Rex Nolex był czwartym lub piątym z kolei władcą swojego ogromnego i rozległego państwa o mocarstwowych ambicjach. Jego władza pochodziła z wyborów, choć w systemie zaimplementowanym od czasów Małolexa, który dokonał rewolucji i obalił system dynastyczny ponad 100 lat temu, nie była to monarchia konstytucyjna. Wyboru władcy dokonywała w koniecznym czasie, bo kadencji w tym kraju nie znano, a Rada Najwyższa Partii Pracujących Miast i Wsi, która w swej zbiorowej mądrości nigdy się nie myliła i wybrany kandydat stawał się geniuszem i imperatorem, za którym podążali wszyscy.

Rex Nolex, stosunkowo młody jeszcze człowiek (o ile mężczyzna po przekroczeniu sześćdziesiątki może być młody), zdecydowanie odróżniał się od swego poprzednika, który po 30 latach na fotelu odszedł na wieczny odpoczynek w wieku bez mała lat 100. Rex miał dużo wigoru i pomysłów na rządzenie. Jednym z nich była zmiana paradygmatu ekonomicznego, bo dlaczego Państwo miało dbać samo z siebie o swój rozwój ekonomiczny. Wystarczy znieść formalne ograniczenia i miliony ludzi napędzane poprawą swego bytowania rzucą się na rynek i za swoje jakieś tam oszczędności, a potem zarobione pieniądze będą rozwijać to, co państwo robiłoby dużo gorzej i drożej.

Rex Nolex nie zapomniał przy tym, że tych bogacących się biznesmenów trzeba jakoś pilnować. Zresztą we wszystkich sferach życia Nolex był zwolennikiem systemów samoregulujących przy dużym i intensywnym zaangażowaniu obywateli. Inne rozwiązania prowadziłyby do rewolucji, konieczności rozbudowywania aparatu ucisku, budowania obozów reedukacyjnych, wykonywania kary śmierci i innych miłych każdemu satrapie metod, obciążonych jednak dużą ilością wad takich, jak koszty bezpośrednie, ryzyko puczu, skonfliktowanie i rozwarstwienie społeczeństwa. A przecież założycielowi i głównemu ideologowi – Małolexowi – nie o to chodziło, a jego myśl była wiecznotrwała. Poza wszystkim te stare, ale już zdewaluowane metody psułyby Nolexowi relacje z innymi państwami. Tego bał się najbardziej, bo brak zewnętrznego przyzwolenia na politykę wewnętrzną mógł zaowocować wstrzymaniem transferu technologii i szerzej, wymiany gospodarczej, co w prostej konsekwencji z obywateli dopiero co wchodzących na ścieżkę ekonomicznego dobrobytu uczyniłoby na powrót biedaków i wznieciło powszechne niezadowolenie, a po co?

Miał też Rex w swoim kraju biznesmana Alexa Boli, który myślał podobnie i miał podobny system wartości. Był właścicielem ogromnej firmy, również zajmującej się budową rozmaitych systemów informatycznych, w tym opartych na Sztucznej Inteligencji, zwanej AI. Była to firma Nie Boli Głowa, dysponująca systemem Żyto. Po wielu spotkaniach Rex Nolex i Alex Boli wykreowali holistyczny system sterowania, kontroli i rozwoju nowego obywatela o dźwięcznej nazwie CzaCza. System ten polegał na 100-procentowej frekwencji obywateli w zbieraniu punktów zwanych Kokosami. Kokosy były skatalogowane w podręczniku, który miał z 500 stron i zawierał możliwie wszystkie działania człowieka, które są dokonywane przez jednostkę w interakcji z drugim obywatelem, urzędami, systemem czy otoczeniem. Działania dla władzy miłe i oczekiwane oceniane były na plus, a działania negatywne na minus. I tak od posyłania dziecka do państwowej szkoły, poprzez ustąpienie miejsca w autobusie, posprzątania posesji czy klatki schodowej, po opiekę nad chorym sąsiadem (to te na plus), a na minus: przeklinanie, plucie na chodnik, krytyka władzy, unikanie prac społecznych, kradzież, uwiedzenie żony sąsiada etc.

