CRN Czy przed decyzją o wejściu Komputronika w sanację zwróciłeś się z prośbą o jakąś radę do Piotra Bielińskiego? W końcu jako pierwszy w branży skorzystał z tej możliwości…  

Wojciech Buczkowski Nie, nie było absolutnie czasu. Konieczność skorzystania z tej procedury była dla nas pełnym zaskoczeniem. W drugiej połowie marca Piotr zadzwonił do mnie i rzeczywiście zaoferował swoją pomoc. Dopiero ostatnio udało nam się spotkać i wymienić spostrzeżeniami dotyczącymi sytuacji naszych firm. W Komputroniku od samego początku procesu sanacyjnego współpracujemy z czołowym specjalistą w tej dziedzinie, panem dr. Patrykiem Filipiakiem z kancelarii Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja. Patryk Filipiak oraz jego partner z kancelarii brali bezpośredni udział w tworzeniu polskiego prawa restrukturyzacyjnego i doskonale znają wynikające z tego procesu procedury prawne. Dysponujemy więc, w naszej ocenie, najlepszym możliwym wsparciem. Nasza współpraca jest bardzo dobra, konstruktywna i daje dobre efekty, co wyraźnie widać po sześciu miesiącach trwania sanacji. 

We wrześniu pokazaliście swój plan restrukturyzacyjny. Jakie są pierwsze reakcje wierzycieli?   

Do tej pory odbyło się kilka spotkań, podczas których przedstawialiśmy wypracowaną wspólnie z naszym zarządcą strategię uzdrowienia firmy. Oczywiście czeka nas jeszcze wiele uzgodnień w ramach oficjalnej procedury współpracy z Radą Wierzycieli. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość, a przed nami wiele dyskusji i potencjalnych zmian naszych planów.  

Ilu wierzycieli musi się zgodzić na układ, żeby mógł on zostać przyjęty i dalej zatwierdzony przez właściwy sąd?

Wystarczające będzie porozumienie z czterema finansującymi nas bankami i naszym ubezpieczycielem. To gwarantuje nam ponad 2/3 głosów wszystkich wierzycieli w ujęciu wartościowym. 

Jak dużo musicie spłacić? 

Nasze zobowiązania są nadal uzgadniane, bardzo szacunkowo wynoszą około 280-290 mln zł. Zgodnie z realizowanym przez spółkę planem, w ciągu najbliższych pięciu lat będziemy generować coraz większe zyski, co może w pewnym momencie nawet przyspieszyć spłatę długów. Cieszę się, że pomimo trudnej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, nasi partnerzy biznesowi, w ogromnej większości, nie odwrócili się od nas. Podczas wielu rozmów wyjaśniliśmy im przyczyny wejścia naszej firmy w sanację, co spotkało się ze zrozumieniem, a przede wszystkim niemal wszędzie podjęto decyzję o podtrzymaniu współpracy z Grupą Komputronik. Analizując strukturę zadłużenia, nasze zobowiązania wobec producentów sprzętu i innych dostawców są mniejsze niż te wobec banków. 

Jak zatem wygląda wasza propozycja spłaty zadłużenia?

Za wcześnie na takie deklaracje. Propozycje układowe są wypadkową naszych zdolności do wypracowywania dodatnich przepływów finansowych oraz uzgodnień z najważniejszymi wierzycielami. Zarządca jednak twardo wskazuje, że jest gotów znacząco zmniejszyć redukcję dla tych dostawców, którzy zdecydują się na udzielenie nam niezabezpieczonego limitu kredytu kupieckiego, w wysokości i na warunkach adekwatnych do wspólnie realizowanego biznesu. Cieszy nas to, że część dostawców nadal nam ufa i dalej utrzymuje dla nas limity kredytu kupieckiego. Nie ma to fundamentalnego wpływu na nasze przepływy pieniężne, stanowi jednak bardzo ważny gest. Gest, który bardzo doceniamy i który będzie na długo zapamiętany.

Cieszyć mogą też wyniki, które wyglądają całkiem nieźle.   

