Dyski SSD stają się standardem – to fakt, którego z pewnością wszyscy (poza dostawcami HDD) oczekiwali. Było już kilka takich momentów (przedostatni miał miejsce w 2015 r.), gdy ceny napędów spadały i na początku 2016 r. było niemal pewne, że lada chwila na modele o pojemności 120 GB będzie stać każdego. Co było później – widać na wykresie „Cena SSD”(str. 42). Jednak w bieżącym roku dyski SSD bez wątpienia stały się najpopularniejszym nośnikiem danych w pecetach.

Na krajowy rynek za pośrednictwem dystrybutorów trafi zapewne grubo ponad milion SSD. Do tego należałoby doliczyć dyski, które klienci kupią bezpośrednio od dużych retailerów oraz etailerów, z pominięciem dystrybucji (nie wiadomo dokładnie, jaka jest skala tego zjawiska, ale z pewnością są to co najmniej dziesiątki tysięcy sztuk rocznie). To jednak nie wszystko, bo większość komputerów markowych, które w tym roku już znalazły lub znajdą nabywców, ma na pokładzie dysk, w którym nośnikiem danych są kości NAND.

W pierwszych trzech kwartałach 2018 r. około 60 proc. sprzedanych przez nas komputerów było wyposażonych w dysk SSD. Udział komputerów z półprzewodnikowymi dyskami szybko rośnie. Mają je niemal wszystkie sprzedane w ostatnich miesiącach notebooki, coraz szybciej stają się one standardowym elementem konfiguracji desktopów dla klientów indywidualnych, jak również maszyn o przeznaczeniu biznesowym – mówi Anna Ostafin, Category Manager Consumer Products w polskim przedstawicielstwie HP Inc.

Wszyscy międzynarodowi producenci sprzętu komputerowego, których pytaliśmy o popularność SSD, twierdzą, że napędy takie znalazły się w większości sprzedanych w pierwszych trzech kwartałach pecetów, a popyt na nie stale rośnie. Co ciekawe, historyczna zmiana typu nośnika danych w komputerze, która dokonuje się w bieżącym roku, w przyszłym może doprowadzić do zmarginalizowania udziału rynkowego HDD. Trzeba się z tym liczyć, jeśli ceny kości NAND będą dalej spadać, a wiele na to wskazuje.

Obecnie napędy SSD o najpopularniejszych pojemnościach, czyli 120 i 240 GB, są o połowę tańsze niż zaledwie rok temu. Spodziewamy się, że w przyszłym roku ceny SSD spadną do poziomu 8–9 centów za 1 GB, co będzie oznaczało spadek o kolejne 50–55 proc. w stosunku do aktualnych cen. W praktyce oznacza to, że pod koniec przyszłego roku dysk półprzewodnikowy o pojemności 240 GB będzie kosztował nie więcej niż 22 dol. – prognozuje Paweł Śmigielski, dyrektor ds. rozwoju w Kingston Technology.

 

W tym kontekście Wiesław Wilk, prezes Wilk Elektronik, zwraca uwagę, że z końcem 2017 r. średni koszt 1 GB pamięci flash wynosił około 0,41 dol., w końcu I kw. br. było to już 0,28 dol., w III kw. 0,20 dol., natomiast pod koniec października już tylko 0,15 dol.

Aby zrozumieć sytuację, z którą mamy aktualnie do czynienia na rynku kości pamięci, nie trzeba być wyrafinowanym analitykiem. Ceny pamięci półprzewodnikowej, a więc i urządzeń, w których nośnikami są kości NAND i RAM, zależą przede wszystkim od dwóch czynników: relacji podaż – popyt oraz kosztów wytworzenia. W przypadku flash od końca zeszłego roku obserwujemy poprawę dostępności chipów, której nie towarzyszy wzrost popytu. Ceny RAM utrzymują się jeszcze na niezmiennym poziomie dzięki temu, że głównym odbiorcą pamięci są producenci serwerów, których sprzedaż utrzymuje się raczej na stałym poziomie, a nawet nieco rośnie. Napęd o typowej do niedawna pojemności, czyli 120 GB, kosztował pod koniec 2015 r. niewiele ponad 30 dol., obecnie zaś niewiele ponad 20 dol., co oznacza spadek o jedną trzecią. Analogiczną sytuację mamy w przypadku drugiej popularnej pojemności, czyli 240 GB. Trzy lata temu taki dysk kosztował ponad 50 dol., obecnie zaś ponad 30 dol. Gdyby poprowadzić linię prostą między cenami z 2015 r. i obecnymi, dostrzeglibyśmy łagodny spadek, typowy dla sprzętu, którego ceny bazują na produktach o zmniejszającym się koszcie wytworzenia. Na wykresie widać jednak nienaturalne wzrosty cen, jakie nastąpiły w 2016 r. i na początku 2017 r.

