W rankingu BSA dotyczącym walki z piractwem
spośród 27 krajów Unii Europejskiej Polska znalazła się na piątym miejscu… od
końca. Z badań przeprowadzonych na zlecenie organizacji wynika, że
54 proc. software’u użytkowanego w naszym kraju to programy uzyskane
poza legalnym kanałem sprzedaży. Wyższy wskaźnik piractwa niż w Polsce
zanotowano w następujących państwach: Łotwa (56 proc.), Grecja
(59 proc.), Rumunia (64 proc.), Bułgaria (65 proc.). Niestety
sytuacja pozostała bez zmian w porównaniu z zaobserwowaną
w 2009 r. Z kolei w 2008 r. wskaźnik piractwa
w naszym kraju sięgnął 56 proc., a dwa lata wcześniej było
jeszcze gorzej – obliczono go na 57 proc. Na podstawie tych danych
można więc wyciągnąć wniosek, że ogólnie rzecz biorąc, odsetek pirackiego
software’u w Polsce maleje, choć z wielkimi oporami. Daleko nam
jednak do Czechów – prawie dwie trzecie programów, których używają,
zostało nabytych legalnie. Również Słowacy mogą się pochwalić wynikiem lepszym
od naszego (42 proc. programów to produkty licencjonowane).

Daleko od standardu

Jak Polska wypada na tle globalnym? Najuczciwiej do zakupu
oprogramowania podchodzą – już zresztą od lat – Luksemburczycy (wskaźnik
z 2010 r. wynosił tylko 20 proc. i był o 1 proc.
mniejszy niż w poprzednich latach), Austriacy (24 proc.) oraz
mieszkańcy Belgii, Finlandii i Szwecji (po 25 proc.). Procent
kradzionego oprogramowania w Unii Europejskiej od 2007 r. nie
zwiększa się i wynosi stale 35 proc. Natomiast ogólnoświatowy
wskaźnik piractwa oszacowano na 42 proc. Widać więc, że dość wyraźnie
odstajemy od światowych standardów, chociaż mogło być gorzej. Połowa państw
objętych badaniem legitymuje się odsetkiem przewyższającym 62 proc. Są
wśród nich głównie kraje zaliczane do tzw. rozwijających się. Rekordzistą można
nazwać Gruzję (najwyraźniej tamtejsi klienci prawie w ogóle nie zaprzątają
sobie głowy nabywaniem licencjonowanego software’u), poziom piractwa
analitycy ocenili tam na 93 proc. Niewiele lepiej jest w Zimbabwe,
Jemenie, Bangladeszu i Mołdawii.

 

W sumie wartość pirackiego
oprogramowania znajdującego się na dyskach komputerów działających w Unii
Europejskiej przekroczyła w 2010 r. 13 mld dol. Na świecie
wzrosła do 59 mld dol. (była dwa razy większa niż w 2003 r.).
Lwią część tej sumy generują kraje rozwijające się (wartość nielegalnego
software’u wyceniono w ich przypadku na prawie 32 mld dol.). Na czele
rankingu krajów, w których producenci najwięcej tracą z powodu
kradzieży software’u, są Stany Zjednoczone (9,5 mld dol.), mimo że wskaźnik
piractwa od kilku lat nie przekracza tam 20 proc. Na drugim miejscu
znalazły się Chiny (7,7 mld dol.) – 78 proc. W Rosji skala
problemu jest już ponaddwukrotnie mniejsza, wartość pirackiego oprogramowania
sięga tam 3 mld dol. Podobnie jest w Brazylii, Francji
i Niemczech, gdzie tracone przychody nie spadają poniżej 2 mld dol.
Polska znalazła się w pierwszej trzydziestce krajów, w których
dostawcy ponoszą największe straty z powodu użytkowania
nielicencjonowanego oprogramowania. Z kwotą 553 mln zł plasujemy
się przed Turcją, Republiką Południowej Afryki, Szwajcarią, Arabią Saudyjską,
Wietnamem, Szwecją i Chile.

Teoria i praktyka

Badanie dotyczące piractwa przeprowadzono dla
BSA już po raz ósmy. Uczestniczyło w nim 116 krajów. Z badania
wynika, że użytkownicy są przekonani o bezpieczeństwie
i niezawodności licencjonowanego oprogramowania (takie zdanie wyraziło
ponad 80 proc. ankietowanych na świecie). Co więcej, popierają prawa
autorów do czerpania zysków – siedmiu na dziesięciu użytkowników pecetów
uważa, że twórcy programów powinni być wynagradzani, m.in. dlatego, by zapewnić
dalszy postęp technologiczny. Natomiast konsumenci nie zawsze rozumieją, że
instalacja oprogramowania na większej liczbie maszyn niż pozwala licencjodawca
narusza prawo. W przypadku polskich użytkowników sprawa jest o tyle
ciekawa, że potrafią odróżnić legalne i nielegalne sposoby zakupu
oprogramowania. Przyznają jednak, że nie zawsze korzystają z legalnych.
Podejście polskich klientów obrazują wyniki badania, które mówią, że ponad
połowa ankietowanych wie, że software pochodzący z sieci P2P, kupiony na
ulicznym straganie czy pożyczony od znajomych jest nielegalny. Jednocześnie
połowa nie ukrywa, że zdecydowałaby się na te źródła zaopatrzenia. – Chociaż
istnieje duże uznanie dla zalet i bezpieczeństwa legalnego oprogramowania,
wyniki badania ukazują potrzebę edukacji użytkowników, że oprogramowanie
pobrane z sieci P2P jest często nielegalne, a instalacja software’u
na wielu komputerach, skoro warunki użytkowania przewidują korzystanie
z niego tylko na jednym, to piractwo
– twierdzi
Krzysztof Janiszewski, przewodniczący lokalnego komitetu BSA w Polsce.