W ostatnich miesiącach obserwujemy zdecydowaną poprawę naszych wyników finansowych. W efekcie wprowadzonych istotnych zmian w poziomie ponoszonych kosztów stałych, mniejszego spadku przychodów, niż był początkowo zakładany oraz uzyskania wyższej przeciętnej marży, w drugim kwartale osiągnęliśmy analogiczny dochód ze sprzedaży towarów i usług jak w roku ubiegłym, czyli około 30 mln zł. Przyznaję jednak, że w ubiegłym roku nasze wyniki finansowe w tym samym kwartale były bardzo słabe – prowadziliśmy wymuszone wyprzedaże, w krótkim czasie musieliśmy zredukować wartość magazynu o ponad 60 mln zł. Szacujemy, że osiągnięte wyniki pozwolą nam wygenerować ponad 4 mln zł zysku netto. W bieżącym kwartale radzimy sobie także całkiem dobrze. W mojej ocenie mamy szansę zapracować na niezłe wyniki finansowe. Podobnie dobre nastroje panują w odniesieniu do kolejnych kwartałów. To wynik ogromnej dyscypliny kosztowej i ciągłych starań o uzyskanie najlepszych zwrotów z zainwestowanych, ograniczonych jednak, zasobów finansowych w poszczególne segmenty naszego biznesu.

Macie przy tym mocne wsparcie w osobie nowego dyrektora finansowego. Czemu konkretnie ma służyć ta zmiana? 

Krzysztof Nowak, nasz dotychczasowy dyrektor finansowy i członek zarządu, został zmuszony do zmniejszenia swojej roli w Grupie jeszcze w październiku ubiegłego roku. Jest to spowodowane jego względami osobistymi. Dla nas wszystkich był i jest to wyjątkowo angażujący okres, działania optymalizacyjne w naszej firmie rozpoczęliśmy na długo przed wejściem w sanację, one trwają nadal, a przed nami nadal ogrom wyzwań. Czasem nie jesteśmy w stanie przeskoczyć pewnych ograniczeń. Proces rekrutacji nowego CFO był wieloetapowy. Finalnie, spośród wąskiego grona kandydatów zdecydowaliśmy się wybrać pana Jarosława Szalińskiego. Zdecydowało o tym, poza znakomitymi kwalifikacjami zawodowymi, jego ogromne doświadczenie we wspieraniu w obszarze finansowym i operacyjnym wielu dużych podmiotów, także znacznie większych od Grupy Komputronik.

Wracając do początków całej tej „afery”, mogłeś spodziewać się, że taka bomba może wybuchnąć, bo branża IT siedziała na niej od dawna. Czy przygotowałeś się na taki rozwój wydarzeń? 

Zawsze działamy w oparciu o różne scenariusze, czego zresztą wymaga od nas KNF i GPW, ale też banki i ubezpieczyciele. Podejmując strategiczne decyzje biznesowe tworzymy plan A, plan B, a zwykle też C. I przyznam szczerze, że negatywna decyzja organu podatkowego była dla nas najmniej prawdopodobnym scenariuszem ze wszystkich – to był scenariusz D. W zasadzie brany pod uwagę, ale tak nierealistyczny… Opinie merytoryczne ekspertów nie pozostawiały wątpliwości, że z poszanowaniem prawa nie można wydać wobec nas negatywnej decyzji.

W naszej branży wydaje się akurat bardziej prawdopodobny niż mniej…  

Niekoniecznie. Wszystkie sprawy finansowe, podatkowe i wszelkie rozliczenia od lat prowadzimy wyjątkowo skrupulatnie, transparentnie i przestrzegamy rygorystycznych procedur w tym zakresie. Dlatego mamy powody by uważać, że negatywna decyzja urzędnika jest nie tylko błędna, ale też rażąco krzywdząca. Od samego początku ta kontrola nie przebiegała tak jak powinna. Była nieustannie przedłużana, wielokrotnie i zdaje się bez wystarczającego uzasadnienia sprawdzano kolejne dokumenty i żądano od nas komentarza do działań nieznanych nam podmiotów. Mam wrażenie, że sprawa swoim poziomem komplikacji przerosła urzędników zamiejscowego oddziału poznańskiego Urzędu Celno-Skarbowego. Co ważne, na pewnym etapie kontroli, zwróciłem się w jej kontekście do Ministerstwa Finansów o objęcie jej specjalnym nadzorem, bo byłem i jestem pewien, że Komputronik działał zgodnie z prawem. Wskazałem ministerstwu negatywne skutki gospodarcze, jakie może nieść ze sobą błędna decyzja w tej sprawie, która po latach może zostać uznana przez sądy za wadliwą. Niestety, bardzo często prawomocny wyrok sądu z punktu widzenia przedsiębiorcy zapada za późno, a skutków decyzji urzędnika nie da się cofnąć. 

