Pamięci masowe: Europa budzi się z letargu?
Na rynku pamięci masowych pierwsze skrzypce grają koncerny zza oceanu. Firmy z Europy starają się włączyć do rywalizacji, oferując nietuzinkowe rozwiązania bądź czytelne reguły współpracy i dobre ceny.
Nieuchronnie nadchodzi czas dysków DNA.
Przechowywanie danych, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, to jedno z największych wyzwań naszych czasów. Specjaliści ostrzegają, że aktualnie używane w serwerowniach nośniki coraz gorzej radzą sobie z tym zadaniem. Do ich największych mankamentów należy zaliczyć dużą wrażliwość na uszkodzenia, nieporęczność oraz energochłonność. Przeciętna żywotność dysków czy napędów optycznych nie przekracza siedmiu lat. W rezultacie dane muszą być regularnie kopiowane i utrzymywane na stałym poziomie temperatury oraz wilgotności. W rezultacie centra danych odpowiadają za zużycie 2 proc. energii elektrycznej na świecie.
– Jeśli dziś jesteśmy w stanie przechowywać około 30 procent wytwarzanych przez nas informacji, to w ciągu 10 lub 12 lat będzie to już tylko 3 procent – ostrzega Karin Strauss, Senior Principal Research Manager w Microsoft Research.
Nie bez przyczyny w ostatnim czasie naukowcy podnoszą temat zapisywania danych nie na dyskach, lecz… na DNA. Informacje na kodzie DNA są zapisywane za pomocą czterech różnych aminokwasów. DNA można wykorzystać do zamiany zer i jedynek na cztery zasady azotowe, co pozwala przechowywać duże ilości złożonych informacji. Science fiction? Niekoniecznie. Prace nad tym rozwiązaniem ruszyły na dobre i włączyli się do nich tacy giganci jak Dell, IBM, Microsoft czy Western Digital.
Do gry wchodzą również startupy, w tym francuski Biomemory Labs. Francuzi twierdzą, że opracowany przez nich nośnik przechowuje dane z milion razy większą gęstością niż dyski SSD lub taśmy magnetyczne.
– W ludzkim genomie znajduje się 6,4 miliarda par nukleotydów na komórkę, co odpowiada 700 MB na komórkę. Natomiast wszystkie światowe dane cyfrowe wytworzone w 2020 r., czyli 45 ZB, mogą być przechowywane w jednym gramie DNA – tłumaczy Pierre Crozet, CTO i współzałożyciel Biomemory Labs.
Specyficzne dyski opracowane przez francuski startup w przyszłości mogą stanowić ciekawą alternatywę dla tradycyjnych nośników. Ich największe walory to miniaturowe rozmiary, długa żywotność liczona w tysiącach lat oraz energooszczędność. Dyski DNA pozostają stabilne w temperaturze pokojowej, w przeciwieństwie do nośników pracujących w centrach danych, które muszą być utrzymywane w niskiej temperaturze — skutkuje to znacznie zmniejszonym wpływem na środowisko.
Obecnie badane obszary działalności obejmują zdrowie i badania naukowe, rynki przemysłowe, takie jak IoT i technologia maszyn, a także analiza danych finansowych. Podstawowym celem startupu jest sprawienie, aby przechowywanie danych DNA stało się realną opcją dla firm.
– Nie zastąpimy naszym nośnikiem z dnia na dzień popularnych nośników USB podłączanych do laptopa. Nie stanie się to też w roku 2030. Trzeba patrzeć na to realnie. W pierwszym rzędzie chcemy rozwiązać problemy, z jakimi borykają się duże centra danych – wyjaśnia Pierre Crozet.
Jak na razie nośnik DNA nie jest rozwiązaniem idealnym. Jednym z największych mankamentów są niskie prędkości zapisu oraz odczytu. Zaporowa jest też cena – około 1000 dol. za megabajt danych.
– Nie przejmujemy się tym zbytnio, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy dopiero na początku drogi – dodaje Pierre Crozet.
