Już bez mała rok mija od momentu, kiedy to cała ludzkość zaczęła borykać się z pandemią wirusa SARS-CoV-2 i jej skutkami. W zasadzie wychodzi to jej słabo. I tu uwaga metodyczna, którą warto poczynić, choćby tylko dla właściwej komunikacji: ten wirus to SARS-CoV-2, a nie COVID-19. COVID-19 to choroba płuc objawiająca się ich ciężką niewydolnością oddechową wywołaną tymże wirusem, a nie wirus! Bądźmy poprawni i w tym obszarze. Ale wróćmy do borykania się i poprzedniego roku, który minął, jak to on: za szybko i bez sensu.

Zresztą, pytanie czy 366 dni (bo 2020 był rokiem przestępnym) to dużo, czy mało pozostawmy filozofom. Jedno jest pewne: rok dla ludzi w wieku średnim to tylko rocznik, jakiś znacznik, tag dla towarzyszących temu osobnikowi w jego życiu zdarzeń. Zupełnie inaczej ma się sprawa z maluchami i seniorami. Dla nich rok, jeśli mierzyć go różnicą dobrostanu i kondycji, to przepaść. Dla najmłodszych to różnica pomiędzy byciem niemowlakiem, a dzieckiem, raczkowaniem a chodzeniem na dwóch nogach, gaworzeniem a wypowiadaniem świadomie pierwszych słów. Dla seniorów zaś to różnica pomiędzy byciem zdrowym a chorym, samodzielnym a uzależnionym od pomocy innych, czy wreszcie byciem aktywnym a wylądowaniem na marginesie aktywności społecznych.

SARS-CoV-2 wywarł i wywiera piętno na wszystkich tych obszarach. Otóż, jeśli komuś ta informacja umknęła (czyli owe charakterystyczne twitterowe ICYMI),w roku 2020 w naszym kraju zmarło o ponad 70 tysięcy osób więcej niż wyniosła wieloletnia średnia i liczba zgonów z roku 2019, która niewiele od tej średniej odbiega. ZUS, nasz róg Amaltei dla emerytów, przyznał w ubiegłym roku zaledwie 200 tysięcy nowych świadczeń emerytalnych, podczas gdy w latach wcześniejszych ten sam wskaźnik wahał się w przedziale pomiędzy 400 a 500 tys. Oczywiście w jakimś stopniu owa podwyższona śmiertelność ma na to wpływ. A w zasadzie ma ona wpływ w całości, choć nie jest jedynym czynnikiem sprawczym tej różnicy. W ZUS-ie pozostaje 15,5 miliona świadczeniobiorców, przy ich wzroście za ostatni rok o 55 tysięcy. Można by powiedzieć, że wzrost ten w pełni jest tworzony przez nowo przyznane świadczenia (głównie zdrowotne) osób spoza Polski, których globalna liczba przekroczyła oficjalnie 700 tysięcy.

Piszę o tym dlatego, że pandemia te zjawiska uwypukli i zmusi rządzących (obecnych czy następnych) do weryfikacji systemu emerytalnego w przyszłości. W naszej branży IT, jak też i innych, w których funkcjonowanie firm w oparciu o umowy cywilnoprawne to codzienność, nikomu nie trzeba tłumaczyć, skąd bierze się spadek średniego świadczenia emerytalnego. A to dopiero początek tego zjawiska. Z roku na rok do systemu będzie wchodzić coraz większa liczba nowych emerytów, którzy składkę emerytalną opłacali w minimalnej wysokości. Jeśli oni nie zgromadzili w swoich pończochach zasobów na dokładanie do środków przychodzących z ZUS-u na ich konto, to Państwo zderzy się z problemem strukturalnej biedy wśród seniorów i koniecznością tworzenia programów pomocowych dla tej grupy obywateli, bo nie wierzę, że jako społeczeństwo będziemy umieli wykorzystać te marnujące się w naszej gospodarce zasoby i poprzez liczniejsze zatrudnianie osób w wieku 65, czy 70+ zapobiec tym niebezpieczeństwom.

Swoją drogą dziwi mnie, jak to się dzieje, że Stanami Zjednoczonymi Ameryki może kierować prawie osiemdziesięciolatek, Kościołem rzymskokatolickim tudzież, liderem partii rządzącej w naszym kraju i najpotężniejszym decydentem jest osoba w wieku prawie 73 lat, a dziesiątki tysięcy osób w wieku przedemerytalnym chowa się pod ochroną prawa pracy nie pozwalającego na zwolnienie pracownika na 4 lata przed osiągnięciem przez niego wieku emerytalnego? Dlaczego światowym mocarstwem nr 1, najbardziej zhierarchizowaną strukturą religijną świata, do której przynależność deklaruje ponad 1 mld wiernych, liderem szóstego co do wielkości państwa Unii Europejskiej, ocierającym się o autokratyzm, może być senior z pierwszej grupy szczepionych (wedle nomenklatury naszego Ministerstwa Zdrowia), natomiast wózkiem widłowym czy działem windykacji średniej firmy, bądź czymkolwiek innym, pracownik 65+ kierować nie może?! To ci nieliczni są geniuszami, a reszta to ciemna masa? Czy może to w naszym społeczeństwie obowiązuje zły standard i paradygmat zatrudnienia seniorów, w którym czynna zawodowo osoba w starszym wieku może być co najwyżej profesorem jakiejś uczelni, księdzem proboszczem lub biskupem, bo za wiekowych pracowników wymiaru sprawiedliwości już stosowne ministerstwo się zabrało.