Jaka była opinia resortu finansów? 

Analizujący naszą sprawę eksperci uznali, że nie ma podstaw do wydania negatywnej decyzji podatkowej w naszej sprawie. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że decyzja powinna być dla nas pozytywna. Niestety wiemy już, że zamiejscowy oddział skarbówki, dla którego ta sprawa była olbrzymia i wygenerowała przez prawie sześć lat wielki koszty, podjął nieprofesjonalną decyzję. Zdaniem moim i naszych ekspertów, pani urzędnik, która wydała tę decyzję, powinna mieć świadomość, że w ten sposób może zniszczyć dużą, polską firmę. Niestety uznawano, że jeśli firma robi ponad dwa miliardy obrotu to może sobie pozwolić na zapłatę kilkudziesięciu milionów VAT-u, właściwie w imieniu podmiotów, które oszukały polskie państwo, ale które nam nie są i nigdy nie były znane. Urzędniczka nie dała wiary naszym wyjaśnieniom, że jej decyzja będzie katastrofalna, a jej odpowiedź: „Najwyżej Izba wam uchyli” świadczy o niezrozumieniu mechanizmów rynkowych.

Co się działo po pierwszym szoku? Od razu podjęliście decyzję o sanacji? 

W celu ochrony interesów spółek, a także pracowników, współpracowników i wierzycieli, złożyliśmy wniosek o rozpoczęcie postępowania sanacyjnego, które pozwoliło nam ustabilizować naszą sytuację, a także umożliwiło prowadzenie względnie normalnej działalności. Czasu na działanie mieliśmy bardzo mało. W ciągu kilkudziesięciu godzin musieliśmy zebrać wszystkie niezbędne dokumenty pokazujące kondycję obu spółek i złożyć je wraz z wnioskiem do właściwego sądu. Udało nam się to zrobić 2 marca. Dzień później, gdy informacja o tym dotarła do banków, ich przedstawiciele zapewniali nas o wsparciu, o chęci kontynuacji finansowania, ale pod warunkiem wycofania przez nas wniosku o sanację. Wierząc w ich dobre intencje, złożyliśmy wniosek o wycofanie wniosku o sanację, jednocześnie spłacając bieżące raty kredytów o wartości 10 mln zł. Niestety, pomimo podjętych przez nas działań, banki nie przedstawiły nam żadnego oficjalnego, pisemnego dokumentu gwarantującego utrzymanie finansowania naszej działalności. Nasi prawnicy i doradcy zasygnalizowali nam, że bez takiego zapewnienia nasza przyszłość może być niepewna. Ostatecznie, w dniu 5 marca zmieniliśmy wcześniejsze decyzje i nadaliśmy ponownie bieg wnioskowi o otwarcie postępowania sanacyjnego. Zdecydowaliśmy się skorzystać z parasola ochronnego, który pozwala na uzdrowienie działalności danego podmiotu.

Są i dobre wiadomości: w czerwcu otrzymaliście pozytywny wynik kontroli rozliczeń podatku VAT za okres styczeń-wrzesień 2017. Co różni tę kontrolę od tej feralnej?  

Tylko jej wynik, bo w obydwu okresach korzystaliśmy z tych samych procedur i standardów. Za jeden okres, z 2017 roku, otrzymaliśmy opinię pozytywną, niemal laurkę od urzędników, która potwierdzała najwyższe standardy, prawidłowość rozliczeń i żadnych zastrzeżeń, a za 2014 rok negatywną. Czyli te same standardy dochowania należytej staranności, ale dwie podobne sprawy i… dwa różne wyniki. 

A na jakim etapie jesteście z decyzją za okres marzec – maj 2014? 

Odwołaliśmy się od niej w terminie i czekamy na dalszy ciąg. Wierzę, że ostatecznie Izba Administracji Skarbowej uchyli decyzję UCS.

