Kiedy ponad dziesięć lat temu na rynku ukazała się pierwsza wersja iPada, ze wszystkich stron  rozległy się achy i ochy. Media rozpisywały się o nowym urządzeniu, które odmieni świat i odeśle na emeryturę komputery. Nicholas Carr w artykule „The PC Officially Died Today”, zamieszczonym na łamach „The New Republic”, oznajmił, że zachodząca w świecie transformacja zmieniła tradycyjne komputery w dinozaury. „Nieporęczny ekran podłączony do nieporęcznej klawiatury nie pasuje już do tego, co chcemy robić z naszymi komputerami. Starzejące się pecety pobudziły zapotrzebowanie na nowy rodzaj urządzenia – przenośnego, elastycznego, zawsze podłączonego do internetu, które przenosi przetwarzanie danych w erę chmury” – pisał Carr.

Jednak to nie Steve Jobs dokonał przełomowego odkrycia. Pamiętam, jak w 2008 r. Paul Otellini, ówczesny prezes Intela, podczas swojego wystąpienia w Warszawie, pokazał prototyp tabletu z układem tej marki w środku, a jego właściwości były niemal tożsame z tym, co zaprezentował dwa lata później Jobs. Jedyna różnica polegała na tym, że iPad nie miał na swoim pokładzie Intela, lecz procesor Apple’a. Niemniej zaraz po spektakularnym debiucie tabletu z nadgryzionym jabłuszkiem, rynek zalały urządzenia Della, HP, Asusa, Sony, Toshiby i setek anonimowych dostawców z Dalekiego Wschodu. Po czym wymienione firmy zaczęły po cichu wycofywać się z produkcji tabletów. Do dnia dzisiejszego w grze pozostała garstka producentów.

W drugim kwartale bieżącego roku globalny rynek tabletów wchłonął 37,5 milionów urządzeń, w tym 14,3 milionów iPadów. Dla porównania, w tym samym okresie na świecie sprzedano niemal 72 miliony komputerów. Jak widać dinozaury nie wyginęły, choć od przepowiedni Nicholasa Carra upłynęła już dekada. I choć tablety przegrywają z komputerami, wcale nie zamierzają schodzić z placu boju. Na początku roku Apple wprowadził na rynek nowy model iPada Pro z ekranem 12,9 cali. Motywem przewodnim kampanii promocyjnej było hasło „Twój nowy komputer”. I trzeba przyznać, że akurat tym razem producent nie poprzestał na marketingowych formułkach. W testach wydajnościowych tablet wypadł lepiej niż MacBook Air, a poza tym bardzo dobrze radzi sobie z pracą wielozadaniową, co do tej pory było piętą achillesową tej grupy urządzeń. I znowu, część applemaniaków odtrąbiła koniec ery komputerów. Niestety, problem polega na tym, że za iPada Pro z oryginalną klawiaturą oraz Apple Pencil trzeba zapłacić około 7 tysięcy złotych. Za to można kupić dwa solidne notebooki. Poza tym tablet razem z klawiaturą waży 1362 gramy – więcej niż MacBook Air czy 17-calowy ultrabook LG gram.

Niektórzy twierdzą, że to co nie udało się tabletom, może udać się smartfonom. Ich producenci poszukują rozwiązania, które pozwoliłoby przełamać barierę małego ekranu. Samsung oraz Huawei oferują usługę umożliwiającą korzystanie z niektórych modeli smartfonów tak, jak z komputera, poprzez podłączenie go do zewnętrznego wyświetlacza. Warto przypomnieć, że kilka lat temu podobną koncepcję, dotyczącą telefonów Lumia, przedstawił Microsoft, ale nie spotkała się ona ze zbyt dużym zainteresowaniem użytkowników. Swoją drogą dysputy analityków i dziennikarzy na temat wyższości smartfonów bądź tabletów nad komputerem, nie mają większego sensu. To trochę tak, jak gdyby zastanawiać się nad tym, czy rowery wyprą z rynku samochody. Owszem, można wybrać się na wakacje w Bieszczady jednośladem, ale z takiej opcji skorzysta jedna osoba na sto. Reszta wybierze auto.