Konieczność prowadzenia zajęć lekcyjnych w sposób zdalny postawiła świat placówek edukacyjnych na głowie. Potwierdziły się problemy związanie z niedoskonałościami infrastruktury IT i – w wielu przypadkach – brakiem cyfrowych umiejętności nauczycieli. Standardowe narzędzia informatyczne, z których korzystały dotychczas placówki, były zazwyczaj w wersjach offline. Tylko małą ich część, w tym Librus, można było uznać za rozwiązanie innowacyjne. Integratorzy zwracają uwagę, że w czasach przed pandemią kadra nauczycielska zwykle nie widziała potrzeby rozszerzania codziennego tradycyjnego funkcjonowania szkół o obszary online. Jeśli w ogóle, to korzystano z darmowych wersji pakietów biurowych – Office’a 365 czy G Suite. Takie decyzje uzasadnione były, rzecz jasna, ograniczonymi budżetami.

– Szkoły nie plasowały tematu digitalizacji wysoko w rankingu swoich priorytetów – podsumowuje Adam Kotecki, CEO Cloudica.

Jednak nie ma tego złego (w tym przypadku nieszczęsnego koronawirusa), co by na dobre nie wyszło. Obecnie placówki edukacyjne przechodzą proces przyspieszonego dojrzewania w obszarze nowych technologii i ich wykorzystania w nauczaniu. Skorzystać mogą na tym nie tylko one same, ale też firmy IT specjalizujące się w ich obsłudze. Dotyczy to przede wszystkim sprzedaży produktów, które umożliwiają czy też znacznie ułatwiają pracę zdalną, jak też urządzeń drukujących oraz sieciowych, bądź usług związanych z organizacją webinariów dla nauczycieli.

Problemem w tym kontekście bywa jednak brak przygotowania, zarówno technologicznego jak i procesowego do szybkiego przestawienia się z tradycyjnych metod na cyfrowe. Wydaje się, że konieczne byłoby wsparcie poszczególnych placówek ze strony kuratoriów czy resortu edukacji.

W minionych tygodniach zdarzały się przypadki, kiedy głównymi inicjatorami zmiany byli rodzice. Efekt? Brak standaryzacji w sposobach przeprowadzania nauczania zdalnego, czyli wykorzystywanie wielu narzędzi jednocześnie, zamiast jednego kompletnego – zwraca uwagę Adam Kotecki.

Na konieczność zadbania o uniwersalną platformę edukacyjną wskazuje też Robert Pusz, dyrektor sprzedaży Newline na Europę Wschodnią. Jak twierdzi, sam był świadkiem szukania przez nauczycieli sposobu na pracę z dziećmi. W efekcie jedni używali Messengera, inni Zooma, a kolejni Skype’a. Wielu wysyłało także pliki z zadaniami domowymi na skrzynki mailowe dzieci.

 

Białe plamy wciąż straszą

Powyższe spostrzeżenia nie są jednostkowe, a dowodzą tego badania Nexery, operatora hurtowego światłowodowej sieci dostępowej, przeprowadzone pod koniec marca na grupie liczącej ponad 2 tys. respondentów. Rodzice zapytani o to, z jakich programów czy narzędzi korzystają nauczyciele prowadzący internetowe lekcje, wskazywali na platformy webinarowe lub e-learningowe, do których szkoła a dostęp (45 proc.). Z kolei 38 proc. stwierdziło, że nauka online odbywa się przez media społecznościowe (Facebook, Messenger, YouTube), zaś 35 proc. wymieniło systemy do komunikacji, jak np. Skype, Microsoft Teams, Google Hangouts. Według co piątego rodzica zajęcia online odbywają się za pomocą specjalnych internetowych serwisów edukacyjnych.

Specjaliści, oprócz procedur umożliwiających płynne przejście na zdalne nauczanie, wskazują także na konieczność pełnego zdigitalizowania oraz udostępnienia uczniom i studentom materiałów edukacyjnych. Ważnym aspektem organizacji dostępu do powszechnej edukacji na odległość jest wyrównanie szans wszystkich uczniów w dostępie do odpowiednio „młodych” komputerów (pandemia wymusiła taką pomoc doraźnie – za pomocą awaryjnego programu Ministerstwa Cyfryzacji) oraz internetu (redakcji znany jest przykład nauczycielki spod Warszawy, która codziennie jedzie samochodem kilka kilometrów od domu, w miejsce, gdzie jej usługa mobilnego internetu działa na tyle dobrze, że może przeprowadzić zdalne lekcje).

