Umiarkowany optymizm

Wszystko wskazuje na to, iż w nadchodzących latach rynek systemów UEM jest skazany na wzrost. Przedsiębiorstwa dostosowują się do popandemicznego ładu tworząc nowe modele pracy. Choć sytuacja nie będzie aż tak chaotyczna jak w szczytowym okresie pandemii, trudno się spodziewać, że szybko powróci do całkowitej normalności.

– Ciągła ekspansja pracy zdalnej i nowe hybrydowe modele pracy wymagają nowych narzędzi do zarządzania punktami końcowymi w różnych środowiskach pracy. Kluczowe znaczenie dla wsparcia tego nowego podejścia będą miały ujednolicone narzędzia do zarządzania punktami końcowymi – mówi Phil Hochmuth, wiceprezes Enterprise Mobility and Client Endpoint Management w IDC.

Choć analitycy z optymizmem patrzą w przyszłość rozwiązań UEM, mogą się pojawić przeszkody, takie jak chociażby dekoniunktura. Jedną z barier wymienianych przez dostawców działających na lokalnym rynku jest wciąż niewielka świadomość użytkowników biznesowych na temat zarządzania sprzętem IT i konsekwencji, jakie niosą ze sobą związane z tym zaniedbania.

– Choć inwestycja w system do zarządzania punktami końcowymi jest w obecnych czasach koniecznością, nadal wiele firm nie zdaje sobie z tego sprawy. Łatwo jest ignorować luki w zabezpieczeniach i niezaktualizowane oprogramowanie do czasu, aż wydarzy się coś złego. Obok nieświadomości dodatkową barierą hamującą popyt na UEM jest niechęć do wymiany niewydajnych, ale ugruntowanych w danej organizacji systemów – tłumaczy Sebastian Wąsik, Country Manager na Polskę w baramundi software.

Brak świadomości na temat produktów i ich możliwości po części wynika z oferty dostawców. Przedsiębiorcy gubią się w labiryncie dostępnych rozwiązań i zawiłej terminologii. Paradoksalnie duży wybór narzędzi sprawia, że trudno jest wybrać dla siebie optymalny system.

– Nie są to uniwersalne rozwiązania i coś, co pasuje do jednej firmy, niekoniecznie sprawdzi się w innej. Rolą integratora jest rekomendacja rozwiązania, które zapewni klientowi największą wartość – mówi Jacek Konaszczuk.

Wśród innych czynników ograniczających popyt na oprogramowanie do zarządzania „końcówkami” dostawcy wymieniają ograniczenia budżetowe, trudności w doprecyzowaniu celów biznesowych czy nierealne oczekiwania i wyobrażenia o korzyściach, jakie przynosi wdrożenie UEM.

Zdaniem integratora

Marcin Gałkowski, architekt systemów ITSM, Advatech  

Klienci coraz częściej wybierają konkretny system i kontaktują się ze wskazanym partnerem już na końcowym etapie podejmowania decyzji. Wówczas trudno coś podpowiedzieć, zmienić, zaoferować inne rozwiązanie. W takich przypadkach decyduje głównie cena i szybkość odpowiedzi. Zarządzanie urządzeniami końcowymi to złożony temat i żeby móc wpływać na potrzeby klienta, trzeba dysponować odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Zauważamy, że producenci przejmują większą część zysków, ograniczając funkcjonalność swoich produktów, aby nabywca mógł samodzielnie kupić produkt i uruchomić go we własnym środowisku. Ten model sprzedaży przewiduje inne zadania dla integratorów, aniżeli miało to miejsce do tej pory.

  
Jacek Konaszczuk, kierownik działu handlowego, Grupa Damiko  

Wśród klientów, u których wdrażamy systemy UEM, zauważamy dwa podejścia. W pierwszym produkt ma pomagać użytkownikom w problemach związanych ze sprzętem lub oprogramowaniem. W takich przypadkach najbardziej cenione są funkcje zdalnej kontroli oraz instalacji oprogramowania i możliwości ingerencji w system plików. Druga opcja wiążę się z przyrostem liczby pracowników, co wymaga od menedżerów przejścia z zarządzania pojedynczymi terminalami na proces masowy. W takim scenariuszu liczą się systemy umożliwiające na dużą skalę dystrybucję oprogramowania bądź aktualizację, profilowanie i automatyczne dostosowanie przygotowanych obrazów systemów operacyjnych, a także wprowadzanie procesów automatyzacji i integracji z innymi systemami.