Jedną z legendarnych scen w „Misiu” nieodżałowanego Stanisława Barei jest scena w restauracyjnej szatni. Ryszard Ochódzki stara się odebrać płaszcz, który zostawił, otrzymując w zamian numerek. Dialog z szatniarzem przebiegał mniej więcej tak: „Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika. Ja tutaj jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi? Cham się uprze i mu daj. No skąd ja wezmę, jak nie mam!”. Przypomniałem Państwu ten dialog, bo idealnie pasuje do sytuacji podatników starających się ostatnimi czasy o zwrot VAT. Dzieje się tak oczywiście ze względu na wyłudzenia podatkowe.

Zasadniczo zwroty VAT dokonywane są w trzech terminach. Standardowy termin – 60 dni, przyśpieszony – 25 dni, i wydłużony – 180 dni. Ostatnimi czasy fiskus zapowiada jeszcze szybsze zwroty (dla mikroprzedsiębiorców świadczących usługi budowlane) – w ciągu 15 dni!
Brzmi wspaniale, ale termin ten nie jest zapisany w żadnym przepisie prawa. W przeciwieństwie do zwrotu w ciągu 25, 60 i 180 dni, z czego fiskus i tak sobie nic nie robi. To znaczy robi propagandę, twierdząc w mediach, że zwroty VAT dokonywane są szybciej niż w przewidzianych ustawowo terminach.

Przedsiębiorcy, którzy miesiącami walczą o zwrot podatku, uważają taką propagandę za wyjątkową bezczelność. Występowanie o zwrot VAT może bowiem zakończyć się walką z urzędnikami o coś, co należy się podatnikom jak psu buda. Moi klienci występujący o zwrot opowiadają nieprawdopodobne historie z przeprowadzanych kontroli. Poniżej napomknę o kilku z nich, układając je w jedną całość.

Załóżmy, że mówimy o sprzedawcy głośników. Czyli mamy podatnika, który kupuje ten towar od ich dystrybutora na Polskę. Dystrybutor oczywiście kupuje je od producenta, ale do tego wrócimy za chwilę. Reseller taki handluje głośnikami i postanawia podbić rynki zachodniej Europy. Zamawia raporty dotyczące tamtejszego rynku głośników, a przez pośredników wynajduje odbiorców. Powiedzmy w Hiszpanii i Francji. Zawiera dobry kontrakt na dostawy głośników i sprzedaje swoje produkty przez kilka miesięcy zagranicznym kontrahentom.

 

Dzień złożenia wniosku o zwrot VAT

Po pierwszym miesiącu dostaw wykazuje w deklaracji nadwyżkę podatku VAT naliczonego nad należnym (wszak kupował głośniki ze stawką 23 proc., a sprzedaje Hiszpanom i Francuzom ze stawką 0 proc.) – do zwrotu na rachunek w ciągu 60 dni. Ktoś temu resellerowi mówił, że taki zwrot może wiązać się z kontrolą, ale przecież nie ma czego się obawiać – po prostu czeka na zwrot VAT i handluje dalej. Mijają kolejne tygodnie, a kontroli nie ma (zwrotu też). Reseller myśli sobie: lada moment dostanę pieniądze, a kontrolują pewnie tych podejrzanych. W międzyczasie składa kolejne deklaracje, w których znowu wykazuje VAT do zwrotu.

 

Miesiąc od złożenia wniosku o zwrot VAT

I nagle przychodzi dzień 30 od daty złożenia deklaracji, czyli niejako półmetek terminu, kiedy reseller powinien otrzymać zwrot. Do jego księgowego dzwoni ktoś z urzędu skarbowego. Okazuje się, że podobno zrobił błąd w deklaracji. Urzędnik twierdzi, że księgowy wpisał kwotę do zwrotu tylko w pozycji nr 59 deklaracji VAT-7, czyli że chce uzyskać zwrot w terminie 60 dni od daty złożenia deklaracji. I nie wpisał jej w pozycji nr 57 „Kwota do zwrotu na rachunek bankowy podatnika”.

