Są tematy, których poruszać nie warto ze względu na duże prawdopodobieństwo niezrozumienia, a nawet hejtu. Tak właśnie bywa w przypadku kwestii ocierających się o poprawność polityczną. A taką właśnie kwestię chcę poruszyć, bo mnie już po prostu szlag trafia. Trafia mnie, bo ewidentnie pod płaszczykiem praw kobiet ktoś kobietom robi krzywdę. A pod pozorem okazywania im szacunku, tego szacunku je pozbawia. Krótko mówiąc drażni mnie założenie, a priori, że w organizacjach, czy to w firmach czy w urzędach, określony odsetek stanowisk powinien przypadać kobietom, a określony mężczyznom. I już nie chcę się wdawać w dyskusję, co w takim razie z tzw. osobami niebinarnymi, bo parytety to w ogóle zły pomysł, choć modny i można go spożytkować na potrzeby jakiejś kampanii wizerunkowej. Tylko co dalej?

No właśnie, co dalej? Już zaczyna się otwarcie mówić o ustawionych rekrutacjach, na które na siłę doprasza się panie, jeśli aplikacje złożyli sami mężczyźni. Chodzi oczywiście o to, żeby nikt w takiej sytuacji nie zarzucił firmie, że najwyraźniej odrzuciła wszystkie damskie CV i to zapewne z pobudek szowinistycznych. Już teraz kobiety podobno spotykają się z pytaniami w rodzaju: „A co tu robisz dziewczynko, parytety czy tatuś w zarządzie?”. Normą staje się tzw. dyskryminacja pozytywna w rodzaju programu stypendialnego dla maturzystek prowadzonego przez Intela. Żaden młody mężczyzna, nawet najzdolniejszy, z tego programu nie skorzysta. Z kolei UMCS zdecydował o wprowadzeniu dodatkowych punktów dla kandydatów płci żeńskiej i jestem ciekawy, co będzie, jak jakiś chłopak powie, że czuje się kobietą. Jeszcze dalej poszedł w swoim zapale Uniwersytet Techniczny w Eindhoven, który na stanowiskach naukowych zamierza zatrudniać wyłącznie panie. Trzeba przyznać, że konserwatywnie na tym tle wypada Irlandia, w której na kierunkach technicznych skromne 20 miejsc profesorskich ma być zagwarantowane wyłącznie dla kobiet – i to niezależnie od wyników uzyskiwanych przez nie w projektach badawczych! Powiedzcie sami, czy nie jest to dla kobiet obraźliwe? Czy kobiety są kandydatkami, studentkami i pracownikami specjalnej troski?

Osobiście jestem przekonany, zresztą widzę to na co dzień, także we własnym otoczeniu – firmowym i domowym, że kobiety świetnie sobie dają radę bez „legislacyjnych sterydów”. A jeśli chodzi o Polki, to w światowych i europejskich rankingach dotyczących wykształcenia czy przedsiębiorczości, wypadają znakomicie, regularnie plasując się w ścisłej czołówce. Nie płeć bowiem, a kompetencje się liczą. Bardzo proszę, żebyśmy tego nie zepsuli.

Ech, to teraz mi się dostanie…