Według danych Contextu w 2015 roku, po 35 latach,
sprzedaż drukarek 3D na świecie sięgnęła pół miliona. Na taki
wynik złożyły się przede wszystkim rozwiązania niskobudżetowe, których
wciąż przybywa. W ciągu minionych lat średnia cena drukarki 3D spadła
z początkowych 100 tys. dol. do poziomu 1–3 tys. dol. Jak podkreślają
specjaliści, jakość wydruków, którą oferują obecnie niskobudżetowe modele,
najczęściej nie odbiega od tego, co zapewniały przed kilku laty drukarki 3D
z górnej półki.

Analitycy Contextu przewidują, że do 2017 r. do nowych
nabywców trafi milion drukarek, a następnie milion trafiać będzie co roku.
To odważna prognoza, zważywszy na czas, jaki upłynął zanim sprzedano wspomniane
pół miliona urządzeń. Jednak wcześniejszą sytuację, oprócz wysokich cen,
tłumaczy ograniczenie swobody działania na tym rynku przez szereg różnych
patentów, które uwalniane były stopniowo aż do 2014 r. Widząc, jak
sprzedaż wręcz wystrzeliła po zniknięciu barier, można być optymistą co do
dalszego jej wzrostu (dane Contextu dotyczące zbytu w 2015 r.
zamieszczamy w internetowej wersji artykułu).

Wspomnianego optymizmu zdaniem specjalistów nie powinny
nawet specjalnie temperować duże giełdowe przeceny akcji głównych amerykańskich
producentów drukarek 3D – Stratasysa i 3D Systems, które mogłyby
zwiastować kolejną bańkę rynkową. Wydaje się jednak, że spadek giełdowej
wartości obu spółek powinien raczej uporządkować rynek i zracjonalizować
strategię operujących na nim graczy – zarówno producentów, jak
i inwestorów. To już się zresztą dzieje – przykładem decyzja 3D
Systems z końca 2015 r. o wycofaniu się z rynku
konsumenckiego i powrocie do korzeni – czyli produkcji drukarek 3D
dla przemysłu.

 
Zainteresowanych przybywa

Ciągle zachodzące na światowym rynku wydarzenia każą
przypuszczać, że branżę druku przestrzennego prędzej czy później czekają duże
zmiany. Chociażby dlatego, że do gry wkroczyło Lenovo, nawiązując współpracę
z tajwańskim XYZPrinting. Chiński producent, który skupia uwagę na
odbiorcach z segmentu konsumenckiego, zamierza sprzedawać drukarki
tajwańskiego dostawcy pod marką ShenQi. Należy podkreślić, że XYZPrinting to
wręcz potentat niskobudżetowych rozwiązań. Firma w ciągu dwóch lat stała
się największym dostawcą tego typu modeli. Dzięki temu jej udział
w globalnym rynku wynosi obecnie 22 proc. W 2016 r. koncern
Kinpo Group, właściciel XYZPrinting, przewiduje sprzedaż co najmniej 120 tys.
urządzeń. Warto dodać, że Lenovo zainwestowało też 3 mln dol.
w chiński start-up Polymaker, który zajmuje się produkcją filamentów do
tanich drukarek przestrzennych.

Lenovo to niejedyny gigant IT, który postanowił zadebiutować
na rynku druku 3D. W 2015 r. decyzję taką podjęły m.in. HP, Autodesk
i Verbatim. Ich śladem podążają kolejni znani dostawcy. W połowie
2016 r. na europejski rynek ma trafić drukarka przestrzenna marki Ricoh.
Będzie służyć do tworzenia obiektów o dużej wytrzymałości, chociażby
w przemyśle samochodowym, do budowania prototypów, a nawet finalnych
produktów. Na rynku druku 3D jest już obecny Canon. Zaczął od dystrybucji
rozwiązań 3D Systems (od marca 2015 r. również w Europie),
a w październiku ujawnił plany sprzedaży autorskiego rozwiązania
drukującego z żywic światłoutwardzalnych.



