A było to tak. W sobotę rano nagle uruchomił się Dell OS Recovery Tool i zaczął, bez pytania o zgodę, przygotowania do resetowania zainstalowanego systemu Windows. Początkowo próbowałem przerwać te jego działania, ale nawet ponowne uruchomienie komputera ich nie zatrzymało. No cóż, wola techniki, niech będzie. Mogłem jedynie zaznaczyć, że chcę zachować moje dotychczasowe ustawienia i pliki. Owszem, narzędzie zaczęło kompresować jakieś 100 GB danych, po czym już bez żadnej informacji zabrało się do resetowania systemu. Trwało to jakieś 2 godziny, po czym zobaczyłem stronę startową Windows 10 – a już miałem zainstalowanego Windowsa 11. Jakoś to spokojnie przyjąłem, a po chwili zobaczyłem, że zostały wymazane wszystkie moje zainstalowane programy i co gorsza nie ma moich dokumentów, chociaż parę ustawień zostało odtworzonych. Zauważyłem też, że w przeglądarce Edge zainstalowało się rozszerzenie Norton Web.

I tu nagle mnie oświeciło, kto mi taki numer wyciął. Tuż przed tym wydarzeniem usunąłem siłowo (w „Ustawieniach”) oprogramowanie Nortona, bo po dobroci nie chciał się wymazać. A usunąłem go, gdyż po rocznym płatnym jakim takim sobie działaniu, co jakiś czas oferował mi namolnie kolejne płatne rozszerzenia, a nie byłem nimi zainteresowany. Przed upływem terminu licencji dopominał się też o jej przedłużenie na następny rok, a wobec braku mojej reakcji najpierw zaoferował mi rabat, a potem bezpłatne przedłużenie licencji na 40 dni i potem na 80 dni. Ja go jednak nie polubiłem (a kiedyś to była marka świetnego programu), tylko usunąłem. On natomiast w odwecie uruchomił mi Dell OS Recovery Tool. Takie mam przekonanie. Jeżeli to prawda, to mamy przykład braku rzetelności dostawców oprogramowania. Tylko jak im to udowodnić?

Już się ucieszyłem, że mogę dalej używać laptopa, gdy pojawiły się aktualizacje tegoż właśnie reaktywowanego systemu (kilkanaście minut), a potem przejście do ponownego uruchomienia. Po czym pojawia się moje logo oraz prośba o hasło. Wpisałem to, jakiego używałem dotychczas, ale okazało się nieprawidłowe. Wpisałem inne, które znałem (miałem spisane na kartce) – dalej „No OK”. I co teraz?

Jak się dostać do systemu, który się zablokował na haśle, a nie – na PIN-ie? Nie wiem, ale spróbowałem się tego dowiedzieć z internetu. Owszem, znalazłem kilka porad, ale dla mnie bezużytecznych (nie mam pendrajwa z zaszyfrowanym hasłem, nie mam płytki z instalacją Windows, nie mogę zainstalować specjalnego programu, nie mam cierpliwości).

W tym miejscu zapewne redakcja i Czytelnicy CRN-a zasugerowaliby, abym jednak skorzystał z usług jakiegoś specjalisty serwisanta. Dobra rada, ale było już popołudnie soboty, a ja z tym laptopem byłem w „czarnym lesie”. A poza tym to chyba mam podstawy sądzić, że sam jestem takim specjalistą, skoro w swoim życiu zawodowym dziesiątki razy instalowałem systemy, rozwiązywałem kłopoty instalacji różnorakich urządzeń, a nawet napisałem w asemblerze system czasu rzeczywistego na Compaqa. No tak, macie rację – powinienem dać szansę młodszym. Ale takich wokół nie było. Musiałem działać sam.

Najpierw postanowiłem dostać się do BIOS-a tegoż laptopa, aby może stamtąd zresetować hasło/PIN do systemu. Mogłem tam jedynie ustawić „administrator and system passwords”, ale nie był to dobry pomysł, gdyż wtedy przy każdym nieruchomieniu trzeba było jedno z nich wpisywać w małą ramkę – ciekawe komu i kiedy jest potrzebny taki feature? Wyzerowałem te hasła.

Po namyśle postanowiłem teraz świadomie uruchomić Dell OS Recovery Tool, aby całkowicie zresetował system Windows 10 z usunięciem wszystkich ustawień, łącznie z tym nieznanym dla mnie hasłem. Korzystając z innego komputera upewniłem się, że można uruchomić SupportAssist OS Recovery klawiszem F12 trzymanym podczas uruchamiania PC. Po kilku próbach udało się to zrobić i uruchomić RESET. Kolejne dobrych kilkadziesiąt minut spędziłem w oczekiwaniu na wykonanie tych działań.