Słowem, straszny błąd formalny… Taki na miarę telefonu do podatnika, ale dzień, dwa po weryfikacji, czyli zaraz po złożeniu deklaracji podatkowej, a nie w połowie okresu, na jaki wnioskowany był zwrot podatku. No dobrze, urząd skarbowy nakazuje księgowemu korektę deklaracji. Księgowy składa korektę. Urząd skarbowy traktuje termin, od którego podatnik złożył korektę deklaracji jako ponowną datę – i od niej liczy termin zwrotu. Zatem miesiąc stracony. Nic to, handel głośnikami trwa dalej.

 

Dwa i pół miesiąca od złożenia wniosku o zwrot VAT

W końcu – po upływie 1,5 miesiąca (82 dni od dnia złożenia pierwotnej deklaracji z wykazanym zwrotem) – przychodzą urzędnicy na kontrolę. Machają legitymacjami, żądają dokumentów, zabierają się z nimi do urzędu lub kontrolują u podatnika. Przewidywany termin zakończenia kontroli – za około trzy miesiące. W międzyczasie reseller dostaje wezwanie do przedstawienia kolejnych dokumentów. Po kolejnych niemal trzech miesiącach dowiaduje się, że urzędnicy będą przesłuchiwać świadka – pośrednika, który wystarał się o kontrakty z Hiszpanami i Francuzami.

 

Pięć miesięcy od złożenia wniosku o zwrot VAT

Niemrawo, ale coś się dzieje, choć pieniędzy nadal nie widać na horyzoncie. Podatnik zaciska zęby i czeka dalej. Po kolejnych tygodniach urząd skarbowy przesyła postanowienie o przesunięciu terminu zakończenia kontroli i postępowania zwrotowego o następne 3 miesiące. Zatem kolejny przewidywany termin zakończenia kontroli upłynie najwcześniej około 8 miesięcy od momentu, kiedy reseller po raz pierwszy wystąpił o zwrot VAT. Czym przedłużenie terminu uzasadnia urząd? Musi sprawdzić francuskich i hiszpańskich kontrahentów, do których trafiły głośniki.

Poza tym zaczęto sprawdzać firmy transportowe, które świadczyły usługi przewozu głośników z Polski do Francji i Hiszpanii. A że branża transportowa jest mocno rozdrobiona i bazuje na podwykonawcach, to urzędnicy musieli napisać do kilkudziesięciu podmiotów z prośbą o wyjaśnienia. I czekać, aż te kilkadziesiąt podmiotów odpisze. Do tego dochodzą jeszcze zapytania do GDDKiA o system Via Toll – czy ciężarówki o numerach rejestracyjnych występujących w dokumentach transportowych faktycznie pojechały tego i tego dnia w stronę Francji i Hiszpanii?

 

Do uzyskania takich informacji potrzebna jest cała machina biurokratyczna. To nie tak jak w biznesie, że ktoś zadzwoni, wyśle maila i szybko ustali, co i jak. Tutaj polski urząd skarbowy przygotowuje wniosek z takim zapytaniem do zagranicznego fiskusa. Wniosek przesyła do nadrzędnego dyrektora Izby Administracji Skarbowej celem akceptacji. Gdy wniosek jest w porządku, dyrektor Izby Administracji Skarbowej przesyła dokument do specjalnego urzędu skarbowego, który jest wyznaczony do przekazywania informacji i zapytań do zagranicznych administracji podatkowych. Tenże urząd wysyła to do Francji i Hiszpanii i czeka na odpowiedź. Średnio taka procedura trwa 3 miesiące. Choć zdarza się, że na odpowiedź czeka się nawet pół roku.

