Dla celebrytów 4 października okazał się czarnym dniem. Chodzą słuchy, że Małgorzata Rozenek dwieście razy zresetowała swojego iPhone’a, Kinga Rusin rwała włosy z głowy, bowiem nie mogła wygłosić spiczu – oczywiście na tle malediwskiej plaży – do ciemiężonych nad Wisłą rodaków, zaś Jessica Mercedes cisnęła swojego iPada w kąt i w końcu… wyszła na spacer. Jednak awaria mediów społecznościowych należących do „reptilianina” z Kalifornii dotknęła też maluczkich tego świata. Infolinie dostawców usług internetowych były rozgrzane do czerwoności, ludzie pytali, kto śmiał wyłączyć Internet. Podobno ci bardziej zdesperowani fejsbukowicze łączyli się nawet z numerem 112. Co ciekawe, duży szok przeżyli właściciele firm opierających swoją komunikację i obsługę klientów na mediach Marka Zuckerberga. Otóż część z nich nie miała zielonego pojęcia, że Facebook, Messenger, WhatsApp i Instagram należą do tego samego właściciela. W sumie wygląda na to, że chyba jedyną grupą, która potrafiła zachować zdrowy rozsądek, byli najmłodsi internauci. Kiedy zobaczyli, że Facebook i Instagram nie działają, w mgnieniu oka przełączyli się na TikToka, Snapchata czy Fortnite’a.

Awaria sprawiła, że po kieszeni dostał sam Zuckerberg. Majątek szefa Facebooka stopniał o 7 miliardów dolarów, zaś akcje korporacji straciły na wartości około 50 miliardów dolarów. Analitycy rynku reklamowego szybko wyliczyli, że Facebook tylko w samych Stanach tracił około 545 tysięcy dolarów na godzinę. Na biednego nie trafiło i nie trzeba będzie długo czekać, zanim koncern odrobi straty.

Znamienne, że ta poważna wpadka miała miejsce tuż po serii publikacji poświęconych imperium Marka Zuckerberga, które ukazały się w The Wall Street Journal. Wprawdzie w Polsce przeszły one niemal bez echa, ale za oceanem wywołały spore poruszenie. I trudno się dziwić, skoro w cyklu artykułów „File Facebook” pokazano liczne niedociągnięcia giganta mediów społecznościowych i jego niechęć lub niezdolność do ich rozwiązywania. Publikacje powstały między innymi na podstawie badań wersji roboczych prezentacji dla kadry kierowniczej, w tym dla Zuckerberga. Dziennikarze rozmawiali z dziesiątkami obecnych i byłych pracowników Facebooka, w tym z Frances Haugen, która na początku października wystąpiła przed komisją amerykańskiego senatu, obwiniając byłego pracodawcę o to, że jego produkty szkodzą dzieciom, zaogniają podziały społeczne i osłabiają demokrację.

Trzeba przyznać, że lektura artykułów z The Wall Street Journal jest miejscami przygnębiająca. Portal, który w ciągu 17 lat rozwoju przeszedł drogę od wirtualnego miejsca spotkań studentów Harvardu, aż do platformy obsługującej miliardy użytkowników na całym świecie, zmaga z się potwornym bałaganem. Facebook skupia ludzi życzących sobie nawzajem wszystkiego najlepszego, ale także hejterów, handlarzy niewolników, aż po meksykańskie kartele narkotykowe – z wszystkimi tego skutkami, także tymi tragicznymi. Niemniej Mark Zuckerberg doskonale odnajduje się w tym chaosie. W ciągu ostatnich pięciu lat jego koncern wygenerował zysk w wysokości ponad 100 miliardów dolarów i jest wyceniany na ponad 1 bilion dolarów. Nie sądzę, aby seria krytycznych publikacji zatrzymała tak rozpędzoną lokomotywę.