Ponieważ w grupie osób właściwie wykształconych (choćby tylko formalnie) i będących zwolennikami obecnej władzy, seniorów nie za dużo, to awanse otrzymują i swoją obecność na forum publicznym zaznaczają, ba! czasami stając się wyznacznikami postaw i poglądów, osobniki w wieku 30 lub najwyżej 40 lat. Najlepszą tego zjawiska egzemplifikacją jest próba obniżenia standardów i cenzusu wykształcenia w służbie dyplomatycznej i przymiarki do zniesienia wymogu wyższego wykształcenia dla kandydatów na ambasadorów. Tu mam trzy możliwe tłumaczenia przyczyny tego ruchu: a) albo wśród magistrów i inżynierów jest zbyt mało wielbicieli „dobrej zmiany”, którym obecna władza mogłaby takie stanowiska ufnie powierzyć; b) albo ludzie o wyższym wykształceniu nie są dla dzisiejszych decydentów dostatecznie dyplomatyczni, aby być dyplomatami – może im brak właściwej klasy, stylu wypowiedzi, kręgosłupa moralnego, gibkości i elastyczności postawy etc. (patrz standardy tworzone przez posłów koalicji rządzącej w Sejmie); c) albo wszyscy wyżej wykształceni w obozie rządowym już są zagospodarowani w Spółkach Skarbu Państwa, samorządach, urzędach centralnych etc. I właśnie dlatego dobierać trzeba z ludzi o wykształceniu średnim.

Sprawa wydaje się niebagatelna, bo to sprawa wykształconych i odstawionych na tor boczny seniorów. Brak ich odczuwają z reguły ci, którzy chcieliby swoje biznesy prowadzić na wysokim poziomie nie tylko operacyjnym, ale też etycznym, z dużą odpowiedzialnością społeczną, o wysokim standardzie kultury wewnętrznej. To od takich ludzi w roku 2020 otrzymałem kilka (konkretnie pięć) telefonów z prośbą o pomoc we wskazaniu osób z naszej branży i z mojego pokolenia, powiedzmy od dolnej granicy 55 lat, w celu zatrudnienia ich w różnych projektach, gdzie głównie stanowiliby zaplecze mentorskie, pomagali w wewnętrznej mediacji i komunikacji, czy uczestniczyli w edukacji młodszych menadżerów, często awansowanych na swoje pierwsze kierownicze stanowiska. Te potrzeby są realne i z mojego doświadczenia wynika, że będą coraz powszechniejsze. Sama obecność takich osób i charakterów w firmie czyni różnicę.

Natomiast nie wiem, na ile te telefony i kryjące się pod nimi potrzeby zatrudnienia doświadczonych ludzi w dzisiejszych firmach polskiego IT mają związek z nowym, obowiązującym już od roku sposobem działania, który można by określić mianem zdalnym, bądź hybrydowym. Może to on nakręca potrzebę innych rozwiązań w otoczeniu, które stało się mniej jednoznaczne i stabilne. Przecież o wiele łatwiej zarządzać zhierarchiwizowanymi, obecnymi fizycznie pod ręką ludźmi i strukturami, niż robić to w przestrzeni, którą matematycy od badania zjawisk niepewnych nazywają „fuzzy”. Może to wśród doświadczonych seniorów szukają kreatywnych i skutecznych rozwiązań swoich codziennych, ale też i strategicznych kwestii?

Oby, bo wśród krajów aspirujących do miana rozwiniętych mamy najgorsze wskaźniki obrazujące stan zaangażowania w działalność i tworzenie PKB przez osoby w wieku senioralnym. Jeśli nie mamy zamiaru tego skutecznie zmienić, to po co walczyć o szczepienie tych osób w pierwszej kolejności? Tym bardziej, że ich zachowanie przy urnie wyborczej może być chwiejne i nielojalne. Może rzeczywiście ważniejsi dla rządzących są policjanci, prokuratorzy i administracja? A pieniędzy (w razie ich braku) się dodrukuje, przecież nie będzie nas UE ścigać za złamanie dyscypliny finansów publicznych, czy poziom zadłużenia budżetu państwa – po pierwsze inni łamią dyscyplinę bardziej, a po wtóre my i tak z UE mamy na pieńku, więc jeden więcej temat na agendzie sporu czy jeden mniej, cóż to za różnica? Może niebawem ten przypadek do rozwiązania dostanie jakiś młody adept dyplomacji, powiedzmy po technikum cukierniczym czy szkole lalkarskiej? Na pewno da radę! A i jeszcze jedno, najważniejsze: nie będzie z nikim rozmawiał po niemiecku! A jakiś senior, nie daj Boże, dobrze i dość dawno wykształcony jeszcze by coś chlapnął i byłaby poruta. Z takimi to tylko same kłopoty.