Badania ARC Rynek i Opinia dla CRN Polska

 

Producentów drukarek 3D i ich partnerów biznesowych
mogą zainteresować wyniki  badania
przeprowadzonego przez ARC Rynek i Opinia wśród konsumentów we współpracy
z CRN Polska. Chcieliśmy sprawdzić, jak oceniają oni poziom swojej wiedzy
o druku 3D. Odpowiedzi udzieliło 1002 respondentów. Zaledwie 4 proc.
z nich nigdy nie słyszało o tej technologii. Dużo więcej, bo
31 proc. zna to hasło, ale nie bardzo wie, co się za nim kryje. Ciekawe,
że największa grupa – 47 proc. odpowiadających – uważa, że
dysponuje podstawową wiedzą na temat technologii i zastosowań druku 3D,
zaś 11 proc. ocenia, że ich wiedza wykracza poza poziom podstawowy
(w tym 4 proc. przyznaje, że posiada dużo informacji na temat druku
3D). Równo 7 proc. pytanych wybrało odpowiedź „trudno powiedzieć”.

Z grupy 592 osób, które oceniły swoje wiadomości
przynajmniej jako podstawowe, aż 43 proc. jest skłonnych rozważyć zakup
drukarki 3D do zastosowań domowych. Wyraźnie mniej, bo 27 proc.
postąpiłoby zupełnie odwrotnie, natomiast 30 proc. wybrało odpowiedź „nie
wiem”.

Odpowiedzi udzielone na pytanie „jaką cenę drukarki 3D do
zastosowań domowych byłbyś w stanie zaakceptować” potwierdzają duże
znaczenie ceny na polskim rynku. Największy odsetek respondentów
(32 proc.) jest w stanie zaakceptować koszt w przedziale
501–1000 zł. Są też tacy – 11 proc. – którzy wskazali na
cenę do 500 zł (!). Koszt powyżej 3 tys. zł akceptuje jedynie
4 proc. odpowiadających.

 

 

 

 

Z kolei HP zapowiada,
że do końca 2016 r. ma być gotowa pierwsza drukarka 3D działająca
w technologii MultiJet Fusion. Co ciekawe, producent idzie w swoich
zapowiedziach znacznie dalej, mówiąc o druku czterowymiarowym, który
polegałby na wykorzystaniu technologii przyrostowych i przewodzenia prądu.
Zainteresowanie rynkiem druku 3D deklarują też tacy potentaci jak Xerox czy
Toshiba. Na tym tle konserwatywnie prezentuje się strategia Epsona, który
wydaje się zachowywać duży dystans do druku trójwymiarowego. Wprawdzie pod
koniec 2015 r. producent oznajmił, że pracuje nad własną technologią, ale
na wyniki mamy poczekać około pięciu lat. Warto zauważyć, że wymienieni
vendorzy, oprócz Lenovo, stawiają na segment przemysłowy.

 

Praca u podstaw

Ważnym rozgrywającym w branży staje się Microsoft.
W tym celu powołał konsorcjum (przystąpiły do niego m.in. Autodesk, HP
i Stratasys), które pracuje nad nowym formatem druku 3D – 3 MF.
Ma on zastąpić istniejący od dziesięcioleci standard STL. Co ważne,
założycielom konsorcjum zależy na rozpowszechnieniu nowego formatu nie tylko wśród
specjalistów, ale również zwykłych odbiorców drukarek 3D. Ma w tym pomóc
niedawne przyłączenie się do „drużyny STL” Ultimakera, kierującego swoje
produkty do konsumentów. Warto podkreślić, że jedną z głównych zalet
3 MF ma być to, że od samego początku jest tworzony z myślą
o druku addytywnym. Tym samym nie zawiera w sobie mnóstwa
niepotrzebnych elementów, które znajdują się w STL-u. Microsoft już teraz
wdrożył funkcję obsługi 3 MF w swojej aplikacji 3D Builder.

