Założenie sklepu online jeszcze nigdy nie było tak łatwe, ale dotarcie do potencjalnych nabywców staje się coraz trudniejsze. Kevin Stecko od ponad dwóch dekad sprzedaje poprzez sklep internetowy koszulki z postaciami z serii He-Man czy ThunderCats i zauważył, że w ostatnim czasie osoby zainteresowane tego typu asortymentem coraz rzadziej trafiają na jego witrynę. Postanowił sprawdzić, co może być tego przyczyną i okazało się, że podczas wyszukiwania w Google’u terminu „t-shirt He-Man” jego strona pojawia się daleko za płatnymi reklamami konkurentów. W związku z tym Kevin Stecko wpadł na pomysł, aby… wysyłać drukowane katalogi do tysięcy domów w Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, według jego wyliczeń koszty wydruku oraz wysyłki powinny być niższe, aniżeli kampania online.

W czasie pandemii powstało bardzo dużo kolejnych, nowych sklepów internetowych. To oczywiste, bo nawet handlowcy, którzy sceptycznie podchodzą do tej formy sprzedaży musieli uruchomić placówki online, aby kontynuować działalność. Właściciele Shopify, popularnej platformy e-commerce, przyznają, że w ubiegłym roku z ich rozwiązania korzystało 1,75 miliona sprzedawców z całego świata, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w 2019 r. Niestety, nie ma nic za darmo. Niskie bariery wejścia na rynek online sprawiają, że rywalizacja się zaostrza, a jej pokłosiem są między innymi rosnące koszty reklamy internetowej. W rezultacie e-sklepy mają problemy z przyciąganiem klientów. Problem ten dotyczy zarówno przedsiębiorców, którzy od lat działają w sieci, jak i tych stawiających w tym biznesie pierwsze kroki.

Nie bez przyczyny handlowcy i konsultanci zza oceanu twierdzą, że poza popularnymi taktykami marketingowymi, takimi jak optymalizacja stron internetowych pod kątem wyszukiwania i zamieszczania reklam w mediach społecznościowych, należy podjąć bardziej złożone kroki, których celem jest pozyskanie i utrzymanie klientów. Niektórzy sprzedawcy, chociażby wspomniany wcześniej Kevin Stecko, testują tradycyjne sposoby dotarcia do nowych nabywców, takie jak drukowane katalogi. Czasami też przedsiębiorcy, którzy do tej pory działali jedynie online, otwierają stacjonarne placówki.

– Przed nowymi uczestnikami sprzedaży online pojawiają się spore możliwości, ale z punktu widzenia konsumentów w sieci panuje duży bałagan, utrudniający podejmowanie decyzji co i od kogo kupować – mówi Michelle Evans, analityk ds. handlu cyfrowego w firmie badawczej Euromonitor.

Parachute Home, firma od siedmiu lat produkująca pościel, rozszerzyła działalność na inne artykuły gospodarstwa domowego, takie jak ręczniki i odzież domową. Poza tym  otworzyła 11 sklepów na terenie Stanów Zjednoczonych. Sieć oczywiście reklamuje się w internecie, ale od czterech lat wydaje też drukowany katalog. Według Ariel Kaye, założycielki i CEO Parachute Home, wysłany w ubiegłym roku do kilku milionów gospodarstw folder pomógł zbudować świadomość marki wśród dużej grupy potencjalnych klientów.

Ariel Kaye przyznaje, że koszty zdobycia klientów w ostatnich miesiącach spadły, ponieważ ludzie wydali więcej na porządkowanie swoich domów podczas pandemii. Inaczej wygląda to w przypadku Kevina Stecko i jego strony 80sTees.com.

– Nasze wydatki wzrosły, częściowo z powodów rosnących kosztów reklamy online. W marketingu cyfrowym mówi się, że wygrywa ten, kto wyda najwięcej – mówi Stecko.

Tymczasem przedsiębiorcy nie zawsze są zadowoleni z cyfrowych promocji, również tych w mediach społecznościowych, gdzie ma miejsce specyficzny rodzaj cenzury. Przykładem usunięcie reklamy promującej t-shirt nawiązujący do zapaśniczego chwytu Cobra Clutch. Prawdopodobnie algorytmy pomyślały, że na sprzedaż wystawiany jest wąż kobra, a handel zwierzakami jest zabroniony na wielu platformach. – Mam nadzieję, że katalog wysłany do 100 tysięcy dawnych klientów i 15 tysięcy potencjalnych nabywców pobudzi naszą sprzedaż. To jedna z niewielu opcji reklamowych, w których losowy algorytm nie wyłączy promowanego produktu – podsumowuje Kevin Stecko.