Telefon miga zieloną diodą. Muszę sprawdzić, kto i co do
mnie napisał… Od dwóch dni nie byłem na Twitterze. Muszę wrócić i odpisać
na kilka tweetów… Gram od paru tygodni w Cywilizację. Polityka zagraniczna,
którą tam prowadzę, nie daje mi spokoju… Na dysku twardym komputera mam
straszny bałagan. Muszę tam w końcu posprzątać, bo czuję się jakbym miał
totalnie zagracone mieszkanie…

Odnajdujecie się w którejś z tych sytuacji?
Jeszcze nie macie takich problemów? A może już jesteście uzależnieni od nowych
technologii? W końcu uzależnić można się od wszystkiego, nie tylko
alkoholu czy narkotyków, ale też od serialu, książki, a nawet innego
człowieka. Mechanizm jest zawsze podobny, a „obiekt” ma tu drugorzędne
znaczenie. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z magnetycznym, kolorowym
i pociągającym cyberświatem. Miliony urządzeń, usług, aplikacji czy gier
to produkty idealnie zaprojektowane do tego, żeby nas uwodzić.

Jeśli bojąc się, że coś
ważnego nas ominie, co chwila sprawdzamy, co i kto do nas napisał, to może
być syndrom FOMO, czyli Fear Of Missing Out – zjawisko dobrze rozpoznane
i opisane przez psychologów. Stale wracamy do sprawdzania poczty,
komunikatorów i serwisów społecznościowych, bo tkwiąc w wirtualnym świecie,
nie chcemy niczego przegapić. Często chodzi o rzeczy błahe. Takie, które
faktycznie życia nam nie zmienią, ale zanurzeni w komputerowo-internetową
przestrzeń tracimy zdrowy ogląd sytuacji. Specjaliści twierdzą, że syndromowi
FOMO towarzyszy stałe podenerwowanie oraz zaburzenia koncentracji
i skłonność do przekładania obowiązków na później. Według badań
ok. 40 proc. internautów przyznaje się do „lęku przed tym, że coś
mnie ominie”.

Jest późno, gram już
długo. Jeszcze jedna tura i kończę. Na fali popularności serii gier pod
wspólną nazwą Cywilizacja upowszechnił się tzw. syndrom jeszcze jednej tury.
Rzekomo ostatniej tego dnia. Ale, jak to w życiu, po one-more-turn
następuje następna, i następna, i następna… Każda jest oczywiście tą
„jeszcze jedną”. Zawiązała się nawet społeczność Civilization Anonymous, która
ma na celu pomagać uzależnionym od zabawy w Cywilizację.

Przy
tej okazji trzeba też wspomnieć o grywalizacji, czyli mechanizmie rodem
z gier, ale przenoszonym do innych środowisk. Zawsze z podobnym
zamiarem: żeby zasady gry i przywiązywania się do niej wykorzystać do
budowania coraz mocniejszych przyzwyczajeń. Zresztą spotkałem się
z pogłoskami, że twórcy gier zatrudniają ekspertów od uzależnień, aby nowe
tytuły jeszcze mocniej skupiały uwagę użytkowników…

Wygląda to wszystko całkiem groźnie. Jednak moją intencją
nie jest tworzenie obrazu świata technologii, który składa się z samych
niebezpieczeństw. To nie byłaby prawda. Zapewne w tej materii napotykamy
tyle „raf”, co w każdej innej dziedzinie. Tylko może w świecie IT
jest to bardziej skumulowane i ciągle słabo przez nas rozpoznane.
A uzależnienia? Jak już pisałem, uzależnić się można absolutnie od
wszystkiego. Wielu z nas jest uzależnionych od swoich partnerek,
partnerów, żon, mężów, dzieci i od czytania książek. I pewnie nikomu
nie przyszłoby do głowy skarżyć się na takie uzależnienia. Bo chorobliwe stają
się dopiero wtedy, gdy zaczynają nam sprawiać kłopoty. Jeśli nie, to cóż, po
prostu są. I będą – zawsze.

 


Autor jest
dziennikarzem Programu 3 Polskiego Radia, m.in. prowadzącym audycje „Puls
Trójki” oraz „Cyber Trójka”.