Kto kontroluje i przydziela punkty? Inspektorzy CzaCzy, których jest tylu, aby móc miesięcznie dla każdego ze swoich „podopiecznych” odnotować minimum pięć interakcji. Bo taki jest wymóg systemu. Zatem jeden inspektor przypada na 1000–2000 obywateli. W mieście inaczej, na wsi inaczej. Inspektorzy są podstawowym ogniwem systemu, więc podlegają skrupulatnej kontroli przez nadinspektorów, a nadinspektorzy przez mistrzów, tworzących prowincjonalne Rady CzaCzy. Ale jakie są konsekwencje „minusowania” w systemie? A chociażby jest to odmowa udzielenia kredytu – jednostki niepewne mogą wszak bankrutować… Albo brak możliwości zakupu biletu lotniczego lub na pociągi dalekobieżne – po co takiemu jeździć, niech sprząta i siedzi w domu pomagając sąsiadom.

Clou wszystkiego jest to, że punkty można uspołecznić rodzinnie oraz że podlegają dziedziczeniu. Do systemu wszyscy mają częściowy lub całościowy dostęp, a do danych źródłowych tylko zgodnie z uchwaloną instrukcją dostępu. Włączono te dane na przykład do systemów randkowych, aby nie można było popełnić „punktowego mezaliansu”, no bo jak bogata w punkty kobieta może myśleć o założeniu rodziny i obciążeniu jej na samym starcie „niskopunktowym” mężem? Zatem niech się mnożą małżeństwa z rozsądku! No co, starczy bajki? Dla Was to horror, literatura faktu czy komedia pomyłek? A gdzie morał? Nie będzie. Bo wnioski niech z tego każdy sam wyciągnie. System istnieje w rzeczywistości już od 2015 roku w ChRL i swoim zasięgiem obejmuje około 30 proc. dorosłej populacji tego kolosa demograficznego. Nazwiska bohaterów, nazwy firm i systemów pozostawiam inteligencji moich Czytelników.

Zadajecie sobie pytanie, co kształtuje takie projekty i pomysły? Odpowiadam: to samo, co stoi za pomysłami na systemy z orwellowskiego „Roku 1984” czy „Folwarku zwierzęcego” – chęć zdobycia i utrzymania władzy. Zgubna ideologia, której początek jest zawsze taki sam: „ja wiem najlepiej, czego wam trzeba i tylko ja mogę to wam dać”, prowadzi do upodlenia jednostki, podziału na lepszy i gorszy sort oraz (w finale) zatracenia podstawowych wartości humanizmu. A to z kolei, prędzej czy później, przekłada się na poziom dobrobytu i inicjuje wrzenie rewolucyjne, które prowadzi do przesilenia politycznego. Czy to jest przyszłość, która czeka nasze dzieci i wnuki? A to zależy już tylko od nas. Tak, jak tylko od nas zależy, czy na planecie Ziemia nasze następne pokolenia będą mogły żyć fizycznie, posiadając właściwe dla człowieka zasoby wody, gleby i powietrza, tak tylko od nas zależy, czy pozostawimy po sobie systemy społeczne dla ludzi czy dla dyktatorów. Czy systemy informatyczne, Big Data, sztuczna inteligencja będą wykorzystane dla wygody, rozwoju wartości humanistycznych czy raczej dla wygody, rozkwitu i dominacji tyranii, dyktatury, słowem plemiennych kacyków, bo nie mężów stanu przecież.

Kończymy za kilka dni rok 2021, a kolejny, 2022, to dla wielu Europejczyków, a być może i Polaków, rok wyborów. Wybierajmy mądrze i z poczuciem odpowiedzialności oraz bez emocji ważmy racje. Nie zamieniajmy kartki wyborczej w narzędzie pseudozemsty i wyborów dokonujmy na zimno. Inaczej nasi spadkobiercy zamiast dziedziczyć nasze zasoby z funduszy emerytalnych, odziedziczą punkty ujemne i będą systemowo skazani na zamiatanie ulic.

A poza tym ode mnie dla moich Czytelników wesołych, zdrowych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia 2021 i dobrego nadchodzącego nowego roku 2022.

„Bajecznego” opisu systemu dokonałem na podstawie francusko-niemieckiego filmu dokumentalnego „Cyfrowa dyktatura” w reżyserii Sylvaina Louveta.