Czasami spotyka się postawę analityków, którą można streścić następująco: „jeśli klient dostanie na końcu to, czego żądał, ni mniej, ni więcej, to moja praca jest wykonana wzorcowo”. W takiej sytuacji nie ma sensu za bardzo podważać bezcelowości realizacji części oczekiwań, bądź proponowania takich opcji rozwiązań, które z jednej strony będą długotrwałe, zaś z drugiej, bardziej przemyślane w swojej logice. Życie takiego analityka jest wtedy prostsze i być może nie naraża go na efekty wtórne niepotrzebnego drążenia niektórych tematów. 

I tu przechodzimy do wspomnianego na samym początku zgoła innego podejścia. Słowo „projektant” nie pojawia się tutaj na wyrost. I nie o diagram komponentów tu chodzi, a o wypracowanie spójnej koncepcji rozwiązania (odpowiedzi na zidentyfikowane problemy biznesowe), adekwatnej w danej sytuacji i z uwzględnieniem tak zwanego myślenia systemowego. To rozwiązanie nie musi być tym najprostszym, ba, często być nie powinno. Niekoniecznie będzie też tym najtańszym i najszybszym, co brzmi banalnie, ale banałem nie jest. Są to bowiem często dwa parametry dominujące wybór opcji rozwiązania.

I tutaj to ty analityku – projektancie, odpowiadasz za całość koncepcji rozwiązania, jej zgodność z celami biznesowymi, odpowiednie nawiązanie do rzeczywistych potrzeb… W takim podejściu, jeśli ma ono działać, nie może być sytuacji „podrzucania”, „modyfikacji” wymagań gdzieś nieoficjalnie na boku – jeśli takie rzeczy się dzieją, tracimy tym samym korzyści z posiadania jednej osoby czuwającej nad całością zakresu i myślą przewodnią całej inicjatywy. To jest ten „kawałek podłogi” przynależny analitykowi, który patrzy na zakres zarówno w perspektywie krótkoterminowej, ale też ma na względzie resztę „mapy drogowej”.

Idąc dalej, mamy wykonawców, realizujących ową koncepcję rozwiązania. Tu z kolei zaczyna się ich „kawałek podłogi”. Podobnie, jak w przypadku pozostałych ról, także oni mają swoje narzędzia, metody, dobre praktyki i standardy, których się trzymają. Analitykowi często nic do tego, byleby zostało wykonane to co miało być, w zgodzie z projektem. Spotykam się z takim podejściem do realizacji projektu, które dopuszcza poletko do przedyskutowania poszczególnych opcji rozwiązań technicznych adresujących dane wymaganie – nadal nie zdejmuje to z analityka odpowiedzialności za decyzje w tej sprawie, w tym potwierdzanie zgodności z wizją rozwiązania.

Jakim sposobem byśmy danego projektu nie realizowali, zawsze następuje moment weryfikacji, czy to co zostało wyprodukowane, odpowiada temu co było w projekcie. Wyjęcie z zakresu MVP „małego kawałka”, może mieć katastrofalne skutki chociażby w finalnym odbiorze produktu przez użytkowników końcowych, sponsora inicjatywy, bądź blokować realizację pozostałych niezbędnych części. I kto bierze za to odpowiedzialność?

W zasadzie każdy produkt oddawany klientom ma taką niewidoczną sygnaturę analityka stojącego za opracowaniem adekwatnej koncepcji rozwiązania. Dlaczego tak to zostało dobrze/źle (niepotrzebne skreślić) wymyślone? Zapytajmy analityka. Po drugiej stronie mamy interesariuszy, którzy nie tylko mają prawo oczekiwać, aby to co dla nich przygotowujemy było przemyślane, działające poprawnie i zapewniające realną wartość, ale mamy też przede wszystkim kapitał zaufania, którym zostaliśmy obdarzeni.

Pół żartem, pół serio, jeśli efekt końcowy jest świetny, tych sygnatur jest dużo więcej. A jak mamy do czynienia z porażką, pozostaje samotny podpis owego analityka. Jacy zatem analitycy żyją spokojniej i dłużej? Nie wiem, może ci z pierwszej grupy, aczkolwiek wierzę w to, że więcej satysfakcji z pracy przynosi mimo wszystko podejmowanie rękawicy, brak spychologii, świadomość realnego wpływu na efekt końcowy i odpowiedzialność za powierzone zadania.

Paweł Cyzman Paweł Cyzman  

Analityk z misją usprawniania działalności firm poprzez automatyzację procesów biznesowych i wykorzystanie technologii low-code. Ekspert we wdrażaniu oprogramowania i modelowaniu rozwiązań w notacji BPMN i UML.