dewastujące dla środowiska, ale też nierzadko ocierające się o współczesne niewolnictwo. Jak to pogodzić z hasłami o „ochronie planety”?

Jednak niezależnie od tego, co sądzić o urzędowym ograniczaniu emisji CO2 z powodów klimatycznych, raportowanie tzw. śladu węglowego staje się prawnym wymogiem dla rosnącej grupy firm. Nie da się więc tego zbagatelizować, zwłaszcza że wspomniane raportowanie będzie coraz częściej stanowić pisany lub niepisany wymóg przy podejmowaniu decyzji o wyborze dostawcy (na przykład przy przetargach). Trzeba więc trzymać rękę na pulsie i temu między innymi służy nasza debata. Tym bardziej zachęcam do wnikliwej lektury.