Skarga, jaką Kaspersky złożył do Komisji Europejskiej, jest modelowa. W 2004 r. w podobnych okolicznościach brukselscy urzędnicy ukarali Microsoft gigantyczną grzywną w wysokości 500 mln euro. Wtedy chodziło o promowanie w systemie operacyjnym z Redmond Media Playera. Poza zapłatą odszkodowania koncern musiał usunąć odtwarzacz nawet z grona domyślnych programów.

No cóż, Microsoft albo nie wyciągnął wówczas właściwych wniosków, albo uznał, że warto zaryzykować kolejną karę. Tak czy inaczej w 2009 r. historia się powtórzyła, z tą różnicą, że tym razem w roli głównej wystąpił Internet Explorer. Znowu podobne zarzuty i prawie 900 mln euro do zapłaty. Dodatkowo Amerykanie musieli umieścić w systemie okienko wyboru przeglądarki.

A teraz wybuchła „afera Defendera”. Ogień podłożył Kaspersky, formułując bardzo precyzyjne zarzuty. Konkurencyjne programy antywirusowe są usuwane w trakcie aktualizacji Windows. Informacje o rychłym wygaśnięciu subskrypcji system ukrywa lub bardzo krótko wyświetla. A producenci na tyle późno dostają od Microsoftu wczesne wersje Windows, że mają zbyt mało czasu na dostosowanie się do aktualizacji. Taką artylerię wytoczył Eugene Kaspersky, założyciel i właściciel rosyjskiego antywirusa.

Jak ustalił portal Chip.pl, podobne zastrzeżenia ma też ESET. Przy czym słowacki producent lekko dystansuje się wobec skargi Kaspersky’ego, zaznaczając, że rosyjska firma nie reprezentuje tutaj w żaden sposób ESET-a. Telewizja Russia Today dodaje do tej układanki jeszcze jeden element, donosząc, że podobne stanowisko, co Kaspersky oraz ESET, zajmują twórcy oprogramowania dr.Web.

Reakcja Microsoftu? Spokojne, konwencjonalne oświadczenie o tym, że koncern dba o bezpieczeństwo użytkowników i nie łamie prawa. Plus takie oto uzupełnienie ze strony służb „pijarowych” koncernu: „kilka miesięcy temu skontaktowaliśmy się bezpośrednio z firmą Kaspersky, proponując spotkanie na szczeblu wykonawczym, aby móc lepiej zrozumieć obawy firmy; to spotkanie nie doszło jeszcze do skutku”.

To, że Microsoft kolejny raz próbuje wykorzystać swoją silną pozycję, jako twórcy systemu, jest oczywiste. Czy ma do tego prawo? Dotychczasowe perypetie z KE pokazują, że w ocenie urzędników firma potrafi nagiąć dla własnego interesu europejskie przepisy. Z drugiej strony to gigant z Redmond jest twórcą i właścicielem Windows. Czy zatem powinien mieć obowiązek ułatwiania życia konkurentom? A może, jak komentuje jeden z internautów: „faktem jest, że tylko nieliczna grupa osób pracujących na komputerach jest świadoma i radzi sobie z zagrożeniami wypływającymi z sieci, a liczba tych niebezpieczeństw w ostatnich latach gwałtownie rośnie. Uważam, że zintegrowanie ochrony – programu antywirusowego z systemem – jest niezbędne. To ukłon producenta Windows w stronę własnych klientów”.