Steve Jobs po niezbyt długiej przyjaźni z Google’em oskarżył firmę Page’a i Brina o kradzież mobilnego systemu operacyjnego. Trzeba przyznać, że nie przebierał w słowach: „Zniszczę system Android, bo to kradziony produkt. Jestem gotów rozpętać wojnę termojądrową, aby to zrobić. Poświęcę swoje ostatnie tchnienie i ostatniego centa z 40-miliardowego majątku Apple’a”.

Co ciekawe, choć były szef Apple’a oskarżał o plagiat wielu konkurentów, w tym także Microsoft, sam nie był bez grzechu. Kiedy po Androida sięgnął Samsung, Jobs skierował swoje ataki przeciwko Koreańczykom. Wybuchła wojna patentowa między Samsungiem i Apple’em. Obaj producenci zaczęli się wzajemnie oskarżać o wykradanie lub kopiowanie pomysłów i podgrzewać atmosferę. Znamienna jest reakcja jednego z adwokatów, obserwującego kadrę menedżerską obu firm w trakcie procesów: „Na zewnątrz rzeczywiście wyglądało to jak dramatyczna walka dwóch koncernów o swoje prawa, tymczasem temperatura sporu wcale nie była aż tak wysoka, jak wynikało to z relacji mediów”. Prawda jest taka, że Apple nie mógłby istnieć bez Samsunga i na odwrót. Warto przypomnieć, że firmy mniej lub bardziej ściśle współpracują ze sobą od 2005 r., kiedy to Apple zaczął kupować od Samsunga pamięci flash do iPodów.

Niedawno dziennikarze „Wall Street Journal” wyliczyli, że wartość komponentów pochodzących od Samsunga w jednym iPhonie X wynosi 110 dol. Najdroższy jest wyświetlacz OLED – Apple płaci Koreańczykom za sztukę aż 70 dol. Według szacunków Counterpoint Technology Market Research do 2019 r. Apple sprzeda 130 mln sztuk iPhone’a X. Jeśli prognozy się sprawdzą, do kasy Samsunga wpłynie więc 14,3 mld dol. pochodzących ze skarbca w Cupertino. Niektórzy analitycy spekulują, że koreański producent może uzyskać większe profity ze sprzedaży najnowszego modelu smartfona Apple niż własnego Galaxy S8. Agencje badawcze przewidują bowiem, że Samsung sprzeda 50 mln szt. sztandarowego telefonu, zarabiając na każdym  nieco ponad 200 dol.

Wprawdzie przedstawiciele koncernu z Cupertino wspominają o możliwości zakupu wyświetlaczy OLED od LG, ale na razie nie podpisali żadnego kontraktu. Są też oczywiście inni dostawcy – Foxconn Technology, a właściwie należąca do niego spółka Sharp, a także Japan Display.

Na razie jednak, jak widać, „śmiertelni wrogowie” nie mają nic przeciwko kooperacji i chętnie dzielą się fruktami. „Termojądrowa wojna” nie uszczupla też ich budżetów, wręcz przeciwnie. Zresztą to, co dzieje się wokół Apple’a i Samsunga, coraz bardziej przypomina klasyczną ustawkę. Całą zabawę mogą popsuć producenci z Chin, którzy znajdują się tuż za plecami obu gigantów. Prawdziwa wojna, która może zburzyć istniejący ład, właśnie się zbliża.