CRN Część osób
spodziewała się, że wróci pan do naszej branży po utracie pozycji szefa
Towarowej Giełdy Energii w 2012 r. Okazało się jednak, że wolał pan
poczekać na dogodny moment powrotu do gry w branży handlu energią.
Dlaczego?

Grzegorz
Onichimowski
W ogóle nie myślałem o powrocie, choć starzy
znajomi z branży IT rzeczywiście wysuwali takie sugestie. Zbyt mocno
osadziłem się w energetyce, dobrze się tu czuję i chyba już zostanę.
Obecnie jestem bardzo zaangażowany w rozwój WSE InfoEngine. Realizacja
pomysłów związanych z tą spółką zajmie mi sporo czasu.

 

CRN Do branży IT trafił
pan przez dziennikarstwo. Najpierw był tygodnik studencki „Politechnik”,
następnie „Sztandar Młodych” i wreszcie legendarny „Bajtek”. Niewielu
dziennikarzy przerzuca się na biznes…

Grzegorz
Onichimowski
W gruncie rzeczy nigdy nie czułem się dziennikarzem,
a szczególnie reporterem. Bliżej mi było do inżyniera czy popularyzatora
wiedzy. Dlatego w „Sztandarze Młodych” pracowałem w dziale nauki.
Interesowałem się między innymi komputerami, więc kiedy pojawił się pomysł na
wydawanie „Bajtka”, wszedłem w to bez wahania, od samego początku.
Najpierw jako współpracownik, a potem sekretarz redakcji.

 

CRN Jednak po zaledwie
kilku latach stał się pan jednym z najbardziej rozpoznawalnych biznesmenów
na polskim rynku IT. Jak do tego doszło?

Grzegorz
Onichimowski
Jak każdy branżowy redaktor miałem kontakt
z wieloma przedsiębiorcami z Polski i ze świata. Jednym
z nich był Anwar Fancy, Pakistańczyk z Nowego Jorku, który był
znajomym szefa firmy Commodore. Ten przyznał Anwarowi status oficjalnego
dystrybutora w Polsce i dlatego Fancy szukał kogoś, kto mu w tym
pomoże. Uznałem, że mogę się tym zająć. Z czasem jednak „naszego”
Pakistańczyka przerosła skala tego biznesu i dostał zadyszki finansowej.
Tak naprawdę był drobnym handlarzem, który miał jeden sklep w Nowym Jorku.
Biznes międzynarodowy nie był jego mocną stroną…

 

CRN A skąd wziął się
pomysł na biznes gamingowy, i to w dodatku na polskim, wyjątkowo
pirackim rynku?

Grzegorz Onichimowski Commodore, bodajże w 1991 r., zrobił dużą galę na stadionie
warszawskiej Legii z okazji meczu Polska – Turcja. Przyjechał na nią
między innymi Anglik, który działał w segmencie oprogramowania. Jego misją
była próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego w Polsce jest tak duży popyt na
komputery… przy zerowej sprzedaży oprogramowania. No cóż, ustawa o prawie
autorskim weszła w życie dopiero trzy lata później. Tak czy inaczej, przez
tego Anglika poznaliśmy się z Electronic Arts i dostaliśmy licencję
na powielanie dyskietek. W ten sposób jako IPS Computer Group zaczęliśmy
konkurować z piratami. Miało być profesjonalnie i tanio. Tak też
było, co z czasem zaczęło doceniać rosnące grono klientów IPS.

 

CRN Jak dokładnie
zakończyła się pana przygoda z rynkiem gier?

Grzegorz
Onichimowski
Zaczęło się od szukania kapitału, który był nam
potrzebny do dalszego rozwoju. Wstępnie zainteresował się nami pewien fundusz
inwestycyjny, który jednak szukał jakiegoś większego podmiotu w naszym
segmencie rynku. Wtedy zdecydowaliśmy się na fuzję z Mirage i tak
narodziło się IM Group. Potem nastąpiło połączenie z czeską firmą Bohemia,
co z kolei zaowocowało powstaniem Cenega Poland. Fundusz w nas
zainwestował, ale współpraca z Czechami zakończyła się porażką. Jako
niewielki już wówczas udziałowiec spółki wycofałem się z dalszej gry.

 

CRN Szkoda, bo wcześniej
IPS mógł zostać polskim oddziałem Electronic Arts i sprawy mogły potoczyć
się dużo lepiej…

Grzegorz Onichimowski Podpisaliśmy już nawet list
intencyjny, ale naszego sprzymierzeńca w EA zastąpił ktoś, kto miał inną
wizję rozwoju na naszym rynku. Postanowili budować lokalny oddział od zera
i nasz pomysł spalił na panewce. Musieliśmy szukać pieniędzy na rozwój
gdzie indziej i trafiliśmy na wspomniany wyżej fundusz.

