Jakie technologie odgrywają kluczową rolę w ratownictwie górskim?

Marcin Józefowicz Najważniejsza jest dobrej jakości, precyzyjna łączność. To właśnie od niej zaczęła się w ratownictwie górskim przygoda z nowymi technologiami. Pojawienie się radiotelefonów zrewolucjonizowało działania ratownicze. Dały one możliwość natychmiastowego łączenia się ratownika, który opuszcza drugiego ratownika, z tym na końcu liny, co poprawiło bezpieczeństwo podejmowanych działań. Teraz to naturalne, ale w chwili wprowadzenia radiotelefonów było przełomem. Druga ważna dla ratowników rzecz, to śmigłowiec. Dzięki niemu ratownicy mogą być szybko na miejscu wypadku. I chociaż ma swoje ograniczenia – nie lata w nocy oraz we mgle – to trudno wyobrazić sobie bez niego współczesne ratownictwo górskie.

Domyślam się, że obecnie korzystacie z cyfrowej łączności radiowej…

Nie tylko. Mamy łączność mieszaną. Są kanały cyfrowe, którymi można też przesyłać dane, ale pozostawiliśmy kanały tradycyjne, analogowe. Sprawdzają się lepiej, gdy potrzebna jest łączność natychmiastowa, bo cyfrowa działa z opóźnieniem, szczególnie w sezonie turystycznym, gdy sieci są przeciążone, do tego dochodzą problemy wynikające z ukształtowania terenu oraz synchronizacji przekaźników. Radzimy sobie częściowo przez wykorzystanie radiolinii, ale nie rozwiązują one w całości problemu. Poza lokalnymi sytuacjami nie korzystamy mocno z cyfrowych rozwiązań, bo muszą być spięte szybkim, sprawnym internetem. Na przykład w komunikacji ratownika ze śmigłowcem lepiej sprawdza się tradycyjna łączność analogowa.

Do dyspozycji macie również telefony komórkowe. Jaka jest ich użyteczność w górach?

Telefonia komórkowa pełni bardzo ważną rolę przy zgłaszaniu wypadków. Cały czas funkcjonuje, prowadzona przez Plusa, mobilna sieć powiadamiania ratunkowego z numerem 601 100 300, pod który można zadzwonić z każdej sieci. Problem w tym, że nie wszędzie w górach telefony komórkowe mają zasięg sieci, co ogranicza możliwości ich użycia również przez ratowników. Tatry nie są w pełni objęte sieciami mobilnymi. Te największe pokrywają swoim zasięgiem najwyżej trzy czwarte powierzchni naszych gór – jedna czwarta Tatr jest w ogóle poza zasięgiem sieci telefonii komórkowej. Musimy korzystać z różnych technologii, żeby dublować kanały łączności i wzmacniać nasz system komunikacyjny.

W jakim zakresie korzystacie z łączności satelitarnej?

Poprzez system Viasat utrzymujemy łączność z trzema schroniskami. Tą drogą odbywa się transmisja danych pogodowych. Na przyszłość chcemy mieć też zabezpieczenie w postaci innego rozwiązania. Testujemy obecnie Starlinka. Może on działać w dowolnym punkcie Tatr – pod warunkiem zapewnienia stałego zasilania urządzenia. Może to zapewnić na przykład samochód z generatorem prądu, ale, jak wiadomo, nie wszędzie on dojedzie…

Jakim wymaganiom, ze względu na warunki panujące w górach, muszą sprostać wykorzystywane przez ratowników technologie?

Przede wszystkim urządzenie musi być odporne na warunki atmosferyczne. Deszcz czy śnieg grożą zalaniem, zasypaniem. Do tego dochodzą niskie temperatury. Tymczasem sprzęt musi działać w każdych warunkach. Wprawdzie nie musi od razu wytrzymywać minus trzydziestu stopni, ale do minus dziesięciu, piętnastu powinien funkcjonować bez najmniejszego problemu. Z drugiej strony musi też działać latem, w wysokich temperaturach. Nasze urządzenia powinny poza tym pracować w terenie bez dostępu do sieci. Aplikacje mobilne muszą działać również poza zasięgiem sieci, w oparciu o własną pamięć i własne zasoby. Chodzi o to, żeby ratownik w każdych warunkach miał dostęp do określonej porcji informacji. Na przykład od producentów dronów wymagamy, aby statek bezzałogowy mógł pracować w oparciu tylko o własny system, bez dostępu do sieci, z czym w górach często jest problem. Mamy cztery drony obserwacyjne, planujemy zakup trzech następnych. Przymierzamy się poza tym do zakupu dronów transportowych.