Niewątpliwie rok 2008 należał do wyjątkowych w historii IT w Polsce. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy sprzedano mniej więcej tyle samo komputerów stacjonarnych co przenośnych, a ceny obu rodzajów maszyn stały się praktycznie porównywalne. Po drugie w zeszłym roku, w wyniku kryzysu, sprzedaż desktopów nie wzrosła, notebooków zaś zwiększyła się mniej, niż oczekiwano. Po trzecie zmniejsza się rynek C-brandów, które są zastępowane sprzętem markowym. Tym samym nasz rynek zaczyna się upodabniać do zachodnioeuropejskich. Oczywiście daleko mu jeszcze do proporcji w innych krajach, gdzie udział komputerów lokalnej produkcji w podaży ogółem nie przekracza 20 proc., ale w zeszłym roku po raz pierwszy C-brandy stanowiły mniej niż połowę rynku desktopów. Ostatnia z najważniejszych nowości – za jedną przeciętną pensję w ubiegłym roku można było kupić dość wydajnego notebooka. Na zakup taniego desktopa jedna pensja to za dużo, a w przypadku wydajnego – trochę za mało.

Ile za komputer?

Redakcja CRN Polska od lat prowadzi badania kształtowania się cen komputerów w złotówkach, dolarach, w odniesieniu do pensji. Cenę peceta odnosimy także do ceny hamburgera. Założenia do naszych wyliczeń przyjmujemy takie, by możliwie najlepiej obrazowały sytuację na rynku, czyli cenę komputera brutto zestawiamy z pensją netto. ¬ródłem informacji o cenie komputerów jest dla nas od lat największy krajowy producent sprzętu – NTT System, który podaje nam ceny dwóch typów komputerów: taniego i wydajnego. W obu przypadkach są to maszyny o najpopularniejszych konfiguracjach. Od kilku lat nasze zestawienie zawiera też informacje o notebookach. W tym przypadku, podobnie jak w przypadku desktopów, wybraliśmy dwa urządzenia – najpopularniejsze wśród tanich i wśród wydajnych. W prezentowanym zestawieniu dotyczącym cen w 2008 r. źródłem danych o cenach komputerów przenośnych jest Asus. Informacje o średniej pensji uzyskujemy od Głównego Urzędu Statystycznego, który podaje przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw. W okresie od stycznia do października 2008 r. wyniosło ono średnio 3142 zł, przy czym w styczniu była to kwota prawie 3 tys. zł, w październiku zaś ponad 3,2 tys. zł.

Oczywiście trudno uznać, czy nasza metoda zestawiania ceny komputerów z możliwościami nabywczymi Polaków jest najwłaściwsza, ale ponieważ jest stosowana konsekwentnie od lat, pokazuje, jak kształtują się te relacje. Dwa lata temu napisaliśmy, że prowadzenie takich wyliczeń ma uzasadnienie, dopóki relacje się zmieniają. Jak widać, o cenach komputerów w 2008 r. można jeszcze pisać, bo zmiany były, i to dużo większe, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.

Desktopy droższe, ale portfele zasobniejsze

Na początku 2008 r. wyglądało na to, że będzie to rok podobny do poprzednich, czyli ceny komputerów będą powoli, ale systematycznie spadały, a możliwości nabywcze, z racji rosnących pensji – coraz wyższe. W drugiej kwestii przewidywania okazały się słuszne. Według GUS-u w okresie styczeń – październik 2008 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3142,18 zł i było o 11,1 proc. wyższe niż w analogicznym okresie poprzedniego roku (wobec wzrostu o 9,2 proc. rok wcześniej). Jak widać, pensje rosły szybko, nie tylko porównując rok do roku, ale też w obrębie minionych 12 miesięcy. Przeciętna płaca wynosiła: w I kw. – 3 tys. zł, w II kw. – 3 tys. 50 zł, w III kw. – 3 tys. 100 zł, w IV kw. zaś według wstępnych szacunków było to 3 tys. 250 zł.