W branży druku
przestrzennego coraz bardziej rozpędza się Autodesk. W 2014 r.
o tym producencie mówiło się przy okazji dyskusji na temat bardzo
kosztownej platformy Spark. W końcówce ub.r. vendor poinformował
o kolejnej pokaźnej inwestycji, wartej aż 100 mln dol. Tym razem
chodzi o Forge Platform, a więc ekosystem stworzony na potrzeby
deweloperów oprogramowania dla druku 3D. Platforma ma zapewniać im dostęp do
zunifikowanego środowiska narzędziowego w chmurze.

Polskie podwórko

Na
naszym rynku funkcjonuje kilkadziesiąt podmiotów, przy czym w 2015 r.
doszło do pewnego uporządkowania segmentu i umocnienia się na nim kilku
firm. Do głównych rodzimych producentów należą: Zortrax, Zmorph3D, 3dGence,
3Novatica, 3DKreator, Monkeyfab oraz Omni3D. Z szacunków Printelize
– platformy pośredniczącej w usługach druku 3D, która skupia
znakomitą większość podmiotów działających na tym rynku – wynika, że
łączna produkcja polskich dostawców w ub.r. osiągnęła poziom ok. 10 tys.
urządzeń, zaś łączna wartość obrotów przekroczyła 40 mln zł. Spora
część tej produkcji trafia poza granice naszego kraju.

 
Nie samą drukarką rynek stać będzie

Czynnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na
popularyzację druku 3D, jest rozwój tańszych rozwiązań do trójwymiarowego
skanowania przedmiotów. Dotychczas oparte było ono w dużej części na
urządzeniach bardzo drogich. Nawet półprofesjonalne narzędzia kosztowały po
kilkadziesiąt tysięcy złotych. Obecnie na rynek wchodzą rozwiązania
w dużo przystępniejszych cenach.

Zdaniem
specjalisty

• Paweł Ślusarczyk,
redaktor naczelny portalu CD3D.pl

Patrząc na działania
gigantów, rzuca się w oczy, że – nie licząc Lenovo – żadna z dużych firm nie
planuje wejścia w segment tanich urządzeń. Wprost przeciwnie: im droższa
i bardziej skomplikowana technologia, tym większym cieszy się
zainteresowaniem koncernów. W mojej ocenie największą furorę może zrobić
technologia CLIP, która została zaprezentowana po raz pierwszy
w 2015 r. Polega ona na bardzo szybkim i ciągłym naświetlaniu
żywicy i drukowaniu w ten sposób wyjątkowo precyzyjnych
i dokładnych modeli 3D. W firmę Carbon 3D, która stworzyła tę
technologię, zainwestował Google. Na premierę urządzenia przyjdzie nam zapewne
poczekać jeszcze dwa lata.

• Arek
Morawski, Marketing Manager, ZMorph

2015 to kolejny dobry
rok niemal dla całej branży. Na rynku widać pewną stabilizację. Skończył się
okres, gdy każda nowa drukarka odnosiła sukces. Trudno więc będzie uruchomić
biznes polegający na produkcji kolejnej maszyny. Mimo wszystko możliwości
w dalszym ciągu są spore, co widać zwłaszcza po sukcesie desktopowych
maszyn CNC – to obiecujący trend, który pojawił się w zeszłym roku.

• Arkadiusz
Brzezicki, Business Development Manager, AB

Uważnie przyglądamy się
rynkowi druku 3D, który stale się rozwija. W naszych działaniach stosujemy
zasadę komplementarności, dlatego też oferujemy pełen pakiet usług 3D
związanych m.in. z montażem i uruchomieniem sprzętu, w tym
szkoleniem użytkowników. Taki model jest optymalny, ponieważ na wciąż młodym
i rozwijającym się rynku klient końcowy i reseller potrzebują
dodatkowego wsparcia.

