CRN Wśród użytkowników rozwiązań IT można zauważyć dwie duże, rozłączne grupy. Pierwszą stanowią entuzjaści, którzy z nieukrywaną niecierpliwością czekają na nową wersję ulubionego gadżetu czy oprogramowania. Drugą – i tu dominują pracownicy wielu firm – „malkontenci”, którym wszelkie nowości przeszkadzają, bo zmuszają do ponownej nauki obsługi, wyrabiania nowych przyzwyczajeń itd. Czy, a jeśli tak, to jak bardzo, przedstawiciele drugiej grupy blokują innowacyjność w branży IT?

Maciej Kranz Tego rozpędzonego pociągu już nie da się zatrzymać… W każdej branży, w której jako narzędzia wykorzystywane są rozwiązania IT, zachodzą tak szybkie zmiany, że nie ma innego wyjścia, tylko dostosować się do nich. W dużych firmach technologicznych zaobserwowano trend, że wyraźna transformacja następuje co 3–7 lat. Dotyczy nie tylko stosowanych narzędzi i procesów biznesowych, ale także ludzi. Zmieniają się zajmowane przez nich stanowiska, a przedsiębiorstwa poszukują nowych specjalistów z zupełnie innych dziedzin niż dotychczas. Prawda jest brutalna – jeżeli ktoś uparcie nie będzie chciał się dostosować, prędzej czy później straci pracę.

 

CRN To pracownicy. A zarząd?

Maciej Kranz Przed zarządami przedsiębiorstw stoi podobne wyzwanie. Jeżeli firma raz przegapi dużą zmianę technologiczną na rynku, nic się nie stanie, będzie mogła to nadrobić. Ale gdy zarządowi nie uda się zaobserwować konieczności przeprowadzenia transformacji dwa lub trzy razy, prawdopodobieństwo upadku przedsiębiorstwa jest niemal stuprocentowe. Każdy z nas potrafi wymienić nazwy firm, których produktów kiedyś używaliśmy i które wówczas wydawały nam się niezniszczalne, a dziś ich nie ma. Firma konsultingowa Boston Consulting Group opublikowała raport, z którego wynika, że dziś funkcjonuje tylko 19 proc. podmiotów wymienianych kiedyś w indeksie S&P 500. W znakomitej większości przyczyną upadku pozostałych było właśnie przegapienie zmian technologicznych i biznesowych lub zbyt późne dostosowanie się do nich.

 

CRN Z czego wynika, że poważnym firmom, o wysokiej kulturze biznesowej, zdarza się tak duże wizjonerskie zaniedbanie?

Maciej Kranz Przez dziesiątki lat zmiany obserwowane w różnych branżach były ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Z prawdziwymi rewolucjami mamy do czynienia od mniej więcej dwóch dekad. Tradycyjnie zaczęło się od branży teleinformatycznej – od Internetu, a w następnej dekadzie doszła mobilność. Tu najlepszym przykładem jest pojawienie się iPhone’a, na którego właściwie zareagował Samsung, a – zgubnie dla siebie – zignorowały Nokia i Motorola. Dziś rewolucyjne zmiany pojawiają się wszędzie i zaczynają dotyczyć każdego. Autonomiczne pojazdy, przesyłki dostarczane przez drony, roboty przeprowadzające operacje w ciele człowieka, Internet rzeczy – narzędzia IT spowodowały, że właśnie jesteśmy świadkami gigantycznego skoku cywilizacyjnego, za którym nie wszyscy nadążą. I chyba można założyć, że to jest naturalny proces.

Maciej Kranz  ma 30-letnie doświadczenie w branży rozwiązań sieciowych, a przez ostatnich 15 lat pracował nad rozwojem rynku Internetu rzeczy. W kalifornijskiej centrali Cisco pełni funkcję wiceprezesa i szefa działu Corporate Strategic Innovation Group – przewodniczy grupie osób odpowiedzialnych za tworzenie nowych komórek biznesowych, rozwój innowacyjności wewnątrz korporacji, a także inspirowanie klientów do zaangażowanej współpracy z Centrami Innowacji Cisco. Jest autorem książki „Building the Internet of Things” wpisanej przez New York Times na listę bestsellerów.
 

CRN No właśnie, innowacyjność kojarzy się dziś głównie ze startupami. Czy zatem duża, obecna na rynku od kilku dekad firma, np. Cisco, może być innowacyjna?

