CRN
Podobno z tarasu pańskiego domu w Hiszpanii widać Afrykę?

Krzysztof
Musiał
Zgadza się, ale tylko w czasie najpiękniejszych bezchmurnych
dni, kiedy jest dobra widoczność.

 

CRN
Mieszka pan na Gibraltarze?

Krzysztof
Musiał
Mieszkam niedaleko Gibraltaru, około 60 km od Afryki.
W piękne dni widzę cały łańcuch afrykańskich gór Rif, które są położone
100 km od mojego domu. Pokrywają cały horyzont. Cudowny, wręcz magiczny
widok.

 

CRN
Ma pan również ciekawych sąsiadów, jak chociażby rodzina szacha Iranu Rezy
Pahlawiego?

Krzysztof
Musiał
To rezydencja należąca do Farah Pahlavi, jego trzeciej żony,
która przyjeżdża tam kilka razy w roku ze swojego domu pod Nowym Jorkiem.
W Hiszpanii natomiast na stałe mieszka jej zięć z dwiema żonami. To
jest mój faktyczny sąsiad, choć sąsiad to chyba za dużo powiedziane. Te
posiadłości są bardzo rozległe i nie ma mowy o sąsiedztwie typu płot
w płot.

 

CRN
Miasteczko, w którym pan mieszka, nie jest zwyczajne, zwłaszcza dla
miłośnika opery, będącej pana drugą miłością obok malarstwa…

Krzysztof
Musiał
Tak, w naszym miasteczku mieszkała Carmen. Ta właśnie,
słynna operowa Carmen, która urzędowała tam razem ze swoimi rozbójnikami,
a potem przeniosła się do Sewilli.

 

CRN
Dlaczego wybrał pan akurat Hiszpanię?

Krzysztof
Musiał
Uwielbiam słońce, a w Polsce pogoda zwykle jest
przygnębiająca.

 

CRN
Rozumiem, ale przecież bliżej jest do Toskanii, gdzie organizuje pan polskim
artystom piękne plenery. Dlaczego nie zamieszkał pan właśnie tam?

Krzysztof
Musiał
Bo mają mokre i naprawdę chłodne zimy. Gdyby przez cały rok
było tam tak wspaniale jak w lecie, w życiu nie zamieniłbym Toskanii
na nic innego.

 

CRN
Przy pańskim nazwisku zanotowałem sobie: rentier, miłośnik sztuki, pilot. Czy
coś przeoczyłem?

Krzysztof Musiał
Nie. Z tym że wprawdzie mam licencję pilota, ale nie latam, bo mieszkam
dość daleko od lotnisk i byłoby to kłopotliwe. Poza tym tak bardzo
wciągnąłem się w tworzenie kolekcji sztuki polskiej, że inne hobby poszły
w odstawkę.

 

CRN
Zanim przejdziemy do sztuki, chciałbym wrócić do początków pana kariery
biznesowej. Zaczęło się od wyjazdów zagranicznych.

Krzysztof
Musiał
Tak, podczas studiów wszystkie wakacje spędzałem w Szwecji,
Danii, Berlinie Zachodnim. Uwielbiałem podróżować.

 

CRN
W czasach PRL-u nie było to takie proste. Czy wymagało to od pana jakichś
specjalnych zabiegów?

Krzysztof
Musiał
Jeśli ktoś był działaczem podziemia, to mógł mieć problemy. Mnie
to nie dotyczyło, bo od polityki trzymałem się jak najdalej. Jedyna organizacja,
do której kiedykolwiek należałem, to stowarzyszenie pilotów amerykańskich.
A więc same wyjazdy nie stanowiły problemu. Kłopotliwe było zdobycie
pieniędzy, żeby mieć się z czego utrzymać na takim wyjeździe. Byłem
studentem, więc nie miałem zarobków. Dlatego na przykład podczas pierwszego
wyjazdu do Szwecji zmywałem naczynia w kafeterii uniwersyteckiej. Łapałem
też dorywcze prace w schroniskach młodzieżowych.

 

CRN Dość szybko jednak zdobył pan niezależność
finansową. Jak to możliwe?