• Robert
Jaskółka, dyrektor Pionu Przetwarzania i Rozrywki, ABC Data

Nasza rola polega na rozważnym doborze portfolio. Każde
urządzenie, które już jest w naszej ofercie lub które chcemy do niej
wprowadzić, testujemy czasami kilka tygodni. Nieustannie szkolimy resellerów
i dzielimy się z nimi doświadczeniem. Drukarki to niejedyna część
tego rynku. Kolejną stanowią filamenty. Partnerom potrzebna jest wiedza
o tych materiałach, bo od ich jakości zależy sprawność drukarki. Zdarza
się, że producenci filamentów nie zawsze utrzymują jakość swoich produktów.
Współpraca z nimi wymaga doświadczenia i wiedzy, którą służymy naszym
partnerom. Generalnie przed nami ciągle gigantyczna praca informacyjna
i szkoleniowa, aby resellerzy mogli sobie wypracować plan działania na tym
rynku.

 

Świadomość i umiejętności przyszłych użytkowników
systemów do druku 3D mogą się także rozwinąć pod wpływem typowo konsumenckich
rozwiązań. Przykładem jest wzrost funkcjonalności Kinecta po tym, jak darmowa
aplikacja 3D Scan została dostosowana do współpracy z drugą generacją
urządzenia. 3D Scan powiązany jest z programem 3D Builder, kolejną
aplikacją Microsoftu, służącą do drukowania obiektów przestrzennych. Obsługę
technologii addytywnych dodano w systemach producenta wraz
z wprowadzeniem Windows 8.1. Najnowsza wersja 3D Buildera zawiera funkcję
importu skanów wykonanych za pomocą Kinecta i umożliwia ich edycję.

Również wspomniany już tajwański XYZPrinting zaprezentował
– podczas targów IFA 2015 – niedrogi poręczny skaner 3D bazujący na
technologii Intel RealSense. Lenovo w partnerstwie z Google pracuje
nad smartfonem z funkcją skanera 3D, wykorzystującą technologie Google’a
Project Tango. W dziedzinie skanowania w szranki z dużymi
firmami stają też start-upy. Przykładem spółka Smart 3D (działa w Anglii,
ale tworzą ją Polacy) i jej produkt Pixelio, który służy m.in. do
trójwymiarowego skanowania przedmiotów z użyciem smartfonu. Współpracuje
z różnymi aplikacjami mobilnymi, na przykład z programem 123D Catch
Autodesku, dzięki któremu można sporządzić model 3D na bazie serii zdjęć.

 

Polska ważnym graczem

W Polsce minione lata
także obfitowały w ważne debiuty, czemu towarzyszył konsekwentny rozwój
poszczególnych graczy w segmencie druku przestrzennego. Wiele wskazuje na
to, że rodzima branża druku 3D wchodzi w etap dojrzałości. Z rynku
znikają podmioty, które przewagę próbowały zdobyć głównie za sprawą niskich cen
produktów, zapominając o inwestycjach w rozwój technologii,
utrzymania serwisu na odpowiednim poziomie czy budowania skutecznego kanału
dystrybucji.

– Tym samym segment oczyszcza się
z mikroprzedsiębiorstw o garażowym charakterze na rzecz firm
prowadzonych przez doświadczonych menedżerów, którzy mają za sobą wiele lat
pracy w innych branżach –
mówi Paweł Ślusarczyk, redaktor
naczelny portalu CD3D.pl i przedsiębiorca działający w sektorze 3D.

Specjalista podkreśla, że
na rodzimym rynku pojawiło się kilku dużych graczy, których obecność podniesie
rangę i prestiż całej branży. W spółkę 3DGence zainwestował Michał
Sołowow, a w 3DKreatora fundusz MCI. Od roku szerokie działania
– nie tylko sprzedażowe, ale i szkoleniowe – w zakresie
filamentów i drukarek prowadzi ABC Data. Na tle polskich producentów
szczególnie swoją pozycję umocniło dwóch: Zortrax oraz ZMorph.

