Najczęściej w cybernewsach pojawiają się ostatnio: wirtualna rzeczywistość (plus rozszerzona i mieszana), ransomware (i inne zmasowane cyberataki), autonomiczne samochody (często w kontekście Internetu rzeczy) i chyba lider czołówki – sztuczna inteligencja. Czytamy więc, że „Sztuczna inteligencja naprawia błędy w oprogramowaniu”, „Sztuczna inteligencja przetwarza projekt interfejsu na kod aplikacji”, „Sztuczna inteligencja IBM wykrywa schizofrenię”, „AI wynalazła ludobójstwo i wojnę”, „Sztuczna inteligencja zrozumiała sarkazm”. To tytuły tekstów w portalu CHIP.pl z kilku ostatnich tygodni. Słowem, AI rozpala zbiorową wyobraźnię.

Filozof, profesor Tadeusz Gadacz jest zdania, że mamy przed sobą poważne wyzwanie w postaci transhumanizmu. Komputery mają na nas stale coraz większy wpływ, a lada chwila najpewniej organizm człowieka zacznie być „wzbogacany” o elektroniczne elementy. Krakowski etyk, wykładowca Akademii Górniczo-Hutniczej i Collegium Civitas zaznacza, że powinniśmy potraktować sprawę serio i świadomie. „Pytanie, kim człowiek ma być w ogóle. Czy ma się transformować, czy używać technologii tylko jako narzędzia? Jeśli damy komputerom zbyt wiele pola, zamiast rozwoju czeka nas regres”. Naukowiec takie właśnie zjawisko dostrzega w cofaniu się u ludzi umiejętności zapamiętywania i kojarzenia. Bo wyręczają nas w tym Google i Wikipedia.

Z bardziej technologicznej strony, choć wcale niepozbawionej humanistycznej wrażliwości, patrzy na kwestię Artur Długosz, który m.in. sztuczną inteligencją zajmuje się w Intelu. Ekspert nie lekceważy przestróg przed rozwijaniem AI w sposób przypadkowy i niekontrolowany, ale mniej boi się transhumanistycznej pułapki. „Kto wie, czy najlepszym pomysłem na kontrolowanie sztucznej inteligencji nie jest właśnie ścisłe połączenie jej z człowiekiem? Wtedy to byłaby rozszerzona inteligencja, zawsze pod kontrolą naszej inteligencji i moralności…”.

Tu pojawia się jeszcze wątpliwość, czy aby nie przesadzamy z oczekiwaniami wobec sztucznej inteligencji. W domyśle rozumiemy, że ma być czymś takim jak nasz umysł. Ale przymiotnik „sztuczna” wskazuje, że to jednak coś innego.

Programiści powiedzą, że AI będzie umiała (albo umie) rozwiązywać problemy w sposób, którego nie potrafilibyśmy zaprogramować, czyli przewidzieć. Będzie uczyła się w trakcie przeprowadzanego procesu. Jednak przecież nawet my nie do końca wiemy, czym jest nasza inteligencja. Domyślamy się, że poza przetwarzaniem informacji rolę grają tak enigmatyczne pojęcia, jak intuicja, przeczucie, a nawet – nieprzewidywalność. Dlatego termin, który proponuje Artur Długosz, czyli „rozszerzona inteligencja”, coś jakby nakładka na tę naszą, wydaje mi się bardziej adekwatny. Tyle że nazwa „AI” pozostanie. „Sztuczna inteligencja” jest bowiem pojemna i chwytliwa. Zdobyła serca.