Jak trwoga, to do Hindusa
Wojna Amerykanów z Chińczykami to jeden z najbardziej gorących tematów w branży teleinformatycznej. Tymczasem mało kto zauważa, że za sznurki w świecie nowych technologii zaczynają coraz mocniej pociągać Hindusi.
Jedną z najważniejszych informacji stycznia była zapowiedź zmiany na fotelu CEO w IBM-ie. Przy czym dla osób uważnie obserwujących rynek IT nie jest to wielka niespodzianka. Niektórzy pytają nawet, czemu tak późno. Ginni Rometty przez osiem lat kierowała Big Blue, a za jej największy – i chyba jedyny – sukces uważa się przejęcie Red Hata. Kiedy Rometty obejmowała władzę w koncernie, jego wartość rynkowa wynosiła 200 mld dol., niemal tyle samo co Microsoftu. Obecna wycena giełdowa giganta z Redmond przekracza bilion dolarów, a wartość IBM-u to ok. 140 mld dol. Za rządów Ginni Rometty przychody ze sprzedaży spadły niemal o jedną czwartą…
Jej następcą jest Arvind Krishna, pracujący w IBM-ie niemal od trzech dekad. Do tej pory odpowiadał za usługi chmurowe i systemy kognitywne. Dlatego trudno nie doszukać się w tym przypadku analogii z Microsoftem, na którego czele w 2014 r., z misją wyciągnięcia koncernu z dołka, stanął Satya Nadella. Zaczyna wyglądać na to, że tak jak Anglicy, żeby naprawić przeciekający kran, dzwonią po Polaka, tak Amerykanie, próbując ratować biznes, wzywają na odsiecz Hindusów. Żeby nie uznano tego twierdzenia za przesadę, zwrócę uwagę, że ostatnio w amerykańskich mediach głośno zrobiło się o ogromnych kłopotach WeWork – firmy udostępniającej powierzchnie biurowe. Jak się łatwo domyślić, bałagan pozostawiony przez Adama Neumanna, założyciela i byłego już CEO start-upu, ma posprzątać Hindus – Sandeep Mathrani. Kolejny spektakularny przykład tego rodzaju stanowi Sundar Pichai, powołany pod koniec ubiegłego roku na dyrektora generalnego holdingu Alphabet, a jednocześnie prezesa Google’a. W tym kontekście można jeszcze podać, że na czele Adobe’a stoi Shantanu Narayen, szefem NetAppa jest George Kurian, a Palo Alto Networks jest kierowane przez Nikesha Arorę. Sukcesy rynkowe odnoszą też start-upy zakładane przez Hindusów, czego doskonałym przykładem jest Nutanix. Jakiś czas temu bez kompleksów na amerykański rynek weszły dwie kolejne „hinduskie” firmy – Rubrik i Cohesity, które wyznaczały nowe trendy w segmencie rozwiązań do ochrony danych.
Ktoś powie, że w państwie liczącym 1,3 mld mieszkańców niezwykle łatwo o utalentowane jednostki, ale to tylko część prawdy, której drugą stroną są pracowitość i ambicja. Imigranci z Indii należą do najlepiej wykształconych społeczności w Stanach Zjednoczonych. Według danych Pew aż 77,5 proc. z nich ma tytuł licencjata lub wyższy. Dla porównania wśród Amerykanów urodzonych w USA ten odsetek wynosi jedynie 31,6 proc. Mitra Kalita, wiceprezes CNN Digital Worldwide, zwraca uwagę na jeszcze jedną specyficzną cechę swoich rodaków. „Kiedy dorastasz w kraju liczącym ponad miliard ludzi, wszystko sprowadza się do wykorzystania szans. Najpierw jest to przyjęcie do przedszkola, potem liceum i studia. Następnie walczysz o swoją pozycję w społeczeństwie, dążąc do maksymalizacji osiąganych wyników, by osiągnąć awans w miejscu pracy czy nagrodę w postaci wyjazdu za granicę”.
W Polsce też być może przydałoby się kilku Hindusów, którzy pomogliby w rozwoju rodzimego biznesu. Jak na razie najczęściej sięgamy po pomoc przedstawicieli tej nacji głównie wtedy, kiedy doskwiera nam głód. Trudno jednak traktować Uber Eats jako podmiot wspomagający innowacyjność naszej gospodarki…
Podobne wywiady i felietony
Sztuczna (i droga) inteligencja
Sztuczna inteligencja ma zastąpić ludzi w wielu gałęziach przemysłu, więc część menadżerów zaciera ręce, licząc przyszłe zyski. Jednak ich radość może okazać się przedwczesna.
8080 zgłoś się
Krzysztof Gawkowski jest nie tylko fascynatem nowych technologii, ale również specjalistą od myślenia strategicznego o cyfryzacji. To może być dobra zmiana na fotelu ministra cyfryzacji. Czy aby na pewno?
Nowy, wspaniały świat usług
Macherzy od polityki i biznesu roztaczają przed społeczeństwem wizję nowego, lepszego świata – bez własności prywatnej. I trzeba przyznać im rację, niektórym rzeczywiście będzie się żyć znacznie lepiej.