Krzysztof
Musiał
Gdzieś na początku studiów nawiązałem kontakt z człowiekiem,
który do dzisiaj jest radiowym guru w Danii. Prowadził wtedy audycje
o muzyce rockowej. Wpadł na pomysł, żebym podsyłał mu płyty zespołów zza
żelaznej kurtyny. Chciał puszczać je słuchaczom w Danii, którzy nie mieli
zielonego pojęcia, jak wyglądała polska scena muzyczna. Duńskie radio płaciło
mi za te materiały na takich zasadach jak innym duńskim redaktorom. Dlatego już
wtedy miałem zagraniczne konto i niezłe dochody.

 

CRN …i
nieograniczony dostęp do zachodniej muzyki. Korzystał pan z tego?

Krzysztof Musiał Oczywiście, że korzystałem.
Przysyłali mi płyty, z którymi chodziłem do audycji muzycznych
prowadzonych w Trójce przez Marka Gaszyńskiego. Wyszło na to, że
puszczałem polską muzykę w Danii, a duńską u nas. W pewnym
momencie byłem nawet akredytowanym dziennikarzem tamtejszego radia
w Polsce. Dlatego miałem pieniądze i mogłem wyjeżdżać na dwa, trzy
miesiące do Szwecji, Danii czy Niemiec i zwiedzać te kraje.

 

CRN To
trochę tłumaczy, dlaczego założył pan ABC Datę w Berlinie, a nie
w Polsce. Jednak nadal do końca tego nie rozumiem.

Krzysztof
Musiał
ABC Datę założyłem w Bonn, a w Berlinie działał
jej oddział. Mieszkałem wtedy w Niemczech, pracowałem w firmie Star
i dlatego zacząłem wysyłać ich drukarki do Polski. ABC Datę do kraju
przeniosłem dopiero po roku 1990, a więc po zmianach politycznych
i gospodarczych.

 

CRN Pierwsze
lata to był kokosowy interes?

Krzysztof
Musiał
Generalnie w tamtych czasach było tak, że Polacy
przyjeżdżali do Niemiec, gdzie kupowali sprzęt elektroniczny, za który
w Polsce firmy państwowe płaciły im z przebitką dziesięcio-,
a nawet dwudziestokrotną. Na takiej zasadzie funkcjonował na przykład
Prokom, który – nawiasem mówiąc – był moim pierwszym serwisantem w Polsce.
Tak zaczęła się kariera pana Ryszarda Krauze (śmiech).

 

CRN A
właściwie dlaczego odszedł pan z firmy, przed którą były znakomite
perspektywy? Po prostu realizował pan rentierski scenariusz?

Krzysztof
Musiał
Tak było. Założyłem sobie kiedyś, że życie zawodowe zakończę
w wieku około 50 lat. Jednak do odejścia z ABC Daty bardzo przyczynił
się fakt, że nie mogłem dogadać się z niemieckimi właścicielami.
Traktowali nas jak lokalnych dzikusów, mieli swoje pomysły, a nasze
uważali za niepoważne. Dobrym przykładem jest Interlink, który w Polsce
osiągał znakomite wyniki, a oni chcieli, żebyśmy z niego zrezygnowali
i korzystali z ich systemu. Przy czym generował on zaledwie jedną
piątą obrotów Interlinka i nie miał połowy potrzebnych funkcjonalności! Z takimi
sytuacjami borykałem się bez przerwy. W pewnym momencie uznałem, że mam
dość.

 

CRN Zostawmy
biznes i przejdźmy do pana obecnej pasji. Stworzył pan największą prywatną
kolekcję sztuki polskiej. Co łączy te dzieła?

Krzysztof
Musiał
Skoncentrowałem się na sztuce polskiej z ostatnich 150 lat.
Moją ambicją było stworzenie kolekcji, która będzie odzwierciedlać wszystkie
nurty z tego okresu.

 

CRN
Ile w tym pasji, a ile biznesu?

Krzysztof
Musiał
To przede wszystkim zamiłowanie, ale nie można uciec od aspektu
inwestycyjnego, kiedy wydaje się 20 – 30 mln zł. Nie chodzi
o to, żeby te pieniądze roztrwonić, ale żeby ich nie stracić. Trzeba być
kompletnym szaleńcem, żeby wydawać tak duże sumy bez jakiegoś krytycznego
spojrzenia na całość. W tym kontekście to inwestycja, ale przy tym ogromna
pasja. Zresztą nie tylko do malarstwa, ale także do opery.

