Silicon Valley Bank był kluczowym finansistą dla wielu firm technologicznych (w tym eToro, Redis, Verbit, Fireblocks czy Capitolis), których działania są związane z rynkiem polskim. Upadek instytucji finansowej może oznaczać utratę dużych sum pieniędzy, a nawet bankructwo dla wielu firm. Sytuacja ta dowodzi niebywałej zmienności świata, w którym żyjemy, co sprawia, że prowadzenie biznesu staje się jeszcze trudniejsze. Warto też zadać sobie pytanie, po co nam są dziś te wszystkie rankingi, skoro mogą być nieaktualne i wprowadzać w błąd. Ostatecznie trudno postawić jasne diagnozy wpływu zaistniałej sytuacji na sektor technologii, ale jedno jest pewne – upadek Silicon Valley Bank zostanie odczytany przez świat IT jako ważne wydarzenie.

Początek końca

Jest 1:18 w środku nocy. Na WhatsApp dostaję wiadomość: „Maciek, dzisiaj zapadł się w 48 godzin jeden z topowych banków USA, a polskie media milczą. Mnóstwo moich znajomych ma uwięzione ogromne pieniądze. Prowadzą firmy biotechnologiczne, a lata pracy w badaniach klinicznych mogą pójść w piach bez żadnej wartości dla pacjentów”. Wiadomość pochodziła od Hugo Chrósta, polskiego młodego przedsiębiorcy, który w Dolinie Krzemowej z wielkim sukcesem rozwija swoją firmę biotechnologiczną skupiającą się na diagnostyce chorób neurodegeneracyjnych (na szczęście problem go nie dotyczy). Obudziłem się. Wszedłem na Twittera. Faktycznie, w Polsce większe znaczenie ma zbliżająca się gala Oscarowa i nominacja dla Jerzego Skolimowskiego niż upadek jednej z największych instytucji finansowych świata.

Jest 1:45. Zaczynam wędrować po profilach zagranicznych. Tam świat wygląda zupełnie inaczej. Natrafiam na pierwszy z brzegu wpis Collina Rugga, zajmującego się przewidywaniem trendów. Przedstawia kolejkę, głównie młodych ludzi, stojącą przed jednym z oddziałów Silicon Valley Bank. Wystarczy krótka weryfikacja materiału, aby stwierdzić, że film jest prawdziwy.

Jest 2:34. Dzwoni telefon. Słyszę znajomy głos. To student jednej z kilku najlepszych amerykańskich uczelni. Takie kontakty zgromadziłem tworząc reportaże na temat młodych ludzi robiących kariery za oceanem. Nazwiska studenta z uwagi na jego prywatność nie będę tu ujawniał. Pyta mnie, czy znam dobrego doradcę finansowego, choćby w Polsce, bo boi się, że jego startup straci wszystkie pieniądze, a wszyscy mu znani w USA są w tej chwili już zajęci.

Jest 6:30 czasu polskiego. Zapewne w efekcie profilowania na telefonie wyświetla mi się zagraniczny news, że brytyjski oddział Silicon Valley Bank zostaje zamknięty przez „Bank of England”.

Analiza PKO

Następny dzień rano. Wchodzę na nagłówki głównych polskich środków masowego przekazu. Tematem numer jeden jest trwająca kampania wyborcza. Sprawdzam więc media społecznościowe czołowych polskich instytucji finansowych. Tam również cisza. Znalazłem wpis wysłany z konta Banku Pekao zajmującego się analizami finansowymi. Bank wskazuje, że „upadły Silicon Valley Bank może i był dopiero 17-tym co do wielkości bankiem w USA, ale był też dwa razy większy od największego polskiego banku”.

Informacje zaczynają powoli trafiać na nagłówki prasy branżowej oraz na konta w mediach społecznościowych związanych z finansami. W dniu, gdy kończyłem ten tekst, a więc 12 marca o godzinie 11:55, żadna ze stron głównych cyfrowych polskich mediów nie udostępniła jednak nawet jednego tekstu poświęconego bankructwu Silicon Valley Bank. W tym samym czasie na stronie głównej The Times, a tak naprawdę The Sunday Times, udostępniany był tekst: „Obawy przed globalnym chaosem po upadku banku. Największa porażka finansowa od 2008 roku stawia tysiące brytyjskich firm na krawędzi”. Podobne teksty widnieją na stronach głównych tytułów, jak The Guardian, The New York Times czy Daily Mail.

Chciałbym w tym miejscu wskazać, że nie piszę tego wszystkiego, by obciążać powyższą sytuacją jakiekolwiek polskie media. Media odpowiadają bowiem na potrzeby opinii publicznej, a ta najwyraźniej nie jest zainteresowana tym tematem. Opisuję powyższe, by uzasadnić, dlaczego jako dziennikarz technologiczny zajmujący się tematami niezwykle odległymi od branży finansowej, udostępniam ten tekst. Robię to, by pokazać, jak wiele powyższe mówi o polskim rynku technologii. Jesteśmy rynkiem na tyle odseparowanym od rynku amerykańskiego, że upadek największego na świecie banku, nazwijmy to, technologicznego, zdaje się nie mieć na nas dużego wpływu. No właśnie, czy jednak naprawdę go nie ma? Czy tylko nam się tak wydaje?