Maciej Kranz Ciekawe, że to pytanie słyszę wyjątkowo często… Odpowiedź oczywiście jest twierdząca, chociaż innowacyjność w starszych przedsiębiorstwach realizowana jest trochę inaczej niż w startupach. Duże firmy w tym zakresie działają na znacznie szerszą skalę. W naszym przypadku innowacyjność zapewniana jest na bazie pięciu filarów: budujemy własne rozwiązania, kupujemy inne spółki, zawiązujemy partnerstwa, dokonujemy strategicznego inwestowania w inne przedsiębiorstwa, a także współpracujemy z innymi w celu wspólnego wypracowania innowacyjnego rozwiązania. Natomiast trzeba przyznać, że nasi inżynierowie z działu badań i rozwoju pracują przeważnie nad rozbudową istniejących rozwiązań, według założonej wcześniej roadmapy.

Ale zdarza się też, że wewnątrz naszej struktury budujemy startupy, których funkcjonowanie znacząco odbiega od tradycyjnych korporacyjnych realiów. Dzieje się tak, gdy w wyniku analiz biznesowych dojdziemy do wniosku, że musimy stworzyć jakiś produkt np. w dziewięć miesięcy, a w normalnym trybie zajęłoby to około trzech lat. Albo chcemy wejść na nowy rynek, lecz nie mamy ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami. Do takiego wewnętrznego startupu najczęściej zatrudniane są więc osoby z zewnątrz, ale nie na normalnych zasadach. Otrzymują wynagrodzenie bonusowe za osiągnięcie wyznaczonych wcześniej kamieni milowych. Ale promujemy również innowacyjność wśród obecnych pracowników. W bieżącym roku 1,2 tys. zespołów z Cisco wyszło z inicjatywą pomysłów nowych rozwiązań, do „finału” weszło 30. Daliśmy im pieniądze i zgodę na odejście od dotychczasowych zadań, aby skupili się na rozwijaniu zaproponowanego przez siebie projektu.

 

CRN Czy można zatem powiedzieć, że innowacyjność w dużym przedsiębiorstwie jest bardziej dojrzała? Mniej szalona?

Maciej Kranz Na pewno jest inna, trudniejsza, bo pojawiają się naturalne bariery – jest dużo więcej ludzi, biurokracja, budżety itd. Ale absolutnie jest możliwa. To właśnie do moich zadań należy między innymi dbałość, aby nasi pracownicy mogli realizować swoje pomysły w firmie i nie musieli odchodzić, aby założyć własną. Co prawda wówczas dla członków zespołu „nagroda” jest trochę mniejsza, ale znacznie mniejsze jest też ryzyko w przypadku niepowodzenia. I najważniejsza rzecz – dostęp do klientów. Duże przedsiębiorstwa mają ich pokaźną bazę i zawsze znajdą grupę zainteresowaną nowym rozwiązaniem, od której usłyszą szczere opinie na jego temat. Dlatego też często startupy wchodzą w partnerstwa z nami i innymi korporacjami.

 

CRN W jakim obszarze dziś najbardziej potrzebna jest innowacyjność – w sprzęcie, oprogramowaniu czy usługach?

Maciej Kranz W każdym, bo wszystkie te dziedziny są ze sobą powiązane. Nie powinniśmy skupiać się na jednej, bo innowacyjność powoduje, że zmieniają się całe struktury rynku. Weźmy przykład chyba najlepszy dziś, czyli autonomiczny samochód. W jego przypadku innowacyjne podejście musiało być obecne i w sprzęcie, i w oprogramowaniu, i w usługach. Kiedyś firmy specjalizowały się np. w budowaniu stacji benzynowych czy hut. I dostarczały wszystko – od A do Z. Ten model sprawdzał się przez dużą część ubiegłego wieku, gdy zmiany techniczne nie następowały tak szybko. Obecnie nie ma szans, aby taka firma we wszystkich potrzebnych do jej funkcjonowania dziedzinach nadążyła za postępem. Stąd taki nacisk na powstawanie systemów otwartych, współpracujących ze sobą i ogromna rola integratorów, którzy powinni umieć pożenić ze sobą często ogień z wodą.

 

CRN Niemniej jednak można zauważyć, że ponad 90 proc. powstających startupów zaangażowanych jest w rozwój oprogramowania i/lub usług. W tworzenie nowego sprzętu nie inwestuje prawie nikt, zakładając, że moc obliczeniowa jest uniwersalna i łatwo dostępna – coraz częściej z chmury publicznej…

Maciej Kranz To poprawna obserwacja, chociaż przyczyną dostrzeżonego zjawiska nie jest raczej zanikająca rola sprzętu w procesach tworzenia nowoczesnych rozwiązań. Bez specjalizowanych układów, procesorów i kart graficznych niemożliwe byłoby dziś prowadzenie obliczeń sztucznej inteligencji, transakcji cyberwalut, tworzenie sieci neuronowych. Ja nie zgadzam się z powiedzeniem, że „sprzęt jest pożerany przez oprogramowanie”. Trend związany z popularnością oprogramowania i usług wynika z tego, że – obserwując popularność Facebooka i Google’a – każdy chciałby stworzyć najpopularniejszą na świecie aplikację, żeby używało jej miliard ludzi, a wtedy pieniądze same przyjdą… Wiemy, że rzeczywistość z reguły dość szybko weryfikuje marzenia. Wygrywają ci, którzy do sprawy podchodzą metodycznie, a więc analizują wszystkie aspekty, także te związane z koniecznością zapewnienia odpowiedniej mocy obliczeniowej, bezpiecznego przechowywania i przesyłania danych itd.