 

CRN
Zdaje się, że jest pan nawet donatorem Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

Krzysztof
Musiał
Tak, byłem jednym z ważnych donatorów. Teraz nie mam już na
to czasu. Tym bardziej że latanie do Stanów stało się niezwykle uciążliwe przez
te wszystkie kontrole antyterrorystyczne. Dawniej było to prostsze. Zwłaszcza
kiedy latały concorde’y. Wtedy mogłem wyjść o 16 z ABC Daty, wsiąść
o 17 w samolot do Londynu, skąd miałem zaledwie 3,5 godziny lotu do
Nowego Jorku, gdzie lądowałem o 17 lokalnego czasu. Akurat, żeby zdążyć na
spektakl. A zatem mogłem po wyjściu z pracy udać się na wieczorną
operę, która była na innym kontynencie!

 

CRN Czym
kieruje się pan przy kupowaniu obrazów? Znanymi nazwiskami?

Krzysztof Musiał
Bardziej zwracam uwagę na same obrazy czy rzeźby, a znacznie mniej na
znane nazwiska. Dzięki temu mogę poszczycić się tym, że wprowadziłem „na
salony” mniej znanych artystów, których wcześniej krytycy nie dostrzegali czy
nie doceniali. Bywa tak, że jadę na wernisaż bardzo znanego artysty
i żaden obraz mi się nie podoba. Tak było na przykład jakiś czas temu na
wystawie Sasnala w Zurychu.

 

CRN
Jakich artystów ceni pan szczególnie?

Krzysztof
Musiał
Eugeniusza Zaka, Olgę Boznańską, Tadeusza Dominika, Wojciecha
Fangora, a zwłaszcza Leona Tarasewicza.

 

CRN Gdzie
trzyma pan setki swoich obrazów?

Krzysztof Musiał Część
moich dzieł znajduje się w muzealnych depozytach. Najbardziej dumny jestem
ze stałej wystawy, którą przygotowało Muzeum Miasta Łodzi. To pierwsza sytuacja
w Polsce, żeby prywatna kolekcja miała stałą ekspozycję w państwowym
muzeum. Specjalnie dla moich obrazów przygotowano i pięknie wyremontowano
skrzydło Pałacu Poznańskich. To była duża inwestycja, za państwowe pieniądze.
Zostały dobrze wydane, bo kolekcja ma naprawdę dużą wartość
estetyczno-poznawczą. Oczywiście nie pobieram żadnych opłat za przekazanie tych
dzieł miastu w celach wystawowych. Zachęcam wszystkich do odwiedzin.

 

CRN Czy
sztuka to dobra inwestycja? Na przykład dla naszych czytelników. Zachęcałby ich
pan do tego?

Krzysztof
Musiał
Pod warunkiem że najpierw choć trochę poznają ten rynek bądź
znajdą dobrego doradcę. Z biegiem lat ceny polskich dzieł sztuki będą szły
w górę. W Polsce sztuka jest wciąż dużo tańsza niż na Zachodzie.
Dlatego właśnie nie jest tam popularna, bo trudno zrobić na niej duży biznes.

 

CRN Jakiego
zwrotu z inwestycji można się spodziewać?

Krzysztof
Musiał
To zależy. Prace pewnego artysty, które kupiłem 10 lat temu,
podrożały około 30 razy. Jeden z obrazów, na który wydałem kiedyś
6 tys. złotych, sprzedałem niedawno za 30 tysięcy euro.

 

CRN
Nie ma natomiast takich dzieł, które tanieją o 30 razy…

Krzysztof
Musiał
Czasami obrazy tanieją, ale nie więcej niż 20
– 30 proc.

 

CRN
Jakie są pana cele na najbliższe lata?

Krzysztof
Musiał
Zajmuję się teraz budową hotelu butikowego na Bali. To cudowna
wyspa kultury i artystów. Tam niemal każdy maluje, i to na wysokim
poziomie. Dlatego swojego czasu zainteresowałem się sztuką balijską oraz
indonezyjską. Mam bardzo ciekawą kolekcję, którą będę w przyszłym roku
prezentował w Polsce.