Elon Musk, wycofując się z zakupu Twittera, tłumaczył swoją decyzję zbyt dużą liczbą spamu oraz fałszywych kont zakładanych na portalu. I choć nie wiemy, czy takie były jego prawdziwe intencje, to za sprawą kontrowersyjnego miliardera media społecznościowe nie po raz pierwszy znalazły się na cenzurowanym. Według szefów Twittera fałszywe konta stanowią tylko 5 proc. spośród wszystkich zarejestrowanych w serwisie, ale Elon Musk w to nie wierzy. Jego zdaniem ten odsetek jest zdecydowanie wyższy. Jednak nawet jeśli za dobrą monetę weźmiemy deklaracje menedżmentu Twittera, to trudno się zgodzić, że 5 proc. wcale nie wygląda tak źle. W praktyce oznacza to bowiem, że Twitter ma u siebie 65 milionów „fałszywek” (ogółem na Twitterze jest zarejestrowanych około 1,3 mld kont), co wystarczyłoby, aby obdzielić nimi wszystkich mieszkańców Włoch i Norwegii.

Jak to się dzieje, że właściciele platform społecznościowych, dysponujących zaawansowanymi algorytmami, poruszają się jak dzieci we mgle, kiedy przychodzi im likwidować konta spamerskie, wyrzucać trolli i blokować fałszywe informacje? Osobą, która ostatnimi czasy odsłoniła kulisy działań Twittera w zakresie ochrony oraz strategii pozyskiwania użytkowników, jest Peiter Zatko – były szef działu bezpieczeństwa tej platformy. Uważa on, że Twitter wprowadzał w błąd regulatorów, składając nieprawdziwe oświadczenia na temat ochrony przed cyberatakami oraz kontami spamowymi, zaś priorytetem dla osób zarządzających platformą był wzrost liczby użytkowników.

W rezultacie wcale nie trzeba być wielkim specjalistą, aby wodzić za nos użytkowników Twittera, Facebooka, YouTube’a, a zwłaszcza marketerów. Liczbę wyświetleń, komentarze czy też polubienia bez trudu można kupić w internecie i wcale nie trzeba szukać takich ofert w Darknecie. Jedna z firm zupełnie jawnie zachęca na swojej witrynie: „promuj z nami swoje social media” i dodaje, że 88 proc. użytkowników ufa opiniom w internecie. Na czym polega owa promocja? Oferta jest bardzo długa, począwszy od sprzedaży komentarzy, polubień aż po „widzów” imprez organizowanych w formie online. Wyobraźmy sobie, że prowadzimy relację live na Facebooku, a liczba widzów jest dość skromna. „Na szczęście” jest proste wyjście z sytuacji – można zakupić od 50 do 3000 „widzów”.

Nie brakuje też ofert dla początkujących lub niedocenianych lekarzy. „Ludzie, idąc do lekarza, czytają na stronie Znany Lekarz opinie. Na ich podstawie wyrabiają sobie zdanie o specjaliście, do którego chcą się udać” – taka, niewątpliwie słuszna, opinia została zamieszczona na stronie firmy pomagającej swoim klientom zaistnieć w przestrzeni internetowej. Co zatem zrobić, aby skuteczniej konkurować z kolegami po fachu? „Kup u nas opinie Znany Lekarz dla swojej działalności i przeskocz konkurencję” – doradzają „specjaliści” od social mediów.

Jak widać biznes w mediach społecznościowych kwitnie. Najważniejsze jest to, że wszyscy są zadowoleni. Facebook, Twitter, Instagram mogą chwalić się liczbą użytkowników i ich ogromną aktywnością, zaś marketerzy dużymi zasięgami i interakcją ze strony internautów. Wszystko jest ładnie policzone i tylko ten ekscentryczny Elon Musk szuka dziury w całym.