 

CRN Dlaczego takim firmom
jak CD Projekt się udało, a wam nie?

Grzegorz Onichimowski Byli bardziej agresywni i profesjonalni. Co tu dużo mówić, po
prostu w pełni wykorzystali swoją szansę. Podziwiam to, czego dokonali. No
i dokładnie wyczuli, kiedy obok dystrybucji należało rozwinąć własny
development.

 

CRN Kilka lat po tym, jak
odszedł pan z naszej branży, zobaczyłem pana na stacji benzynowej na
warszawskim Gocławiu. Markowe ubranie, sportowe BMW… Pomyślałem wtedy: jak to
możliwe, że tak szybko wyszedł pan na prostą po upadku IPS?

Grzegorz
Onichimowski
Uważam teraz, że
zakup wspomnianej „beemki” był nieco ekstrawagancki, i już dawno nie mam
tego samochodu. Z tego, co wiem, pod rządami kolejnego właściciela
skończył tragicznie i trafił na złom. A IPS nie upadł, po prostu
ja się wycofałem – nie za darmo. Na dokończenie domu i wspomniany
samochód starczyło.

 

CRN No dobrze, ale jak to
się stało, że trafił pan do zupełnie innej branży – na rynek handlu
energią?

Grzegorz Onichimowski To był przypadek. Znałem pewne osoby z Rady Nadzorczej Giełdy
Energii (później Towarowej Giełdy Energii – przyp. red.), która szukała
kogoś, kto mógłby rozwinąć tę działalność. Świeża krew spoza branży miała być
szansą na rozwój. Szybko staliśmy się enfant terrible tej branży. Nie
pasowaliśmy do otoczenia, bo jako spółka, która miała organizować handel
energią w modelu wolnorynkowym, zaburzaliśmy spójny wówczas układ
przypominający lata 60. czy 70.

 

CRN Trudno było się
przestawić?

Grzegorz
Onichimowski
Odszedłem
z firmy małej do równie małej. Kiedy zacząłem kierować Giełdą Energii,
była w kiepskiej sytuacji finansowej, a dużą rolę w rozwoju
spółki pełniły wdrożone wówczas systemy IT. Początki były trudne. Na wstępie
zarabiałem połowę tego, co mój poprzednik. Pracownicy też zgodzili się na
obniżkę pensji i przenosiny do gorszej siedziby, bo wiedzieli, że
potrzebujemy nowego otwarcia i zakasania rękawów. Potem poprawiło się na
tyle, że nie mogliśmy narzekać.

 

CRN Czym właściwie pan
się teraz zajmuje? Co to jest giełda energii?

Grzegorz Onichimowski Energia jest towarem jak każdy
inny. Z tym że nadwyżki wyjątkowo trudno przechować i jest to bardzo
drogie. Dlatego gra popytu i podaży jest tutaj bardzo ciekawa
i staramy się wyciągnąć z niej jak najwięcej korzyści.
Zaproponowaliśmy pewne rozwiązania, sprawdzone w innych krajach, z których
korzystają poszczególni gracze na tym rynku.

 

CRN Kto sprzedaje,
a kto kupuje?

Grzegorz Onichimowski To akurat się zmieniało, odkąd zacząłem pracę na Giełdzie Energii. Na
początku tylko ok. 1 proc. energii w Polsce było w obrocie
giełdowym, a teraz jest to niemal cała produkowana tu energia. Nie
handlują już wyłącznie państwowi dystrybutorzy, lecz wyspecjalizowane spółki
obrotu energią. Z organizacji tego obrotu żyje TGE, ale już beze mnie. Po
przejęciu spółki przez GPW zająłem się inną działalnością, chociaż szybko
znalazłem się znów w grupie Giełdy. Zaczynamy od nowa, znowu na
innowacyjnym froncie. Chcemy m.in. wdrażać w Polsce mechanizmy tzw.
zarządzania popytem na energię, czyli negawaty.

 

CRN W 1999 r.
pytałem pana, jeszcze jako prezesa IPS, o przeciętną liczbę godzin
w pracy. Wtedy było to dziesięć godzin. A teraz?

Grzegorz
Onichimowski
Raczej osiem, ale czasem i osiemnaście.

 

CRN Wówczas ulubionymi
napojami były piwo oraz coca-cola.

Grzegorz
Onichimowski
Teraz herbata i białe wino.

 

CRN Piętnaście lat temu
relaksował się pan, jeżdżąc na nartach, żeglując i grając
w koszykówkę. A obecnie?

Grzegorz
Onichimowski
Zimą narty, latem rower. Cały rok – tenis.

 

CRN I jeszcze
pytanie o markę używanego samochodu. W 1999 r. jeździł pan Volvo
V40 T4…

Grzegorz
Onichimowski
Dzisiaj do domu wrócę Volkswagenem Scirocco.