Boss odpowiedział: wyślij go na najbliższy kwartał do naszej
europejskiej centrali na takie niby-praktyki. Zobaczysz, jak dział sprzedaży
będzie sobie bez niego dawał radę. Jak sprzedaż będzie pod kreską,
w zespole zaczną się napięcia i tarcia wewnętrzne, a klienci
będą sygnalizować swoje niezadowolenie, to będziesz go musiał zwolnić, bo… jest
kiepskim szefem, jeśli nie potrafił dotąd zbudować systemu, który byłby zdolny
funkcjonować bez niego. A co, jeśli wszystko będzie ok? – dociekał
Polak. Boss chytrze się uśmiechnął i odpowiedział: też go zwolnisz, bo
zbudował tak dobry samosterowny mechanizm, że w zasadzie nie jest ci już
do niczego potrzebny. Na ewentualne pytanie, gdzie tu mowa o zmianach
w zarządach dystrybutorów, odpowiadam: domyślcie się sami! Reszta będzie
o piłce…

Otóż gdy patrzę na
wydarzenia na ligowych boiskach w Europie, zastanawia mnie, jak to się
dzieje, że po odejściu Roberta Lewandowskiego Borussia Dortmund ląduje
w tym sezonie na dole tabeli Bundesligi i ma zasadnicze kłopoty z wygrywaniem.
Wszak jeszcze rok temu dyrektor Borussi, Hans-Joachim Watzke, mówił, że
odejście z drużyny Roberta nic nie zmieni, a on jako odpowiedzialny
szef nie będzie wykładał z kasy firmy żadnych pieniędzy, aby go zatrzymać.
Czy pan Watzke dziś nadal uważa tak samo? Czy znakomity couch i trener
Dortmundczyków – Juergen Klopp – zatracił swoje umiejętności
prowadzenia tej klasy zespołu, że nie wie, jak ustawić drużynę bez
Lewandowskiego? Chyba odpowiedzi należy szukać gdzie indziej. Mam wrażenie, że
odejście Lewandowskiego zostało przez trenera i zarząd klubu zlekceważone.
Ile znaczył na boisku, to wszyscy widzieli, ale ile znaczył w szatni? Jak
wokół niego funkcjonowała w Borussi „grupa polska”? O tym my, jako
postronni obserwatorzy, nie mamy pojęcia, ale trener musi to wiedzieć
i reagować na zmiany. Chyba coś mu umknęło!

Teraz
przykłady dwa, ale pozytywne: Kamil Glik i Grzegorz Krychowiak. Zacznę od
Kamila, który spokojnie grał sobie we Włoszech w drugoligowym Torino. To
taki trochę ubogi krewny ze stolicy Piemontu, gdzie królem piłki jest Juventus.
Podczas gdy klub zwany Starą Damą skupiał na sobie uwagę mediów, uboższy brat
po cichu rósł w siłę. Kamil został kapitanem tej drużyny i wprowadził
ją do Serie A. Jest ulubieńcem kibiców Torino do tego stopnia, że śpiewają
o nim piosenki. Kamil odwzajemnia się zaangażowaniem w grze,
niezawodnością na swojej pozycji stopera oraz ciężką motywacyjną robotą
w szatni. Bez Kamila nikt nie wyobraża sobie dziś tej drużyny.

Grzegorz Krychowiak na początku sezonu trafił do
pierwszoligowej FC Sevilli, najlepszego klubu piłkarskiego w dumnej
Andaluzji. I się zaczęło! Po kilku słabych sezonach Sevilla wystrzeliła
jak rakieta i dziś idzie łeb w łeb z przereklamowaną FC
Barceloną. Świetnie umie wykorzystać Grzegorza Krychowiaka, który zbiera
ostatnio za swoją grę super recenzje. Życzę mu, aby niebawem zajął w swoim
teamie i sercach sewilskich kibiców miejsce, jakie w Torino ma Kamil
Glik.

Na takich osobach Adam
Nawałka próbuje budować reprezentację Polski. Charaktery już są, umiejętności
rosną… Pozostaje kwestia, jak z tego ciasta ulepić zespół. Droga jeszcze
daleka, bo mecz z Niemcami pokazał, że mamy dużo szczęścia, ale do
zbudowania drużyny z prawdziwego zdarzenia jeszcze trochę brakuje
– choć kierunek jest niewątpliwie właściwy. Jak słyszałem w TVP
Sport, Nawałka polecił swoim piłkarzom na zgrupowaniu zdjęcie z uszu
słuchawek iPodów. A o czym pisałem 14 miesięcy temu?