Jak przebiegał proces wymyślania nazwy Endorfy?  

Był bardzo trudny i złożony. Zależało nam między innymi na łatwości wymowy i zapamiętania, a także możliwości wykorzystania marki w domenie .com. W mojej ocenie wszystkie te wymogi spełniała opracowana wewnętrznie, choć przy wsparciu zewnętrznych agencji, nazwa Endorfy. Niesie ze sobą pozytywne emocje, a jednocześnie nie nawiązuje bezpośrednio do komponentów komputerowych czy, ogólnie, do technologii IT. Daje nam więc w przyszłości możliwość rozszerzania portfolio o nowe, lifestylowe produkty.

  A co dalej z dobrze znanymi waszymi markami, czyli SilentiumPC i SPC Gear. Znikają z rynku?

Z czasem je wygasimy, ale nie od razu. Będziemy też jeszcze przez jakiś czas podtrzymywać akcje promocyjne związane z oboma naszymi zasłużonymi markami. To element strategii pozwalający naszym partnerom wyprzedać posiadany towar SilentiumPC i SPC Gear oraz doprowadzić do płynnego przejścia na sprzedaż Endorfy.

  Nie wszystkim waszym partnerom spodoba się, że teraz zastąpi je zupełnie nowa, wciąż słabo znana marka…

Docierają do nas oczywiście opinie z branży, że zabijamy dojną krowę. Natomiast my mamy ambicje globalne, a na świecie nasze dotychczasowe marki nie są znane. Mamy więc szansę od zera zbudować światowy brand i to właśnie chcemy zrobić. Zwłaszcza, że na przykład nazwa Silentium PC coraz mniej pasuje do obecnych trendów rynkowych, gdyż użytkownicy nie są już tak „uczuleni” na kwestie głośności sprzętu. Rośnie liczba tych, którzy są gotowi poświęcić ciszę na przykład w imię wydajności, nowoczesnego designu czy solidnego wykonania.

  Akcja promująca markę Endorfy jest największą w historii Cooling. Wcześniej unikaliście tego rodzaju rozgłosu. Skąd ta zmiana?

Rzeczywiście, wcześniej nastawialiśmy się dużo bardziej na rozwój produktów, niż na marketing, a teraz chcemy to podejście zmienić, bardziej wyważyć. Tylko w ten sposób możemy zdobyć rynki zagraniczne. Nasz poprzedni przekaz był bardzo techniczny, bez elementu brand awareness. Jeśli chcemy działać na rynkach zagranicznych, to musimy o ten element zadbać. W innym przypadku na przykład klient z Niemiec nie miałby powodu, żeby wybrać produkt polskiej, mało mu znanej marki, skoro ma pod ręką sprawdzone lokalne czy światowe rozwiązania. Musimy zadziałać na jego emocje, wzbudzić dobre nastawienie do produktów Endorfy, a jeśli się nimi zainteresuje i kupi chociażby jeden z naszych produktów, to z pewnością nie zawiedzie się jego jakością i zostanie z nami na dłużej. Musimy się jednak najpierw wybić, czymś wyróżnić. W przypadku „generacji Z” tak zwany storytelling to podstawa. W obecnych czasach sam produkt jest oczywiście ważny, ale nie najważniejszy. W latach 90-ych, kiedy zaczynaliśmy, tak nie było, ale to już przeszłość. Zmienił się też wizerunek gracza, który przez długie lata był nieco pejoratywny. Takie osoby były nierzadko postrzegane jako trochę duże dzieci, które zamiast wziąć się za coś pożytecznego, trawią długie godziny na „głupią” rozrywkę. Tymczasem „pokolenie Z” bardzo odświeżyło ten wizerunek i gaming stał się czymś, co jest na czasie, co jest w modzie. Pojawili się w tym środowisku influencerzy, którzy mają dużą moc oddziaływania na widownię, choć robią to w ramach rozrywki, pokazując, że „to jest cool” i my, z marką Endorfy, chcemy się wpisać w te trendy.

  Czy będziecie produkty Endorfy oznaczać „EU-designed”, bądź „made in Poland”?

Nie będziemy ukrywać, że jesteśmy z Polski. Tym bardziej, że nie mamy się czego wstydzić, a wręcz przeciwnie.