Po dwóch latach podwyżek cen, spowodowanych ograniczoną dostępnością komponentów, powracamy do standardowego trendu dla tej grupy komponentów, czyli trendu spadkowego – mówi Wiesław Wilk.

Jak długo ceny pamięci mogą spadać? Tego oczywiście dokładnie nie wiadomo, ale jest bardzo prawdopodobne, że proces ten potrwa jeszcze co najmniej rok.

SSD za grosze?

Zdaniem Pawła Śmigielskiego producenci w ostatnich latach zarabiali wręcz krocie na sprzedaży kości NAND. Prawdopodobnie ciągle jeszcze zarabiają i będą zarabiać, nawet jeśli ich ceny spadną o kilkadziesiąt procent względem poziomu z października br. Jeżeli dostawcy mają pełne kieszenie, to znaczy, że mogą dłuższy czas sprzedawać towar poniżej kosztów produkcji. Przy założeniu, że jeśli chodzi o sprzedaż SSD o pojemności 240–256 GB, dostawcy nie dokładają do interesu, trudno sobie wręcz wyobrazić, ile taki dysk może kosztować w przypadku wojny cenowej. Resellerzy z wieloletnim stażem pamiętają z pewnością czasy, gdy pamięci RAM były dostępne w cenach niższych od kosztów produkcji przez dłużej niż rok. Dlatego, choć dzisiejsze prognozy, według których za rok napęd o pojemności 240 GB może kosztować niewiele ponad 20 dol., czyli poniżej 100 zł brutto – wydają się nierealne, może się okazać, że nie będzie to koniec spadków cen. Jak więc może wyglądać rynek SSD za dwa lata?

 

Być może spadki cen zakończą się dopiero wtedy, gdy napęd SSD o pojemności 1 TB będzie kosztował tyle samo, co tradycyjny HDD o tej samej pojemności – mówi Michał Orłowski, szef polskiego przedstawicielstwa Adata.

W jego opinii 1 TB to psychologiczna granica pojemności, która została wytyczona na podstawie popytu na HDD o największej aktualnie popularności.

W bieżącym roku standardem pojemności w przypadku HDD do zastosowań desktopowych jest 1 TB, zarówno jeśli chodzi o dyski montowane w komputerach, jak i sprzedawane luzem. Takie dyski kosztują obecnie około 145 zł netto i stanowią około 80 proc. sprzedaży. Mało kto kupuje modele o pojemności 2 TB i większe. Natomiast urządzenia o mniejszej pojemności, czyli 500 GB, są montowane głównie w komputerach biurowych, zwykle sprzedawanych w ramach przetargów, w których pożądane są pecety o najniższej cenie – wyjaśnia Adam Oboza, Product Manager w NTT System.

Przedstawiciel polskiego producenta dodaje, że w 2018 r. dyski HDD zdrożały o ponad 5 proc., co spowodowane jest podwyżkami cen u największych producentów – WD oraz Seagate.

Czy rzeczywiście jest możliwe, aby w ciągu dwóch kolejnych lat ceny SSD spadły do takiego poziomu, by napęd o pojemności 1 TB kosztował 150 zł, czyli mniej niż dziś modele 240-gigabajtowe? Z pewnością wpływ na cenę będzie miał rodzaj stosowanych kości, a w ostatnim czasie obserwujemy bardzo szybką ewolucję tego nośnika pamięci.

