E-sport to taki niby-sport. Po prostu gra się w gry, tylko że intensywnie i za duże pieniądze. Brydż sportowy? Żaden sport, a jedynie kolejne godziny spędzone z kartami na siedząco przy stoliku. Podobnie z szachami. Kierowca rajdowy, wyścigowy albo żużlowiec? Tu już trochę zmęczenia jest, ale pracuje silnik maszyny. Nie ma ekstremalnego wysiłku fizycznego, więc nie mówmy o sporcie. Powyższe zdania to dość często powtarzane poglądy, ale obronić je byłoby trudno.

Moja daleko posunięta ostrożność w odbieraniu wymienionym aktywnościom sportowego statusu wynika z dwóch powodów, ale zanim o nich, jedno zastrzeżenie. Przez 11 lat byłem wyczynowym sportowcem, uprawiając dyscyplinę jak najbardziej wysiłkową, choć też posądzaną o względny bezruch – tenis stołowy. Pingpongiści często mieli świetlicowy wizerunek – ludzi, którzy na prostych nogach stoją w miejscu i odbijają celuloidowo-kauczukową piłeczkę. W profesjonalnej rzeczywistości tenis stołowy wiąże się z ogromnym wysiłkiem: zawodnik gra w pozycji małpy na bardzo nisko ugiętych nogach, musi się szybko przemieszczać, wykonując silne i zwinne zagrania. Bez znakomitej pracy nóg nikt nie wychodzi poza świetlicowy poziom.

A wracając do e-sportu, szachów, brydża i Formuły 1, po pierwsze, wbrew obiegowemu przekonaniu, to wcale nie są sporty bez czynnika fizycznego. Przedstawiciele wszystkich wymienionych dyscyplin w różnym natężeniu mają w swoim planie treningowym np. siłownię. Komputerowi gracze dodatkowo rozciągają i rozgrzewają nadgarstki. Szachistom i brydżystom bieganie lub trening ogólnorozwojowy przydają się do utrzymania dobrej kondycji w czasie wielogodzinnych zawodów, czyli m.in. do zapewnienia sobie koncentracji w ważnych momentach.

Siłownia i biegi to też standard dla kierowcy wyścigowego – poza wykazywaniem się refleksem, dobrą pracą mięśni rąk, tułowia oraz nóg prowadzący bolid musi neutralizować w pokonywanych bardzo szybko zakrętach i podczas dohamowań gigantyczne przeciążenia. W Formule 1 to często 4–5 g (takie siły muszą znosić astronauci w trakcie lotu w kosmos), a bywa, że nawet ok. 8 g (w przestrzeni notowane w sytuacjach awaryjnych). Podczas wypadków ten wskaźnik jest w F1 jeszcze wyższy. Żeby móc przetrwać przeciążenia (te „zwyklejsze”), konieczne jest więc profesjonalne przygotowanie fizyczne. Z kolei zawodowi gracze, wyspecjalizowani w tytułach „Counter-Strike: Global Offensive” czy „StarCraft II”, potrafią osiągać 300–400 APM, czyli naciśnięć klawisza na minutę. W krótkich chwilach dochodzą nawet do 1000 APM. Tego również nie dałoby się osiągnąć bez fizycznego przygotowania.

Owszem, jest mi bliskie takie myślenie, że sport powinien obejmować rywalizację fizyczną. Jednak przecież w każdym sporcie istotną, dużą bądź decydującą rolę grają strategia, plan, pomysł, przebiegłość, nieomal niezależne od przygotowania fizycznego. A przede wszystkim w sporcie bardziej niż o fizyczność chodzi właśnie o rywalizację w ramach reguł gry, z wykorzystaniem jak najwyższych umiejętności. Nie musi dominować fizyczność.