Prywatnym funduszom jest więc trudniej pozyskać chętnych do inwestowania?

Oczywiście. Fundusz prywatny musi znaleźć osoby, które powierzą mu swoje pieniądze. W Polsce, gdzie są to zwykle właściciele firm lub członkowie zarządów dużych przedsiębiorstw, znalezienie chętnych wcale nie jest łatwe, bo wiąże się z dużym ryzykiem finansowym. Żeby więc ten sektor się rozwijał, wchodzą do niego z pieniędzmi publicznymi instytucje państwowe, stosując szereg zachęt. Na przykład w modelu asymetrii zysków, gdzie inwestorzy wpłacają połowę funduszy, a druga połowa to środki publiczne. Zatem wkład jest na zasadzie fifty-fifty, ale jeśli pojawi się zysk, to inwestorzy nie muszą dzielić się nim z państwem. Bywa i tak, że na każdą złotówkę od inwestora prywatnego przypada kilka złotych ze środków publicznych. Zarobek inwestora jest więc kilka razy większy niż byłby, gdyby zainwestowane środki pochodziły w całości z jego kieszeni.

Czy, biorąc pod uwagę statystyki, warto inwestować w polskim sektorze venture capital?

Zacznijmy od tego, że działa na nim w sumie od 100 do 130 funduszy, licząc z tymi najmniejszymi. Przy czym statystycznie ponad połowa nie zwraca zainwestowanego w nie kapitału. W mojej ocenie tak naprawdę mamy jedynie około 20 dobrych funduszy, którym nie bałbym się powierzyć prywatnego kapitału. Oczywiście zdając sobie sprawę, że mógłbym stracić, ale jednak ze sporą szansą na zarobek. Wiem, że nie każdy się zgodzi z tak surową oceną rynku, niemniej ja tak właśnie uważam.

Trudno mi z tym polemizować, bo nie znalazłem raportów kompleksowo obrazujących stan rodzimego segmentu VC.

Bo takich raportów nie ma, co stanowi ciekawostkę samą w sobie. Ktoś, kto chce inwestować, ma problem z oceną poszczególnych funduszy. W tym celu musi polegać na danych, które uzyska bezpośrednio od każdego z nich, badając też sprawozdania finansowe i analizując dane spółek portfelowych. Jednak wyniki finansowe często nie oddają ich potencjału, a więc analizy te są obarczone błędem. Poza tym kluczowa kwestia to rzeczywisty zwrot z zainwestowanego kapitału i raporty z tym wskaźnikiem byłyby bezcenne dla inwestorów. Może kiedyś ktoś zacznie takie raporty publikować. W każdym razie ważne jest też to, że sama ocena portfela często polega jedynie na szacunkowej wartości posiadanych aktywów – nie na realnych pieniądzach, które udało się zarobić. Paradoksalnie często nie idzie to w parze.

Jak w takim razie ten wskaźnik wygląda w waszym funduszu?