Niewątpliwie dużym zaskoczeniem był spadek popytu na desktopy. Teraz, z perspektywy minionego półrocza, podczas którego w Polsce zaczęły być widoczne oznaki ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego, informacja o zmniejszeniu sprzedaży komputerów nikogo nie dziwi. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że zapotrzebowanie na desktopy było małe już od początku roku. W I kw. 2008 praktycznie nie zanotowano wzrostu sprzedaży, a w II kw. narzekali już prawie wszyscy. Powody do zadowolenia miał chyba tylko Action, który wygrał przetarg MEN. Dzięki tej transakcji krajowy obraz rynku komputerów w II kw. wyglądał jeszcze całkiem dobrze, choć o wzroście też nie było mowy. Jaki był III kw.? Niestety dokładnie nie wiadomo. Producenci podali liczby, z których wynika, że od lipca do września sprzedaż komputerów, a zwłaszcza notebooków, wzrosła grubo ponad 20 proc. w stosunku do tego samego okresu 2007 r. Trzeba jednak pamiętać, że rośnie grono dostawców, którzy – wzorem Acera – podają nie tylko liczbę komputerów sprzedanych, ale też zamówionych, a jak wiadomo, w III kw. kontraktuje się też sprzęt na IV kw., który zwykle jest najważniejszym okresem roku. Jeśli więc oceniać rynek na podstawie danych od producentów, III kw. był dobry. Ale z rozmów z dystrybutorami, resellerami i detalistami wynika, że sytuacja na rynku przedstawiała się całkiem inaczej. Dystrybutorzy byli zawaleni towarem, a detaliści twierdzili zgodnie, że sprzedaż była dużo poniżej wszelkich oczekiwań.

Według wstępnych szacunków w najlepszym wypadku w 2008 roku zostało sprzedanych tyle samo desktopów, co rok wcześniej, a jest wielce prawdopodobne, że mniej. Z całą pewnością kurczy się segment C-brandów. Jednak najważniejszą przyczyną spadku popytu na desktopy jest to, że klienci coraz częściej wybierają komputer przenośny zamiast stacjonarnego. Dzieje się tak odkąd ceny obu rodzajów maszyn stały się porównywalne. To, że za kwotę od 2 do 2,5 tys. zł można kupić całkiem dobrego notebooka, nie tylko spowodowało zmniejszenie popytu na desktopy, ale też miało wpływ na ceny najczęściej wybieranych komputerów. W przeszłości różnica w cenie między desktopem tanim i wydajnym była duża, bo wynosiła grubo ponad 1 tys. zł. W 2008 r. było już całkiem inaczej. Komputer najtańszy, przeznaczony do pracy biurowej, kosztował niewiele, ok. 1,3 tys. zł. A ile kosztuje wydajny? Klienci indywidualni najczęściej wybierali konstrukcje w cenie ok. 1,8 tys. zł. Koniecznie jednak trzeba zwrócić uwagę, że bardzo szybko rośnie popyt na maszyny po 3 tys. zł (podajemy ceny brutto, bez monitora). Dlaczego? Po pierwsze za sprawą wspomnianych laptopów. Jeśli klient dysponuje kwotą nie większą niż 2 tys. zł, wybierze całkiem wydajnego desktopa. Jeśli jest ma powyżej 2 tys. zł – kupi notebooka, którego wydajność będzie taka, jak desktopa za niespełna 2 tys. zł. Użytkownicy zasobniejsi i bardziej wymagający zdecydują się na desktop za 3 tys. zł. Za taką sumę można kupić maszynę o bardzo dużej wydajności, która spełni oczekiwania nawet wybrednych graczy. Stało się to możliwe dzięki bardzo dużej redukcji cen wielordzeniowych procesorów i najwydajniejszych kart graficznych. Jest wielce prawdopodobne, że w 2009 r. komputery stacjonarne w najbogatszych konfiguracjach staną się już standardem.

Rok bez wzrostu?