 

Sześć miesięcy od złożenia wniosku o zwrot VAT

Cierpliwość podatnika się wyczerpuje, a urząd skarbowy chce od niego kolejnych dokumentów. Co najśmieszniejsze, trzy miesiące temu reseller sam chciał przekazać te właśnie dokumenty kontrolującym. Nie chcieli ich wówczas, uważając, że nie mają znaczenia dla sprawy. Dokumenty są w języku angielskim, więc trzeba je przetłumaczyć (na koszt podatnika). Tak to wygląda… i nie ma wyjścia – trzeba tańczyć tak, jak nam zagrają.

W końcu urząd wzywa resellera na przesłuchanie w charakterze strony. Na przesłuchaniu kilkadziesiąt pytań – od takich, jak nawiązano kontakt z kontrahentami, przez pytania, czy reseller był w Hiszpanii i Francji u kontrahentów i poznał ich osobiście, kończąc na pytaniach dotyczących transportu towarów (jakiej narodowości byli kierowcy, czy podatnik osobiście nadzorował załadunek itp.). Po kilku godzinach podatnik wychodzi całkowicie wymęczony przesłuchaniem.

A niebawem dostaje pismo, z którego się dowiaduje, że urząd wyłącza z akt postępowania część dokumentów ze względu na… ważny interes publiczny. Doradca podatkowy twierdzi, że urząd może tak zrobić, reseller jednak nie do końca rozumie, o co chodzi. Kontrolujący tłumaczą mu, że chodzi o dane poufne kontrahentów i innych podmiotów występujących w sprawie. Co to za dane? Podatnik dowie się tego… za kilka miesięcy.

 

Osiem miesięcy od złożenia wniosku o zwrot VAT

Z dokumentów zebranych w sprawie wynika, że urząd zgromadził wszystkie „kwity”, które mógł, świadczące o tym, że towar faktycznie sprzedano zagranicznym kontrahentom i opuściły one Polskę. Trudno wymyślić, co jeszcze i w jaki sposób urząd mógłby sprawdzić, aby dokonać zwrotu. Podczas wizyt w urzędzie reseller pyta więc kontrolujących – na co jeszcze czekają? Okazuje się, że jedyny dowód, jakiego brakuje, to potwierdzenie od francuskiego i hiszpańskiego fiskusa, że towar trafił do kontrahentów i rozliczyli oni tamtejsze podatki. Urząd skarbowy oczekuje na odpowiedź już kilka miesięcy.

 

Dziewięć miesięcy od złożenia wniosku o zwrot VAT

Urzędnicy wciąż nie potrafią powiedzieć, kiedy skończą kontrolę i zwrócą podatek – ciągle czekają na pismo od hiszpańskich i francuskich władz podatkowych. Niezła wymówka! Podatnik postanawia złożyć skargę na przewlekłość postępowania do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po upływie półtora miesiąca od jej złożenia reseller otrzyma pismo z urzędu skarbowego, w którym urząd poinformuje, że właśnie przekazał skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Po upływie półtora miesiąca! A sądy, jak to sądy – nierychliwe. Reseller powoli zaczyna się zastanawiać, co będzie pierwsze – zwrot VAT czy wyznaczenie terminu rozprawy przez sąd w sprawie skargi na przewlekłość…

 

Jedenaście miesięcy od złożenia wniosku o zwrot VAT

Nareszcie! Światełko w tunelu! Urząd otrzymał odpowiedź z francuskiej i hiszpańskiej administracji podatkowej. No to teraz będzie już z górki, myśli sobie reseller, widząc w wyobraźni zwrot VAT-u w rocznicę wystąpienia z wnioskiem. Trudno, uszczelnienie podatków musi być, trzeba się jakoś przemęczyć.

