Ewolucja nie jest
jednostajna. Większość historii stanowią okresy stabilizacji, w trakcie
których zmienia się niewiele, przerywane momentami gwałtownych zmian
w środowisku, znajdujących odbicie w nagłym pojawianiu się
(i wymieraniu) wielu gatunków. Takimi impulsami powodującymi ogromne
zamieszanie w świecie zwierząt i roślin były wielkie zmiany klimatu,
dryf kontynentów czy wypiętrzanie się gór (wszystkie te rzeczy zresztą
najczęściej się ze sobą łączą). Najgwałtowniejszym chyba z dobrze poznanych
przełomowych dla naszej biosfery zdarzeń był kończący kredę, a wraz
z nią panowanie dinozaurów upadek planetoidy, po której został nam krater
Chicxulub oraz Ziemia gotowa do przejęcia władzy przez ssaki. Tak jest
i tym razem: wielkie przemeblowanie i gwałtowna, przyspieszona
ewolucja w stosunkowo stabilnym świecie komputerów i telefonów
– wywołana pojawieniem się iPhone’a oraz iPada – doprowadziła do
powszechnego dotyku, prostoty i mobilności. Mam wrażenie, że ze
spowodowanego tymi impaktami chaosu zaczyna się powoli wyłaniać nowy porządek.
Nie ma wątpliwości, że zwykłe telefony odchodzą w zapomnienie, że tablety
stają się – dzięki różnorodności form i cen – urządzeniami dla
każdego oraz że pecety są kupowane i używane coraz rzadziej. Właściwie
tylko w tych zastosowaniach, w których nie da się jeszcze używać
tabletów ani smartphone’ów. Zaczyna się też wyłaniać nowy, absolutny
władca świata. Jaki?

Zauważmy, że historia
powyższych trendów to jednocześnie historia radiacji adaptatywnej Androida
(użyty termin ewolucyjny oznacza przystosowanie jednego gatunku lub rodzaju do
zasiedlenia różnych nisz ekologicznych). Chociaż rynkiem smartphone’ów
i tabletów Android musi nadal dzielić się z iOS-em Apple’a, to ma nad
nim przewagę w zakresie elastyczności i otwartości. To dwie cechy
premiowane przez ewolucję zarówno wśród organizmów żywych, jak
i w świecie IT. Jeśli wierzyć plotkom, zielony robot ma apetyt na
kolejną niszę – pecety. Lepsze przystosowanie tego systemu do potrzeb
komputerów (co ma podobno nastąpić w wersji Key-Lime-Pie) byłoby ruchem
logicznym i sensownym. Już w tej chwili wielu producentów
eksperymentuje z tanimi notebookami działającymi pod kontrolą Androida.
System ten jest prawie wszędzie, a wkrótce będzie… wszędzie. Naprawdę
wszędzie. Włącznie z lodówką.

Za dwa, trzy lata rynek
IT może przypominać Ziemię z końca okresu kredy: absolutna dominacja
dinozaurów – Androida – we wszystkich ekosystemach, skutecznie
blokująca jakikolwiek rozwój konkurencji. Do niedawna uważałem, że do tego nie
dojdzie. Dobór naturalny, tak jak siły rynku, premiuje najlepsze
przystosowania. Bez względu na to, skąd się biorą. Dlatego, nawet jeśli jeden
rodzaj dominuje, zwykle nie jest to dominacja zbyt przytłaczająca. Powoli
zaczynam jednak zmieniać zdanie. Dinozaury władały Ziemią przez 160 milionów
lat i trzeba było miliarda ton rozpędzonej do 20 tys. km/s skały, żeby ich
panowanie zakończyć. Android wkrótce będzie dominował w smartphone’ach,
tabletach, komputerach, telewizorach, lodówkach, okularach, samochodach,
nawigacjach, odtwarzaczach MP3, zegarkach i wszędzie tam, gdzie da się
wpakować kawałek chipa. Jak długo? Nie wiem. Ale czekam na meteoryt.

 

Autor jest
redaktorem naczelnym miesięcznika CHIP.