Jak wspomnieliśmy, w 2008 r. sprzedano tyle notebooków co desktopów. Trzeba jednak zaznaczyć, że w pierwszej połowie roku górą (pod względem liczby sprzedanych maszyn) były jeszcze desktopy, w III kw. proporcje wynosiły już pół na pół, a w ostatnich trzech miesiącach roku popyt na komputery przenośne był już dużo większy niż na stacjonarne. Jeśli taka sama progresja utrzymałaby się w roku bieżącym, to w IV kw. 2009 notebooki stanowiłyby grubo ponad 80 proc. całej sprzedaży pecetów. Taki scenariusz jednak raczej się nie sprawdzi, bo na najbardziej rozwiniętych rynkach ich udział w zbycie nie przekracza 60 proc. W krajach zachodnich kilka lat temu sprzedaż notebooków rosła bardzo szybko aż do poziomu 50 – 55 proc., natomiast w ciągu ostatnich dwóch lat zwiększyła się zaledwie o kilka procent. Polska jest obecnie na etapie, gdy zapotrzebowanie na komputery przenośne jeszcze rośnie w dużym tempie, i najprawdopodobniej w bieżącym roku sytuacja u nas będzie wyglądać tak, jak na Zachodzie dwa – trzy lata temu, czyli desktopy oddadzą już nie kilkanaście procent rynku, ale kilka.

Dlaczego nastąpi spowolnienie wzrostu sprzedaży laptopów? Po pierwsze dlatego, że rynek jest już nasycony, coraz trudniej o klienta, który przychodzi po pierwszy notebook. Po drugie według wszelkich znaków na niebie i ziemi w tym roku ceny laptopów wzrosną, i to niemało. Można się spotkać z opiniami, że komputery przenośne podrożeją nawet o 50 proc. za sprawą spadającej wartości naszej waluty wobec euro i dolara. Wprawdzie dolar podrożał z 2 do 3 zł już kilka miesięcy temu, ale też od kilku miesięcy magazyny dystrybutorów są pełne sprzętu i z pewnością nie będzie on drożał, choćby z uwagi na mniejszy od oczekiwanego popyt w ostatnim kwartale 2008 r. Jeśli pesymistyczne przepowiednie dotyczące wzrostu cen pecetów się spełnią, może to oznaczać nie tylko spowolnienie dynamiki wzrostu sprzedaży, ale nawet jego zatrzymanie. Najpopularniejsze obecnie notebooki, które kosztują 2,2 tys. zł, mogą przecież po podwyżkach być wycenione na ponad 3 tys. zł. Strach przewidywać, ile przyjdzie zapłacić za urządzenia sprzedawane obecnie w cenie od 3 do 4 tys. zł. Do tego trzeba dodać, że w 2008 r. średnie płace wzrosły o ponad 11 proc., a w 2009 r. nie zapowiada się, by wynagrodzenia podnosiły się w podobnej skali. Oczywiście mowa tu o sektorze przedsiębiorstw, ale w dobie nadchodzącego kryzysu trudno oczekiwać, by właściciele firm prywatnych zwiększali pensje pracownikom.

Czy ewentualne zahamowanie wzrostu popytu na komputery przenośne może spowodować, że ich udział w sprzedaży spadnie? Najprawdopodobniej nie, nie należy się bowiem spodziewać, że w bieżącym roku zwiększy się sprzedaż maszyn stacjonarnych w porównaniu z notowaną w roku ubiegłym. Z powodu kryzysu ekonomicznego pewnie wiele przetargów na sprzęt komputerowy zostanie zredukowanych, a może nawet wstrzymanych. A jak wiadomo, na 100 sprzedanych desktopów ponad połowa trafia do odbiorcy instytucjonalnego. Nie zanosi się też na realizowanie dużych przetargów z sektora publicznego, a dzięki takim transakcjom w 2008 r. nastąpiło kilkuprocentowe zwiększenie sprzedaży desktopów w porównaniu z notowaną 2007 r. Nie wiadomo też, jak na ewentualny wzrost cen komputerów stacjonarnych zareagują klienci, zwłaszcza indywidualni, gdy ich portfele nie będą jak w zeszłym roku stawały się coraz grubsze dzięki podwyżkom wynagrodzeń…

W 2009 r. nie należy się zatem spodziewać wzrostu popytu ani na komputery przenośne, ani na maszyny stacjonarne. Rosnąć mogą w tym roku jedynie ceny.