 

Ich drukarki stają się coraz
bardziej rozpoznawalne
na rynkach światowych
– mówi Paweł Ślusarczyk. – Modele Zortrax M200 w Europie
i Azji, a ZMorph 2.0 S w Stanach Zjednoczonych. W ich ślady
idą kolejne firmy, a więc 3DGence i 3DKreator. Generalnie na przestrzeni
ostatnich dwóch lat udało się wytworzyć wśród tzw. zwykłych ludzi poczucie, że
Polska to wyróżniający się gracz na międzynarodowych rynkach druku 3D
i rodzime produkty stoją na wysokim poziomie. Co ważne, jest to prawda.

Co teraz będzie istotne
dla polskich firm operujących w tym segmencie? Przede wszystkim jego
„uspokojenie” i zmiany o charakterze ewolucyjnym. Dla poszczególnych
rodzajów graczy rynkowych będzie to oznaczało co innego. Dla producentów to
będzie czas tworzenia i realizacji strategii dalszego rozwoju na coraz
bardziej dojrzałym rynku, do czego potrzebni będą inwestorzy. Ci sfinansują
m.in. działania R&D koniecznie do tego, aby rozwiązania do druku 3D coraz
lepiej odpowiadały potrzebom klientów. Na konkurencyjność będzie pozytywnie
wpływało oferowanie klientom kompleksowych rozwiązań druku przestrzennego,
a więc sprzętu, oprogramowania i dobrych filamentów.

Równolegle producenci będą szukali nowych rynków zbytu, bo
polski jest dla nich zbyt mały. Tym bardziej że systematycznie debiutują u nas
produkty obcych dostawców – zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu.
Kolejną rzeczą, z jaką będą musieli uporać się rodzimi dostawcy, będzie
stworzenie silnych kanałów dystrybucyjnych. Pytanie, na które muszą sobie teraz
odpowiedzieć, brzmi: czy współpracować bezpośrednio z resellerami czy
zdecydować się na klasyczny wariant, a więc pośrednictwo dystrybutorów?




Dane Contextu o rynku druku 3D

 

Światowe dostawy drukarek 3D
wzrosły o 35 proc. w III kw. 2015 r., głównie dzięki popularności urządzeń
biurkowych i osobistych – ustalił Context. W najbliższych kilkukrotnie zwiększy
się wartość sprzedaży na całym rynku.

Łącznie w trzech kwartałach
2015 r. producenci wprowadzili na światowy rynek 173,9 tys. drukarek 3D. Z tego
95 proc. stanowiły maszyny osobiste i biurkowe (większość z nich kosztuje mniej
niż 5 tys. dol. za szt.). Wzrost w tym segmencie wyniósł 38 proc. wobec
analogicznego okresu 2014 r.

W przypadku urządzeń
przemysłowych i profesjonalnych, które mają 5 proc. udziału w rynku (8,7 tys.
szt. w kw. I-III 2015 r.), odnotowano spadek dostaw o 3 proc. W tej kategorii
mieści się szeroki zakres technologii i różne maszyny w cenach od 20 tys. dol.
do 1,5 mln dol.

Sprzedaż zwiększała się
głównie w I poł. 2015 r., potem popyt siadł. W III kw. wzrost w segmencie
drukarek osobistych i biurkowych wyniósł 4 proc. rok do roku. Dostawy modeli
profesjonalnych i przemysłowych skurczyły się natomiast w tym okresie o 7 proc.

Nie bez znaczenia dla
sytuacji na rynku są zapowiedzi wejścia w segment druku 3D światowych
koncernów, jak HP, Canon, Ricoh i Toshiba. Skutkiem mogło być przykręcenie
kurka z pieniędzmi dla mniejszych firm przez inwestorów. Czekają, co pokażą
najwięksi. 