Na internetowej mapie Polski nadal widnieją tak zwane białe plamy, czyli miejsca, w których nie ma dostępu do szerokopasmowej sieci. Rozwijanie infrastruktury telekomunikacyjnej jest podstawą do tego, aby przeciwdziałać wykluczeniu cyfrowemu i wyrównywać szansę w dostępie do edukacji online – komentuje Paweł Biarda, członek zarządu ds. sprzedaży i rozwoju biznesu w Nexera.

O konieczności prowadzenia zdalnego nauczania przez szkoły wyższe specjaliści z branży IT mówią już od dłuższego czasu. Jednak, jak przypomina Mariusz Kochański, członek zarządu Veracompu, nie wszystkie uczelnie podjęły wysiłek organizacyjny, aby zbudować zasady regulujące prowadzenie w ten sposób ćwiczeń, kolokwiów, wykładów oraz egzaminów.

Przed pandemią w wielu miejscach obowiązywało przekonanie, że koszt zmiany w tym obszarze, na który składa się standaryzacja oprogramowania, regulacja zasad prywatności wizerunków, ewidencja obecności, weryfikacja tożsamości studentów, zdecydowanie przewyższa możliwe korzyści. Obecnie pandemia zbudowała masę krytyczną do wspierania takich działań – mówi Mariusz Kochański.

Zwraca się też uwagę, że do tej pory nauczanie zdalne było traktowane przez wielu pedagogów i kierownictwo Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, jako gorsza forma przekazywania wiedzy.

Obecnie jednak władze starają się szybko nadrobić stracony czas, a największe korporacje jak Google czy Microsoft bardzo im pomagają, ofiarując bezpłatne wersje oprogramowania – podkreśla Tomasz Siemek, prezes CloudTeam.

 

Zdaniem specjalisty

  • Cyfrowa szkoła to nie tylko laptopy

Tadeusz Kurek, prezes NTT System

Placówki edukacyjne na potęgę zamawiają komputery w ramach programu Zdalna Szkoła. Często wybierają drogi sprzęt, ale niewystarczająco funkcjonalny. Dzieje się tak za sprawą zbyt ogólnikowego zapisu Ministerstwa Cyfryzacji, który sugeruje zakup jedynie laptopów. To wprowadza w błąd osoby decydujące o wyborze sprzętu, które nie biorą pod uwagę innych rozwiązań. Spowodowało to dwa podstawowe problemy. Po pierwsze na rynku brakuje już laptopów, więc decydenci kupują cokolwiek, w tym sprzęt z rynku wtórnego. Komputery te są albo za drogie, albo za mało wydajne albo – co najczęściej – mają system operacyjny, który… nie pozwala na realizowanie zdalnego procesu nauczania! Po drugie, pod uwagę nie są brane desktopy ani AiO, które są od notebooków dużo tańsze, bardziej wydajne i wyposażone w odpowiednie oprogramowanie. W związku z tym, zaraz po ogłoszeniu programu wystosowaliśmy pismo do CPPC z prośbą o dopisanie takich urządzeń do programu Zdalna Szkoła. Ministerstwo zareagowało – w zapisie obok hasła „laptop” pojawiło się drugie: „komputer”. Dzięki temu zarówno NTT System, jak i inni producenci mogli oferować konstrukcje typu AiO.

