CRN Jak postępująca cyfryzacja wpływa na rynek druku?

Sławomir Zieliński Związany z cyfryzacją spadek wolumenu wydruków nastąpił już 7–8 lat temu, ale potem, chociaż słyszało się o takich ideach jak paperless office, sytuacja na rynku druku była względnie stabilna. Zmieniła to pandemia, która spowodowała tąpnięcie. Nastąpił spadek, który oceniam na 20–30 procent.

Z czego, poza lockdownem, tak duży spadek wynikał?

Ze zmiany modelu pracy i związanego z tym przyspieszenia procesów cyfryzacji. Znam wielu klientów, zarówno z sektora komercyjnego, jak i publicznego, dla których pandemia stała się katalizatorem zmian. Nie można jednak twierdzić, że spadek wydruku dotyczył wszystkich branż, bo przykładowo klienci z segmentu e-commerce zaczęli podczas pandemii drukować więcej. Chociaż obecnie wciąż nie można powiedzieć, że sytuacja na rynku wróciła do stanu sprzed pandemii, to widać pozytywne trendy.

Wiadomo jednak, że podczas pandemii nastąpił też duży wzrost sprzedaży urządzeń konsumenckich i małych biznesowych z przeznaczeniem do pracy zdalnej…

Tak było rzeczywiście, ale my go nie odczuliśmy, bo działamy w segmencie klienta typowo biznesowego i instytucjonalnego, koncentrując się na łączonej sprzedaży urządzeń z serwisem w ramach umów kontraktowych. Nie prowadzimy sprzedaży online produktów, tym bardziej konsumenckich.

Mówi się jednak, że pandemia zmieniła już na stałe sposób działania firm, które wprowadzają hybrydowy model pracy. Dlatego flota ich urządzeń drukujących ma się składać zarówno z większych maszyn w tradycyjnych biurach, jak i małych w home office. Środowisko druku będzie dużo bardziej rozproszone. Czy nie warto dostosowywać do tego trendu usług MPS?

Próby dostosowania się do tego trendu rozbijają się najczęściej o to, że kompleksowe usługi MPS wymagają odpowiedniego wolumenu wydruku per urządzenie. Obsługa rozliczana według liczby wydrukowanych stron nie ma zastosowania w domowym biurze, w którym drukuje się, przykładowo, do 100 stron miesięcznie. Trzeba by więc szukać innych modeli obsługi.

A na czym polega dominujące do tej pory podejście?

Dotychczas dobrze funkcjonował i nadal funkcjonuje model, który polega na redukowaniu liczby urządzeń w firmie. A żeby drukarki nie stały na każdym biurku, wstawia się większe maszyny, do których dostęp ma wiele osób. Wtedy rosną średnie wolumeny per urządzenie, spadają koszty wydruku per strona i taki biznes staje się bardziej opłacalny zarówno dla klienta, jak i dostawcy MPS. Dla dostawcy to mniejsze koszty serwisu, bo przy takim samym wolumenie wydruku mamy pod opieką znacznie mniej urządzeń. Mniejszą liczebnie flotą dużych drukarek łatwiej się zarządza, mniej jest rodzajów materiałów eksploatacyjnych. A przy tym taniej, bo niższe są koszty wdrożenia oprogramowania do zarządzania, licencjonowanego od urządzenia. Potrzeba też mniej czytników kart dostępowych. Duże maszyny to w większości urządzenia wielofunkcyjne, które mogą mieć lepsze skanery, więcej podajników papieru, funkcje zszywania, broszurowania, więc konsolidacja daje także większą funkcjonalność, nieosiągalną w przypadku małych modeli.

Czyli z tym hybrydowym modelem pracy to tylko kłopot?  

W przypadku wielu małych urządzeń koszty jest dużo trudniej optymalizować. Nie oznacza to, że nie szukamy sposobów na obsługę takich środowisk, która może polegać na jakiejś formie wynajmu, ułatwionym sposobie zamawiania tonerów, serwisu w ramach ryczałtu.