Cały rynek druku 3D, w tym
urządzenia, materiały i usługi, według prognozy Contextu wzrośnie z wartości
4,3 mld dol. w 2015 r. do 17,7 mld dol. w 2020 r. Przychody mają zwiększać się
zarówno w sektorze przemysłowym, jak i maszyn biurkowych, głównie w edukacji. W
segmencie drukarek osobistych i biurkowych oferta będzie w przyszłości
kierowana do takich klientów jak inżynierowie, architekci, drobny biznes,
instytucje edukacyjne.

Największym na świecie
dostawcą urządzeń biurkowych i osobistych w 3 kwartałach 2015 r. była tajwańska
firma XYZprinting (17 proc. udziału w rynku), wyprzedzając lidera z
poprzedniego roku – Stratasys (MakerBot). Na rynku sporo mogą namieszać start
upy, które mogą szybko zwiększyć sprzedaż dzięki różnym formom wsparcia takim
jak crowfounding.


 


 

Z dystrybutorem czy…

Wśród producentów drukarek 3D są już zwolennicy zarówno
jednej, jak i drugiej ścieżki rozwoju sprzedaży. Z kolei duzi
dystrybutorzy IT zaangażowani w rynek druku 3D uważają, że stanowią jedyną
drogę umożliwiającą szerokie dotarcie do firm resellerskich o dużym
doświadczeniu w biznesie.

Producenci muszą pamiętać, że docieramy do kanału IT
i staramy się zainteresować drukiem 3D zupełnie nowe dla nich firmy.
Takie, które już się rozwinęły na lokalnym rynku i mają stałych klientów
– podkreśla Robert Jaskółka, dyrektor Pionu
Przetwarzania i Rozrywki w ABC Dacie. – Od kwietnia startujemy z pełnym procesem
szkoleniowym dla resellerów, obejmującym podstawy projektowania, obsługę
i serwisowanie drukarek 3D.

Jak podkreślają przedstawiciele dystrybutorów, wytwórcy
drukarek 3D to często przedsiębiorstwa małe, które włożyły wiele wysiłku, aby
samodzielnie budować swoją pozycję. Działanie w uporządkowanym kanale
dystrybucyjnym, co oznacza podporządkowanie się twardym wymogom, dla wielu
mentalnie może stanowić barierę. Inni z kolei nie będą w stanie ich
spełnić ze względów czysto obiektywnych, np. niedojrzałości rozwiązania czy
braku stabilnej pozycji finansowej.

Inną jeszcze kwestię, mówiąc o kooperacji producentów
drukarek z dystrybutorami IT, podnosi Arkadiusz Brzezicki, Business
Development Manager w AB.

Kiedy wartość rynku znacznie wzrośnie,
umiejętność kontroli cen, zarządzania kanałami sprzedaży oraz zdolność
finansowa okaże się niezbędna
– mówi przedstawiciel
wrocławskiej spółki. – Producenci urządzeń do druku 3D
przekonają się wtedy, że współpraca z dystrybutorami naprawdę się opłaca
i zyskują na niej wszyscy uczestnicy kanału.

Możliwe, że w przyszłości vendorzy drukarek 3D, którzy
będą zainteresowani sprzedażą urządzeń dla bardzo wymagających odbiorców,
zaczną tworzyć siatkę wyspecjalizowanych integratorów, podobnie jak dzieje się
w kanale dostawców zaawansowanych kopiarek. Tańsze rozwiązania natomiast
– dla konsumentów lub mniej „wybrednych” odbiorców biznesowych – będą
udostępniane szerokiemu gronu resellerów. Z zaczątkiem takiego rynku
możemy mieć do czynienia już teraz, ponieważ gros firm IT współpracujących
bezpośrednio z producentami często już specjalizuje się
w dostarczaniu zaawansowanych systemów druku tradycyjnego dla biznesu.
Będą one lojalnymi i profesjonalnymi partnerami producentów drukarek 3D,
pod warunkiem że ci zrewanżują się im tym samym.