  • Szkoły po Aktywnej Tablicy

Monika Sikora, Manager New Technologies Business Group, Incom

Aktywna Tablica to program, który umożliwił doposażenie się przez wiele placówek oświatowych w sprzęt interaktywny. Dzięki niemu wiele szkół naprawdę zaczęło dostrzegać wartość takiego sprzętu i to, jak podnosi on jakość edukacji. Zaobserwowaliśmy, że sporo placówek, które otrzymały na przykład monitory interaktywne w ramach programu, dokupowało kolejne w ramach własnych budżetów. Znacząco zwiększyła się też wiedza nauczycieli i dyrektorów o tym, co w produktach interaktywnych jest dla nich najważniejsze. W ubiegłorocznej edycji programu bitwa producentów na parametry techniczne nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Szkoły wymieniały się doświadczeniami i wiele z uznało, że najważniejszą cechą urządzeń interaktywnych, która daje wymierne korzyści nauczycielom, jest przemyślane oprogramowanie do tworzenia treści edukacyjnych.

  • Platforma komunikacyjna dla każdego

Robert Pusz, dyrektor sprzedaży Newline na Europę Wschodnią

Wydaje się, że nastąpiło definitywne przekierowanie z tablic interaktywnych na monitory. Pandemia pokazała, że można edukować zdalnie, i że szkoły muszą być na to przygotowane. Nauczyciele nie zawsze mogą i chcą korzystać z prywatnego sprzętu. Nie zawsze też dysponują odpowiednim łączem internetowym. Powinni mieć możliwość prowadzenia zajęć z uczniami, tak jak dotychczas – z tą różnicą, że w pustej sali lekcyjnej. Wiemy już, że każdy może opanować popularne pakiety oprogramowania. Mam nadzieję, że doczekamy się uniwersalnej platformy komunikacyjnej i monitora interaktywnego dla każdego nauczyciela. To pomoże płynnie wdrażać procedury zdalnej pracy i nie dać się zaskoczyć w przyszłości.

  • Integratorzy na uczelniach

Tomasz Siemek, prezes CloudTeam

Według moich szacunków liczba projektów infrastrukturalnych realizowanych na uczelniach stanowi obecnie 10–20 proc. wszystkich wdrożeń. Pozostałe są związane z poprawą systemów zarządzania uczelnią oraz uatrakcyjniających metody nauczania. Obecnie szkoły wyższe nastawiają się na kontynuację nauczania zdalnego. Oceniam, że w związku z tym projekty IT pojawiać się będą masowo i dotyczyć bardziej zaawansowanych rozwiązań. Integratorzy muszą stać się specjalistami w dziedzinie systemów związanych z edukacją wyższą. Mogą zacząć tworzyć własne systemy lub związać się z taką firmą, jak reprezentowana przeze mnie. Ich pomysły muszą bazować na oczekiwaniach uczelni. Jako przykład mogę podać system do głosowania. Rozmawiałem o nim z reprezentami władz uczelni, a skorzystanie z ich przemyśleń i obserwacji, pozwoliło mi zaproponować odpowiednie rozwiązanie. Sam nie doszedłbym do wniosków, które zyskałem dzięki wysłuchaniu osób zainteresowanych. Skończył się czas proponowania uczelniom rozwiązań informatycznych, które nie mają bezpośredniego związku z procesem dydaktycznym. Jeśli nie wiemy, jak uczelnia może wykorzystać rozwiązania chmurowe, nie mamy szans ich sprzedać.

 

 

Nauczyciele szybko się uczą

Ponad 40 proc. respondentów wspomnianego badania Nexery uważa, że polscy uczniowie są gotowi na naukę online. Mniej optymistycznie zostali ocenieni nauczyciele – tylko 35 proc. biorących udział w badaniu uważa, że są oni przygotowani na to, aby prowadzić zdalne nauczanie. Od przedstawicieli branży IT można usłyszeć, że zdarzały się przypadki udostępniania uczniom przez pomyłkę prywatnych zasobów z komputera nauczyciela.

Nie wszyscy także zdawali sobie sprawę, że po skończonych zajęciach należy wyłączyć kamerę – zwraca uwagę Robert Głowacki, dyrektor handlowy NTT System, dodając, że kadra nauczycielska powinna być przygotowana proceduralnie do prowadzenia zajęć w trybie zdalnym.

Bardzo pozytywnym zjawiskiem w czasach problemów, których przysporzył nam COVID-19 jest zaangażowanie firm z branży IT w szkolenia dla nauczycieli podwyższające ich kompetencje. Przykładem inicjatywa Microsoftu – polegająca na udostępnieniu szkołom Microsoft Teams, w celu prowadzenia lekcji online.