Są fundusze, które chwalą się przed inwestorami największym wskaźnikiem rund finansowania, bądź największą wartością portfela spółek. Ja podchodzę do tego bardzo pragmatycznie – szanuję pieniądze inwestorów i cieszę się, że na koniec minionego roku nasze spółki miały ponad 40 mln zł obrotu i 4 mln zł zysku. Chcę zwrócić inwestorom kapitał, skupiając się na spółkach, na których ten zwrot nie jest wprawdzie tak zawrotny jak widzimy często w mediach, ale znacznie pewniejszy. Mówiąc wprost – nie szukam jednorożców, w przypadku których zwrot jest gigantyczny, ale ryzyko ogromne. W tym kontekście spotkałem się na przykład z zarzutem, że zdarzało nam się obejmować ponad 40-procentowe udziały, co w tradycyjnym ujęciu VC mija się z celem, bo próg jest zbyt wysoki, by pozyskać kolejnego inwestora. Szkopuł w tym, że to jest celowe działanie dotyczące spółek, które nie wpisują się swoim profilem w zakres tradycyjnego VC. Ma to sens tylko wtedy, gdy wiem, że firma nie będzie potrzebowała kolejnego finansowania, bo zacznie szybko zarabiać, między innymi dzięki wsparciu i kontaktach, które zaoferuję. Ważne, że obie strony się na to godzą i są zadowolone. Wiele podmiotów z naszego portfela tak właśnie działa – kiedyś było to założenie, dziś po trzech latach efekt jest taki, że w przypadku szeregu podmiotów kapitał inwestorów został już zwrócony, founderzy mają wysokie pensje i co roku otrzymują dywidendy. Dla wielu właśnie to jest zdecydowanie bardziej korzystne niż dramatycznie niskie w stosunku do kompetencji wynagrodzenie i niepewna obietnica tego, że zarobią coś w przyszłości. Spółka może być warta na papierze kilkadziesiąt milionów, a founder może z niej nie zobaczyć złotówki. To kwestia strategii, oczekiwań każdej ze stron i wspólnego celu.

Ale przez to takie spółki z waszego portfela nie są atrakcyjne w kolejnych rundach finansowania dla funduszy VC.

To prawda, ale ja celowo chcę rozwijać je w innym modelu. Tu trzeba też wskazać, że nasz portfel jest zdywersyfikowany, to znaczy mamy też spółki, w których obejmujemy niewielkie udziały – kilka, kilkanaście procent, bo to tradycyjna droga VC i inaczej się nie da. Tak działa ten rynek. I już mamy na koncie inwestycje kontynuacyjne na atrakcyjnych mnożnikach w takich spółkach. Inwestujemy jednak często też w spółki, które szybko stają się rentowne, a zarabiamy na dywidendzie. Przy czym na przykład 60 procent udziałów ma founder, a 40 procent nasz fundusz. Dzięki temu po kilku latach zainwestowany kapitał wraca w całości, po czym zaczyna przynosić czysty zysk. I to sporo przed tym, zanim dojdzie do exitu. Owszem, nie zarobimy w takim modelu 50 razy tyle, ile zainwestowaliśmy, ale małą łyżeczką w kilka lat zdecydowanie wyjdziemy na swoje. Dla mnie w naszym przypadku efekty są lepsze niż w przypadku próby polowania na jednorożce. Chcę, żeby inwestorzy widzieli wartość we współpracy z nami, korzystając z zasady win-win-win. Dzięki temu wiem, że jak założę kolejny fundusz, to znajdę chętnych inwestorów, bo obronię się wynikami i już dziś mam takie propozycje, więc rozważam co dalej. Wiem też, że na przestrzeni tych kilku lat, odkąd zaczęliśmy działania, polski rynek VC się zmienił, w związku z czym mam pomysł na nieco inną strategię. Na szczegóły już niedługo przyjdzie czas. Wracając do teraźniejszości – ważne jest to, że na szeregu naszych spółek zarobiliśmy już tyle, że przyniosły one zwrot dla inwestorów i nie w formie papierowej obietnicy, ale gotówki.

Rozmawiał Tomasz Gołębiowski

Szymon Janiak Szymon Janiak  

Doświadczony menedżer, inwestor i prelegent. Był między innymi dyrektorem marketingu i przewodniczącym Rady Nadzorczej Grupy Trinity, inwestującej w spółki technologiczne oraz świadczącej usługi corporate finance (IPO, M&A, wycena przedsiębiorstw). Pełnił też funkcję dyrektora marketingu OORT Inc. – startupu z segmentu IoT z siedzibą w Dolinie Krzemowej. Jako autor artykułów oraz prelegent występował na wielu konferencjach branżowych, między innymi w Nowym Jorku, Szanghaju i Londynie. Od stycznia 2019 roku jest dyrektorem zarządzającym funduszu Czysta3.vc.