„Nie mogliśmy czekać z założonymi rękami na rozstrzygnięcia fiskusa, dlatego postanowiliśmy wprowadzić środki zaradcze, które poprawiły nasze wyniki finansowe, aczkolwiek redukowały one szanse na szybki powrót na ścieżkę wzrostu” – tak powiedziałeś w jednym z wywiadów. Co to za środki zaradcze?   

Zdefiniowaliśmy ofertę w ramach dwóch grup kategorii produktowych: produktów strategicznych, w których chcieliśmy mieć wysoki udział rynkowy, oraz innych, ale wyjątkowo dla nas rentownych. One się oczywiście częściowo ze sobą pokrywają. Pozostałe kategorie, z których utrzymania w ofercie zrezygnowaliśmy, zaczęliśmy wyprzedawać. Jednocześnie, wraz z zarządcą określiliśmy plan działań restrukturyzacyjnych, który skutecznie realizujemy, dosłownie od pierwszych dni otwarcia postępowania sanacyjnego.

Na jakie grupy towarowe zamierzacie postawić w kolejnych miesiącach i latach?

Przede wszystkim na klasyczne IT, z którego wyrośliśmy i na którym się bardzo dobrze znamy. Poza tym na wearables, całą kategorię GSM, małe AGD, a także na rosnące kategorie zaliczane do smart home i smart office. Bardzo mocno stawiamy na rozwój oferty usług, nie tylko finansowych, ale także związanych z prekonfiguracją, preinstalacją, utrzymaniem bieżącym i serwisem pogwarancyjnym. Dotyczący to kompleksowych ekosystemów cyfrowych, wykorzystywanych zarówno w domu i w biurze. Przykładowo, zamiast własnego informatyka w firmie, można u nas wykupić wsparcie IT, na przykład pakiet 50 godzin w ciągu roku, do wykorzystania w dowolnym momencie. Mamy dobrze zorganizowany helpdesk i całą siatkę serwisantów. W tym obszarze pracuje kilkadziesiąt osób będących pracownikami Grupy Komputronik, ale dysponujemy także zasobami specjalistów rozproszonych po całej Polsce – pracowników ogólnopolskiej sieci Komputronik. Potencjał zwiększenia skali oferowanych usług jest duży i nie wymaga dodatkowych inwestycji. W ciągu pięciu najbliższych lat nasze dochody z usług mają osiągnąć 30-procentowy udział w całkowitym strumieniu generowanych zysków.

A co będzie dalej z waszą siecią franczyzową? 

Nasi partnerzy stanowią często lokalne centra kompetencyjno-handlowe z szeroko rozumianej branży IT. W czasie lockdownu wręcz zyskały na znaczeniu. Są w 90 proc. zlokalizowane w pomieszczeniach dostępnych „od ulicy”, a nie w galeriach handlowych, więc pomimo rządowych obostrzeń działały przez cały czas, bez przeszkód administracyjnych. Często były to jedyne, w tym czasie otwarte sklepy z elektroniką w danej miejscowości. Dużo więc skorzystały na tym, że lokalni klienci – domowi i biznesowi – musieli szybko przejść cyfrową transformację. Będziemy dalej zacieśniać współpracę z naszymi partnerami, między innymi kładąc duży nacisk na oferowanie usług. Właśnie dlatego Marcin Mordak, który był do tej pory dyrektorem odpowiedzialnym za rozwój usług, został szefem sprzedaży całej sieci działającej pod marką Komputronik. Jeśli chodzi o nasze własne salony, to planujemy systematyczne i zaplanowane wyjście z klasycznych galerii handlowych na rzecz lokowania naszych placówek w punktach łatwo dostępnych z ulicy. To z myślą o zmieniających się oczekiwaniach klientów, którzy coraz częściej chcą umówić się na określony termin, w którym zapewnimy im optymalne warunki sanitarne i w pełni poświęcimy uwagę ich potrzebom. Udzielamy fachowych porad, angażujemy się w projektowanie, budowę i eksploatację cyfrowych ekosystemów dla domów i firm. To wydaje się stanowić przyszłość naszej sieci sklepów.

Rozmawiał Tomasz Gołębiowski