Współpracujące z producentem firmy partnerskie uczyły pedagogów, w jaki sposób najlepiej korzystać z udostępnionych narzędzi. Takie działania podjął m.in. SoftwareHut, który w edukację nauczycieli zaangażował się już na początku kwietnia, kiedy zaczął prowadzić warsztaty dla lokalnych szkół z Białegostoku.

Po przeszkoleniu ponad 800 pedagogów możemy powiedzieć, że mimo ich obaw, związanych raczej ze zmianą trybu, a nie samą technologią, całkiem szybko zrozumieli możliwości Microsoft Teams i to, w jaki sposób mogą prowadzić lekcje zdalnie z wykorzystaniem tego narzędzia – mówi Damian Szalewicz, Head of People w Grupie Kapitałowej TenderHut.

Dodaje, że z początku swoją postawą nauczyciele dawali do zrozumienia, że dla niech nie jest ważne, jak łączą się z uczniami. Z czasem zaczęli odkrywać możliwości, jakie dają „teamsy”, a więc znacznie więcej opcji niż zwykły wideoczat.

To pospolite ruszenie, dzięki któremu duża grupa nauczycieli w szybkim czasie zyskała dodatkowe kompetencje, może w przyszłości bardziej otworzyć szkoły i decydentów na innowacyjne rozwiązania IT. Tym bardziej, że dzięki obecnym, często prospołecznym działaniom, w przyszłości firmy technologiczne będą miały do czynienia ze zdecydowanie bardziej doświadczonym klientem. Specjaliści należącego do TenderHut start-upu Grow Uperion, oferują szkołom specjalną aplikację motywującą uczniów do regularnego uczestnictwa w zajęciach. Jej działanie jest proste: uczeń dostaje w opiekę wirtualne drzewo. Uczestnictwo w zajęciach, realizacja wyznaczanych przez nauczyciela zadań, odrabianie prac domowych przekłada się na wzrost cyfrowej rośliny, a osiągane wyniki odzwierciedlają pojawiające się na drzewie owoce. To rozwiązanie, rodem z rynku korporacyjnego, chwali Bogdan Wróbel, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 im. Władysława Broniewskiego w Białymstoku.

Ogromnie zależy nam na pełnym zaangażowaniu uczniów w system nauki zdalnej. Brakuje nam jednak narzędzia, które mogłoby właściwie zmotywować ich do obecności na lekcjach i większej aktywności. Jako pierwsza szkoła w Polsce chcielibyśmy testowo wdrożyć Grow Uperion i sprawdzić, czy ta platforma, stosująca elementy grywalizacji, zdopinguje naszych uczniów do lepszej nauki i dyscypliny – mówi Bogdan Wróbel.

 

Zdalna szkoła nie tylko na czas epidemii

Możliwość bezproblemowego, zdalnego uczestnictwa uczniów, jak również studentów, w zajęciach powinna pozostać z nami na zawsze. Nie tylko ze względu na doświadczenia z epidemią (choć okresy powszechnej kwarantanny, jeśli wierzyć niektórym doniesieniom, mogą się powtarzać). Chodzi o bieżący udział w lekcjach uczniów, którzy, na przykład z powodu choroby, nie mogą dotrzeć do szkoły.

O tym, że takie podejście przyniosłoby ogromny pożytek młodym ludziom, nie trzeba zapewne nikogo przekonywać. Niewątpliwie jest bardziej efektywne, niż przepisywanie notatek z zeszytów kolegi czy koleżanki. Od strony praktycznej patrząc – szkoła musiałaby mieć na stałe możliwość wypożyczania potrzebującym uczniom wystarczająco mocnych komputerów, które zapewnią im uczestniczenie w zajęciach bez problemów technicznych. To z kolei oznaczałoby konieczność utrzymywania zapasu maszyn (przy czym mogłyby one służyć również do innych celów). Do tego jednak potrzebne są cykliczne programy finansujące.

