Tak, jest tego trochę. Z pewnością jednak nie
zazdroszczę im tych chwil, kiedy muszą podejmować decyzje o tym,
w którą stronę dalej będzie rozwijała się ich firma. Rynek sprzętu
elektronicznego zbliża się bowiem do granic nieznanego. Do miejsca,
w którym wyścig przestanie się odbywać na trudnym, ale znanym terenie
ulepszania tego, co jest, i przejdzie na pole minowe innowacji.

Problem
z innowacjami polega na tym, że aby były udane, muszą jednocześnie spełnić
dwa warunki: mieć sens, to znaczy rzeczywiście przydawać się użytkownikom
i ułatwiać im życie, oraz… działać. Okazuje się, że żaden z nich nie
jest łatwy do spełnienia, a historia IT jest pełna opowieści o tych,
którym się nie udało. HTC próbowało przekonać nas jakiś czas temu, że
w aparacie fotograficznym zamiast matrycy światłoczułej o dużej
rozdzielczości lepiej zastosować taką, która będzie miała mniej pikseli, za to
większych. Dziś wprowadzenie „ultrapikseli” uważa się za jedną
z ważniejszych przyczyn tego, że wyposażone w nie telefony były
rynkową katastrofą, która doprowadziła HTC na skraj bankructwa.

Kolejnym przykładem poważnych problemów z innowacjami
są kafelki w nowych systemach Microsoftu. Interfejs, nazwany najpierw
Metro, a potem Modern, został wprowadzony zarówno do mobilnego Windows
Phone’a, jak i przeznaczonego dla komputerów Windows 8. Wywracał do góry
nogami sposób, w jaki użytkownicy korzystali ze smartfonów i komputerów.
Był świetnie przemyślany – recenzenci podkreślali, że kiedy już się ktoś
przyzwyczai, wszystko jest szybsze, łatwiejsze i wygodniejsze. Niestety,
użytkownicy nie znoszą „się przyzwyczajać”. Dokładnie tak jak w kultowym
dialogu z „Rejsu” – lubimy te piosenki, które już znamy.
W efekcie Windows Phone nigdy nie zdołał zdobyć na świecie dwucyfrowego
udziału w rynku, a Microsoft zdecydował się wycofać z wielu
zmian wprowadzonych do desktopowej wersji Windows, upodabniając edycję
oznaczoną numerem 10 do lubianego (bo znanego!) Windows 7.

Podczas ostatniego Mobile
World Congress w Barcelonie zarówno Samsung, jak też LG przedstawiły swoje
najnowsze sztandarowe smartfony. Choć oba mają wiele wspólnego, ich twórcy
wybrali odmienne drogi. Samsung zdecydował się na sporą liczbę niewielkich
ulepszeń w porównaniu z poprzednim modelem, natomiast LG postanowiło
spróbować wprowadzić do gry zupełnie nowe rozwiązanie: zaopatrzyło swój
smartfon w system wymiany modułów rozszerzających możliwości urządzenia.
Ta idea okazała się jednak trudna w realizacji. To, że modułowa
konstrukcja w pewnym stopniu negatywnie wpływa na estetykę
i wytrzymałość obudowy, byłoby do zaakceptowania, ale nie to, że
z powodu wysokiej ceny i niewielkiej użyteczności dostępnych modułów
nikt nie pali się do ich używania… Tymczasem Galaxy S7 Samsunga
– wyposażony w szereg „tylko trochę lepszych od poprzednika”
rozwiązań w postaci większej baterii, wodoodporności czy złącza kart
pamięci – jest najbardziej pożądanym smartfonem świata.

Pora
na podsumowanie. Dziś branża IT przypomina grupę ludzi na brzegu wartkiego
strumienia, śmiejących się z tych, którzy próbowali przez niego przejść,
pośliznęli się na kamieniach i mokrzy gramolą się z powrotem na
brzeg. Ten śmiech nie potrwa długo, bo za ich plecami coraz wyżej buchają
płomienie. Za chwilę wszyscy będą musieli spróbować przejść przez strumień.
Albo zginąć.

 

Autor jest redaktorem
naczelnym miesięcznika CHIP.