Aktualna sytuacja rynkowa wynika z bardzo szybkich zmian technologicznych – przejście z 2D na 3D 64-warstwowe praktycznie się dokonało. Teraz następuje przejście na 3D 96-warstwowe – mówi Wiesław Wilk.

Tym, co zdaniem ekspertów może pomóc w zmniejszeniu lawinowego spadku cen SSD, jest zmiana interfejsu. Użytkownik najprawdopodobniej będzie gotowy zapłacić dużo więcej za SSD montowany w slocie PCIe, który umożliwia transfer na poziomie ponad 2 GB/s, czyli kilkakrotnie więcej, niż zapewniają tradycyjne rozwiązania bazujące na interfejsie SATA. To w praktyce oznacza porównywalną zmianę pokoleniową do tej, jaka miała miejsce w przypadku przejścia z HDD na SSD, gdyż tradycyjne dyski talerzowe umożliwiały transfer niewiele przekraczający 100 MB/s, a SSD SATA – ponad 500 MB/s. Aby puryści sprzętowi nie domagali się sprostowań, zaznaczmy, że podane liczby dotyczą maksymalnych transferów możliwych do uzyskania w praktyce, bo potencjał przepustowy złączy obu typów jest dużo większy i wynosi 6 Gb/s w przypadku SATA i 32 Gb/s w PCI M.2. Być może na półkach będą dostępne tanie jak barszcz SSD SATA, ale klienci będą wybierali droższe i szybsze konstrukcje z interfejsem PCI M.2.

 

Rynek – producenci

Z danych Contextu wynika, że w I kw. 2018 r. w krajowej dystrybucji sprzedano 257 tys. napędów SSD, a w drugim 285 tys. Nie oznacza to, że w drugiej połowie roku należy się spodziewać podobnych rezultatów, bo za sprawą gigantycznej redukcji cen popyt na SSD bardzo wzrósł. Najlepszym przykładem są wyniki Adaty.

W pierwszej połowie 2018 r. sprzedaliśmy 70 tys. napędów, w samym trzecim kwartale zaś było to już 60 tys. sztuk – informuje Michał Orłowski.

Niewątpliwie numerem jeden na naszym rynku jest w tym roku Goodram. Polski producent zagarnął w pierwszej połowie roku niemal 20 proc. całego rynku SSD. W pierwszej trójce znajduje się Samsung, który w I półroczu sprzedał w Polsce prawdopodobnie ponad 100 tys. napędów. Trzecim graczem, który udostępnił nam swoje wyniki, jest Kingston: 103 tys. sztuk w ciągu pierwszych trzech kwartałów (oczekiwany wynik całoroczny to w tym przypadku ok. 140 tys. sztuk). Pozostałe liczące się na naszym rynku marki to według Contextu: WD (78 tys. sztuk), Silicon Power (55 tys.) i Crucial (38,5 tys.).

Według wszelkich znaków na niebie i ziemi transformacja nośników pamięci (z HDD na SSD) już się odbyła, pozostaje jedynie postawienie kropki nad i, czyli zepchnięcie dysków magnetycznych na całkowity margines. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że na rynku chipów już nie raz miały miejsce zdarzenia, których nikt nie oczekiwał. Kto wie, czy np. za pół roku na skutek dużego wzrostu popytu ceny pamięci nie zaczną nagle szybować do góry? Jest też drugi czynnik, o którym się teraz nie mówi, a który może się przyczynić do redukcji popularności SSD.

Trzeba pamiętać, że komórki pamięci dysków półprzewodnikowych mają określoną liczba cykli zapisu i odczytu, po przekroczeniu której urządzenie po prostu przestaje działać – przypomina Tadeusz Kurek, prezes NTT System.

O tym, jak w praktyce przedstawia się sprawa żywotności SSD aktualnych generacji, przekonamy się nie wcześniej niż za 5–10 lat, a opinie są oczywiście podzielone. Jedni twierdzą, że za 7 lat ci, którzy intensywnie używają dysku, będą musieli go wymienić na nowy. Drudzy zaś uważają, że w praktyce przewidziana liczba cykli zapisu i odczytu z komórki pamięci nigdy nie zostanie „wykorzystana” w całości.