 

Rok od złożenia wniosku o zwrot VAT

Niestety, urząd informuje podatnika, że odpowiedź hiszpańskich i francuskich władz była niekompletna. Potwierdzili co prawda, że kontrahenci odebrali i rozliczyli towar, ale polski urząd chce wiedzieć… co dalej zrobili z tym towarem. Dlatego wysyła wniosek o uzupełnienie danych. Chciałby wiedzieć, czy sprzedali je konsumentom, czy może innym podatnikom VAT, a jeżeli tak, czy w swoich krajach, czy gdzieś dalej? Niestety, cała sytuacja jest jak najbardziej zgodna z obowiązującymi przepisami prawa podatkowego. Urzędnicy mogą sprawdzać wszystkich, którzy handlowali towarem sprzedanym przez podatnika. Zarówno na wcześniejszych etapach obrotu, jak i na kolejnych.

W międzyczasie dyrektor Izby Administracji Skarbowej uznaje ponaglenia resellera za bezzasadne, bo urząd skarbowy mógł przedłużać terminy zakończenia kontroli i postępowania zwrotowego. Co więcej, przedłużał je przed upływem terminów dotychczas wyznaczonych, więc jak najbardziej wszystko formalnie jest w porządku. Dyrektor nie dopatruje się też znamion przewlekłości, bo przecież urząd sprawnie zbiera dowody w sprawie, pyta zagranicznego fiskusa itd.

 

Skracając historię, czyli 15 miesięcy od złożenia wniosku o VAT

Wreszcie, po 15 miesiącach od złożenia deklaracji z wykazanym podatkiem do zwrotu, kwota znajduje się na rachunku firmowym resellera. Nawet z odsetkami! Z tym że liczonymi według stawki 2,5 proc. rocznie, choć kilka lat temu, jak reseller miał zaległość podatkową, urząd skarbowy policzył mu od niej odsetki według stawki 14,5 proc. rocznie… Te odsetki i tak nie zrekompensują podatnikowi wartości pieniądza w czasie, w którym mógł realizować kolejne kontrakty za te pieniądze. Na dodatek dziwnym trafem zwrot VAT przyszedł w grudniu, po Bożym Narodzeniu, na chwilę przed końcem roku. Aha, sąd administracyjny nie zdążył wyznaczyć terminu rozprawy w sprawie skargi na przewlekłość postępowania przed zakończeniem postępowania i dokonaniem zwrotu.

 

Życie…

Historia opisana powyżej, choć nie zdarzyła się naprawdę, jest zbudowana z wielu prawdziwych zdarzeń. Dlaczego tak się dzieje i dlaczego podatnicy muszą czekać miesiącami czy latami (najdłuższy okres zwrotu VAT, z jakim się spotkałem, wyniósł 4 lata) na coś, co im się należy? Odpowiedź jest prosta – bo fiskus może tak robić. Przepisy są tak skonstruowane, że tworzą dla urzędników piękny kokon ochronny. Mogą oni sprawdzać podatników w nieskończoność, wynajdując kolejne wątki, dalszych kontrahentów itp., przetrzymując jednocześnie pieniądze ze zwrotów podatników. Cena, jaką fiskus musi płacić za niezwrócony w terminie VAT, jest śmieszna – wynosi tyle, co oprocentowanie kredytu lombardowego ustalane przez Narodowy Bank Polski (obecnie 2,5 proc. rocznie).

Co z tym można zrobić? Niewiele. Klimat dla przedsiębiorców nie jest sprzyjający i można mieć pesymistyczną wizję, że będzie tylko gorzej, bo na razie uszczelnia się VAT, ale na tapecie są już podatki dochodowe. Dodatkowo cały system podatkowy jest tak skonstruowany, że podatnik ma przede wszystkim szereg obowiązków, ale realnie niewiele praw. Za to fiskus ma cały arsenał środków służących do „walki z wyłudzeniami”, czytaj: niezwracania VAT w terminie.

Autor jest prawnikiem i licencjonowanym doradcą podatkowym.

Od kilkunastu lat świadczy usługi doradztwa podatkowego,  prawnego i celnego różnym podmiotom,
od najmniejszych jednoosobowych działalności gospodarczych po globalne korporacje.

Prowadzi serwis internetowy podatki.blog.