 

CRN Czy można założyć, że z innowacyjnością będziemy mieli do czynienia głównie w niszowych dziedzinach lub wybranych branżach, takich jak transport czy ochrona zdrowia?

Maciej Kranz W kilku dziedzinach postęp techniczny jest spektakularny. Oprócz wymienionych dwóch na pewno do innowacyjnych obszarów należy wszystko, co związane jest z Big Data i sztuczną inteligencją. A jak różne inne rozwiązania wpłyną na nasze życie w dłuższym okresie, czasami trudno przewidzieć. World Wide Web miał być projektem do łatwego udostępniania dokumentacji naukowej. Do jakiej postaci ewoluował, wszyscy wiemy. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Jeżeli nie poprzestaniemy na ulepszaniu istniejących rozwiązań, lecz spojrzymy na świat od nowa, zobaczymy nieskończone możliwości. Świetnym przykładem są drony, które pomagają dokonywać inspekcji terenu w miejscach trudno dostępnych dla ratowników w górach czy podczas pożaru. Albo okulary wirtualnej lub rozszerzonej rzeczywistości, które ułatwiają ludziom naprawianie sprzętu i jego obsługiwanie.

Ale modernizacja procesów na już istniejących rynkach również może przynieść ciekawe efekty. Obecnie widzimy silny trend związany z personalizacją kupowanych przez klientów przedmiotów, która często następuje na etapie produkcji w fabryce. Przedstawiciele firmy Harley Davidson przyznali, że kiedyś wprowadzenie do oferty nowej konfiguracji opracowanego już wcześniej modelu motocykla zajmowało im ponad rok. Dzisiaj, dzięki Internetowi rzeczy, mogą zaproponować klientom do wyboru różne elementy, które będą stanowiły wykończenie motocykla, i w ciągu dwóch tygodni od złożenia zamówienia oddać gotowy produkt. Kiedyś taki spersonalizowany motocykl kosztował fortunę. Dziś kosztuje tyle samo lub niewiele więcej niż zwykły masowy produkt.

 

CRN Jaką rolę w tej walce na innowacje mają uczestnicy kanału dystrybucyjnego IT – resellerzy i integratorzy?

Maciej Kranz W ich przypadku kwestia innowacyjności moim zdaniem jest w ogromnym stopniu niewystarczająco zagospodarowana. Cała branża zdecydowanie za mało o tym mówi i niewiele z tym robi. Tymczasem właśnie partnerzy producentów mają do odegrania bardzo ważną rolę. To oni utrzymują bezpośredni kontakt z odbiorcami, a często pełnią rolę firmy obsługującej ich na wyłączność i cieszącej się ich dużym zaufaniem. Ale nasi klienci skarżą się czasem, że współpracujący z nimi resellerzy i integratorzy nie są gotowi na współpracę w dziedzinach, w których innowacyjne podejście stało się decydujące. Oni nie chcą już tylko kupować konkretnych rozwiązań, czasami wręcz chcieliby je współtworzyć z kimś, kto ma innowacyjne spojrzenie na rynek i potrafi wypracować nową wartość.

 

CRN Na jakich dziedzinach zatem firmy partnerskie powinny szczególnie się skupiać?

Maciej Kranz Resellerzy i integratorzy powinni przede wszystkim postawić na specjalizację. Ona może dotyczyć konkretnych rozwiązań technicznych, takich jak analityka lub sztuczna inteligencja, albo obsługi konkretnych branż, np. ochrony zdrowia czy handlu. Powinni także założyć, że w żadnej z tych dziedzin nie będą ekspertami we wszystkim i podczas każdego większego wdrożenia konieczna będzie współpraca z producentem, dystrybutorem bądź innym integratorem, który wypracował kompetencje w innej dziedzinie. Poza tym partnerzy powinni bardziej wspierać swoich klientów w transformacji ich biznesu – nie tylko kręcąc się wokół technologii cyfrowej jako takiej, ale właśnie skupiając na innowacyjnym podejściu do rynku, z wykorzystaniem technologii jako fantastycznego narzędzia. Należy zacząć od problemów i wyzwań biznesowych, a także zarządzania zmianą. Dopiero, gdy ustali się z klientem jak jego firma ma wyglądać za pięć lat, można zacząć rozmowę o sprawach technicznych.