W idealnym scenariuszu każda polska szkoła powinna być wyposażona w nowoczesny albo przynajmniej sprawny sprzęt, w tym laptopy, komputery stacjonarne, monitory interaktywne i roboty do nauki programowania. Taki sprzęt jest potrzebny do realizowania nauki na właściwym poziomie w każdym czasie.

Nie łudźmy się jednak, że szkoły samoistnie dysponują budżetami, które mogłyby im pozwolić na zakupy tego typu sprzętu, w potrzebnej im ilości. Potrzebne jest uruchamianie cyklicznych programów rządowych, które umożliwią szkołom regularne wyposażanie się w potrzebny sprzęt – twierdzi Monika Sikora, Manager New Technologies Business Group w Incomie.

Jednak bez względu na to, w jaki sposób finansowane są szkoły, integratorzy IT mogą kuć żelazo póki gorące, edukując i przekonując dyrekcje poszczególnych placówek o wielorakich korzyściach dla uczniów, wynikających z przygotowania do prowadzenia zajęć w sposób zdalny. Warto też próbować dotrzeć z tym przekazem do decydentów wyższego szczebla – burmistrzów i Dzielnicowych Biur Finansowania Oświaty.

 

Uczelnie: konieczna zmiana podejścia

W obszarze prowadzenia zajęć edukacyjnych, czyli wykładów, ćwiczeń oraz konsultacji na uczelniach wyższych, pandemia spowoduje zmianę podejścia do wideokonferencji – staną się one głównym, a nie jedynie uzupełniającym sposobem kontaktu wykładowców i studentów.

Długoterminowo, przy wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, może to w końcu doprowadzić do większej mobilności wykładowców akademickich pomiędzy głównymi ośrodkami akademickimi w Polsce i Europie, której brak jest powodem spowalniającym skuteczność konkurowania polskich uczelni na globalnym rynku edukacyjnym – mówi Mariusz Kochański.

Także Tomasz Siemek nie od dziś twierdzi, że uczelnie powinny iść w stronę odmiejscowienia nauczania. W taki jednak sposób, by zdalne uczestnictwo w zajęciach nie było równoznaczne z niższą jakością procesów edukacyjnych.

To jest według mnie przyszłość projektów IT na uczelniach. Musimy skoncentrować się na zastosowaniu takich produktów do zdalnej edukacji i obsługi studentów, by mogli oni uczestniczyć w życiu akademickim z każdego miejsca, o każdej porze oraz z każdego urządzenia – mówi prezes CloudTeam.

Rok temu na łamach CRN Polska pisaliśmy o tym, że uczelnie, zarówno państwowe jak i prywatne, muszą zadbać o custom experience studentów. Ma na to wpływ  kilka czynników, m.in. sytuacja demograficzna – starzejące się społeczeństwo oraz napływ cudzoziemców (głównie ze Wschodu), chcących pobierać u nas odpłatne nauki. Jest więc o co walczyć, a elementem budującym doświadczenia studentów, jak również wspomagającym funkcjonowanie uczelni, jest szeroko pojęte IT.

Na jednej z uczelni moi znajomi wdrażają systemy oparte na symulacjach głosowych, gdzie student może załatwić każdą sprawę formułując pytania i polecenia. Z pełną odpowiedzialnością powiem, że dziś technicznie możemy wszystko. Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia – ocenia Tomasz Siemek.

To, jak bardzo owa wyobraźnia realnie podniesie poziom funkcjonowania uczelni z wykorzystaniem nowych technologii, zależy nie tylko od jej decydentów, ale również od integratorów, ich chęci oraz odwagi w proponowaniu i realizacji innowacyjnych projektów. Chociażby dotyczących cyfryzacji procesów zarządzania, obejmujących rekrutację studentów, wybór przez nich zajęć, wykładowców, notyfikacje o ćwiczeniach i egzaminach, a także ewidencję ocen (większość uczelni wdrożyła system USOS).

Dalsze doskonalenie tych obszarów może wymagać zastosowania rozwiązań Internet of Things, na przykład przy sensoryzacji kampusów, a także Wi-Fi do zbierania informacji na temat ruchu studentów na kampusie, frekwencji i lokalizacji w salach wykładowych, a wszystko z zachowaniem pełnej anonimowości – podsumowuje Mariusz Kochański.