Chmura z Estonii
O ile produkt Biomemory Labs jest bardzo złożony, o tyle estoński startup Storadera stawia na prostotę. Licząca 1,3 mln mieszkańców Estonia stanowi wzór dla wielu większych państw, jeśli chodzi o cyfryzację usług publicznych. W Estonii jest też najwięcej startupów w Europie w przeliczeniu na mieszkańca. Jednym z przedstawicieli młodych estońskich firm jest Storadera. Ten startup działa na dość grząskim gruncie, jakim są usługi cloud storage.
– Zbudowaliśmy naszą ofertę w taki sposób, aby zaoferować lepsze ceny oraz bardziej przejrzyste zasady pobierania opłat niż nasi najwięksi konkurenci, czyli AWS, Google oraz Microsoft. To jedna z naszych największych przewag – tłumaczy Margus Danil, Business Development Manager w Storadera.
Zdaniem estońskiego startupu potencjalni klienci nie decydują się na migrację do chmury publicznej z trzech powodów: złożonych i nieprzewidywalnych cenników, wysokich kosztów oraz technicznych zawiłości związanych z korzystaniem z usług. Nieco mniej obyci z nowymi technologiami użytkownicy często wpadają w pułapki zastawiane przez usługodawców. Najczęściej są to różnego rodzaju ukryte opłaty, zapisywane w cennikach drobnym druczkiem. Innym problemem jest to, że europejski rynek jest zdominowany przez trzech amerykańskich dostawców.
Storadera planuje dotrzeć w pierwszym rzędzie do firm, które nie korzystały jeszcze z usług chmurowych. Choć oferta skierowana jest do klientów B2B, mogą z niej również korzystać konsumenci. Startup wychodzi z założenia, że najprostsza wycena ma być zrozumiała również dla profesjonalistów spoza branży IT. Cena za 1 TB przechowywanych danych wynosi 6 dol. i jest obliczana jak miesięczna średnia. Usługobiorca nie płaci za pobieranie danych z chmury, co jest powszechnie stosowaną praktyką przez największych dostawców.
Estończycy bazują na autorskim oprogramowaniu do przechowywania i obsługi danych. Firma nie używa żadnych produktów komercyjnych ani open source. Natomiast w skład wyposażenia sprzętowego wchodzi platforma WD Data102 4U JBOD, jak też serwery 1U Della oraz przełączniki Mellanox 25Gb. Storadera posiada centrum danych w Tallinie o powierzchni 14,5 tysiąca m² i mocy 31,5 MW, które działa od ubiegłego roku. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy startup planuje otworzyć nowe serwerownie w Wielkiej Brytanii oraz Holandii, a w późniejszym terminie również w USA oraz jednym z krajów regionu APAC.
– Jesteśmy zainteresowani zarówno pozyskaniem klientów z Polski, jak i podjęciem współpracy partnerskiej z integratorami czy dostawcami usług. Nasze kraje łączą dobre relacje, a także położenie geograficzne. Polska jest też perspektywicznym krajem ze względu na stosunkowo niski poziom adaptacji usług chmurowych, aczkolwiek jestem przekonany, że będzie on rósł w coraz szybszym tempie – mówi Margus Danil.
Podobne artykuły
Sztuczna inteligencja w czterech odsłonach
Startupy bardzo szybko adaptują w swoich rozwiązaniach sztuczną inteligencję. Co ważne, większość z nich nie robi tego, aby nadążać za modą, lecz zwiększać funkcjonalność produktów.
Sztuczna inteligencja najlepszym przyjacielem danych
W ciągu ostatnich kilku lat niemal wszystkie organizacje zgromadziły ogromne zbiory danych. Samo przechowywanie i zarządzanie nimi to za mało, bowiem z informacji, o ile ma być przydatna, trzeba wyciągnąć określoną wartość.
Wszechobecne dane źródłem kłopotów
Cykl życia danych nigdy wcześniej nie był bardziej złożony. Powodem jest nie tylko ich ciągły przyrost, ale również „przemieszczanie się” po wielu różnych środowiskach.