 

CRN Ale trzeba też przyznać, że klienci nie zawsze ułatwiają zadanie. W niektórych dziedzinach wręcz charakteryzują się dużą indolencją. Producenci i dystrybutorzy skarżą się czasami, że klienci bardzo często albo wcale nie chcą lub nie potrafią obliczyć tak podstawowych parametrów jak TCO czy ROI…

Maciej Kranz Rzeczywiście bywa, że robi się projekty bez szczegółowych obliczeń, bo nie ma dla nich właściwego punktu odniesienia. Po prostu nikt wcześniej czegoś takiego nie robił, więc trudno oszacować skutek lub obliczyć efekty. Tak będzie w przypadku większości innowacyjnych, eksperymentalnych projektów, związanych np. z Internetem rzeczy. Wówczas często zaczyna się od objęcia projektem wycinka działalności firmy, żeby zobaczyć, czy w ogóle pomysł się sprawdza. Jeśli tak – mamy podstawy do obliczeń, aby projekt rozszerzyć. Natomiast przy większych projektach różnego typu analizy finansowe są konieczne i nie ma od nich ucieczki. Bez nich łatwo popełnić błąd i stracić niemałe pieniądze. Ale spotykałem się też z sytuacją, gdy klient obliczył TCO oraz ROI, ale po zrealizowanym projekcie nie weryfikował poprawności obliczeń. Taka sytuacja też nie powinna mieć miejsca, bo być może przyjął złe założenia, a w przypadku kontynuacji lub rozszerzenia projektu miałby okazję coś zmienić i dzięki temu poprawić jego opłacalność.

 

CRN Swego czasu najbardziej innowacyjne firmy wpadały na pomysł „zamknięcia” swoich rozwiązań i uniemożliwienia ich współpracy z systemami konkurencyjnymi. Cisco też kiedyś miało podobny epizod, ale porzuciło takie praktyki. Czy otwartość rozwiązań IT rzeczywiście jest tak ważna dla klientów?

Maciej Kranz Potwierdzam, w latach 90. chyba każdy duży producent chciał zbudować swój system i zobaczyć, jak klienci będą go przyjmować. To nie zawsze było wyrachowane podejście w celu doprowadzenia do wystąpienia zjawiska określanego jako „vendor lock-in”, ale często na tym się kończyło. Faktycznie, myśmy bardzo dawno od wspomnianych pomysłów odeszli, ponieważ zażądali tego klienci. Otworzyliśmy nasze interfejsy i współpracujemy z konkurentami oraz klientami nad zapewnieniem zgodności oferowanych rozwiązań. I widzę, że proces otwierania się już w zasadzie dokonał się w branży IT, a w innych właśnie trwa. Przedsiębiorstwa, które chcą zaistnieć na rynku Internetu rzeczy, widzą, że zamknięta postawa nie ma sensu, bo zostanie odrzucona przez klientów. Zdarza się też, że klienci proszą nas, abyśmy podczas realizacji dużych projektów byli niejako ich adwokatami i wpływali na dostawców, aby dostarczyli takie rozwiązania, które np. później będą mogli rozszerzyć, stosując systemy konkurencji.

 

CRN Czy to właśnie Internet rzeczy jest obecnie tym świętym Graalem w dziedzinie innowacyjności?

Maciej Kranz Tak, ale nie tylko. Generalnie firmy, które chcą być innowacyjne, powinny być niepokorne, uporczywie szukać swojej niszy, a czasem wręcz starać się wykreować nowy rynek. Często rozmawiam z klientami i przestrzegam ich, aby nie zajmowali się technologią dla niej samej. Zachęcam ich, aby zaczynali od problemów biznesowych, a nie od fajnych rozwiązań oferowanych na rynku. I tak samo jest w przypadku IoT. Te wszystkie mierniki, czujniki czy mikroserwery nie będą miały sensu, jeśli nie będzie stał za nimi model biznesowy, który uzasadnia ich wykorzystanie. Wyzwań na pewno będzie sporo, a z wielu nie zdajemy sobie jeszcze sprawy. Dużym zaskoczeniem dla nas było, że nagle zaczęliśmy konkurować o dobrych pracowników z naszymi klientami. Okazało się bowiem, że wszyscy poszukujemy do pracy inżynierów systemowych, programistów, ekspertów od Big Data lub sztucznej inteligencji. Bo wszyscy możemy, a przede wszystkim chcemy, być innowacyjni.