Chmura oparta o open source

Oprogramowanie open source ma niepośledni wpływ na rozwój chmury publicznej, a dostawcy usług należą do największych jego beneficjentów. Bardzo dobrym przykładem jest wspomniana wcześniej platforma Kubernetes. Szczególnie przydatne są takie cechy jak łatwość przenoszenia aplikacji pomiędzy różnymi centrami danych, a także możliwość ich modyfikacji bez przerw w pracy. Marcin Madey uważa, że bez oprogramowania open source można byłoby od razu zamknąć wszystkie centra danych używane przez dostawców usług chmurowych. Na otwartym kodzie źródłowym bazuje praktycznie całe zaplecze usługodawców.

– Pomimo że nikt nie pobiera opłat za licencje GPL, to jednak dostawcy zarabiają na mocy obliczeniowej. Choć z prawnego punktu widzenia sytuacja jest czysta, to jednak często pojawia się pytanie czy jest to etyczne? I kto tak naprawdę wnosi faktyczną wartość? – zauważa Tomasz Magda, CEO w Produkcja Chmur.

Redis w 2018 r. wprowadził Commons Clause. Ta licencja zabraniała sprzedaży oprogramowania open source, a także udostępniania oraz oferowania usług konsultingowych lub wsparcia. Miała ona uderzać przede wszystkim w dostawców usług chmurowych. Jednak Redis po upływie roku wycofał się z tego pomysłu. Odmienną koncepcję ma Red Hat, który wzbogaca platformy o dodatkowe funkcjonalności.

– Każdy, kto uruchamiał wersję Vanilla Kubernetes, zauważył, że nie jest to kompletne rozwiązanie. Porównałbym to do zakupu auta – gdy ktoś, kto potrzebuje samochodu, otrzymuje wyłącznie silnik. My dostarczamy Red Hat OpenShift zawierający dodatkowo moduły do zarządzania cyklem życia, telemetrię i bezpieczeństwo – podkreśla Wojciech Furmankiewicz, Senior Regional Manager, CEE, Solution Architecture w polskim oddziale Red Hat.

Monetyzacja otwartego kodu

Na modelu Open Source można całkiem nieźle zarabiać, co pokazują przykłady Red Hat, Mongo DB czy SUSE. Obecnie najpopularniejszym modelem jest open core, zakładający rozdzielenie kodu na funkcje rdzenne, odpowiadające podstawowej funkcjonalności oraz dodatkowo objęte opłatą. Jak się łatwo domyślić te ostatnie stają się źródłem przychodu. To ciekawa opcja zarówno dla developerów, jak i samych integratorów, bowiem pozwala przygotować kompletne rozwiązanie, przystosowane do określonych potrzeb klienta.

 – Wydaje mi się, że ten aspekt może mieć ukryty potencjał, między innymi w odniesieniu do tak zwanego oprogramowania „zamkniętego z pudełka”, którego producenci nie są skorzy do oferowania tego typu usług – zauważa Maciej Skrzypek, Partner Manager w SUSE.

Czasami bywa, że niektóre firmy dodają do oprogramowania open source kod zamknięty. Jednym z przeciwników takiego rozwiązania jest Red Hat.

– Nie idziemy w tym kierunku. Kiedy kod jest otwarty, trafia z powrotem do społeczności, a każda jego linia ma szansę na kolejną iterację. Ma to zasadniczy wpływ na szybkość rozwoju oprogramowania i poziom innowacji – tłumaczy Wojciech Furmankiewicz.

Inną bardzo popularną formą spieniężania oprogramowania z otwartym kodem jest wsparcie techniczne. W tej opcji całość kodu pozostaje udostępniona na zasadzie wolnej licencji, nie ma też ograniczeń w zakresie funkcjonalności, dostępności czy liczby użytkowników. Natomiast pojęcie wsparcia technicznego może być bardzo szerokie i obejmować rozwiązanie bieżących problemów, a także wsparcie na każdym etapie eksplotacji rozwiązania. Trzecia zyskująca na popularności opcja to świadczenia usług na bazie oprogramowania open source i pobieranie za nie opłaty w modelu subskrypcyjnym. Wiele wskazuje na to, że trzy wymienione modele będą przynosić największe zyski firmom angażującym się w rozwój i udostępnianie klientom rozwiązań typu open source.

– Oprogramowanie na licencji otwartej jest stale rozwijane przez społeczności i wymaga aktualizacji oraz zarządzania. To najłatwiejsza metoda zarabiania dla integratorów – przyznaje Tomasz Magda.

W podobnym tonie wypowiada się Wojciech Furmankiewicz. Jego zdaniem integratorzy na każdej złotówce pochodzącej ze sprzedaży oprogramowania w modelu subskrypcyjnym, powinni zarobić dodatkowe 5 czy 6 zł na usługach. Wiele technologii wymaga dostosowania do potrzeb klienta i energii, aby to wdrożyć, skonfigurować i uruchomić. Eksperci z SUSE przyznają, że już samo dostarczenie i uruchomienie produkcyjne oprogramowania open source jest sporym źródłem przychodów dla integratorów. Do tego dochodzi konieczność objęcia całości wsparciem. Jak zapewnia Maciej Skrzypek, w SUSE każdorazowo na dostarczaniu i utrzymaniu rozwiązania zarabia cały kanał dystrybucyjny, tak samo jak w przypadku sprzedaży rozwiązań zamkniętych.

Tego typu opinie powinny zachęcić integratorów do większego zainteresowania oprogramowaniem z otwartym kodem, tym bardziej, że ofensywa tej grupy produktów nabiera tempa i raczej szybko nie wyhamuje.

Zdaniem specjalisty

Wojciech Furmankiewicz, Senior Regional Manager, CEE, Solution Architecture, Red Hat Wojciech Furmankiewicz, Senior Regional Manager, CEE, Solution Architecture, Red Hat  

Obserwujemy rynek z punktu widzenia dostawcy rozwiązań open source, który aktywnie rozwija własne oprogramowanie, dodając do niego usługi oferowane w postaci subskrypcji. Cyfrowa transformacja opiera się w dużej mierze na oprogramowaniu open source, co bardzo dobrze widać na przykładzie procesu tworzenia nowych aplikacji. Wiele osób używa rozwiązań bazujących na otwartym kodzie, a jedynym, co je ogranicza, są stereotypy. Nieraz spotykam się z opiniami, że wszyscy mogą w tym kodzie coś modyfikować, więc związane z tym jest jakieś niebezpieczeństwo bądź groźba niestabilności. Jednak w przypadku poprawnego zarządzania infrastrukturą tak się nie dzieje. To koń trojański ze szkła, który jest przeźroczysty i widać, co jest w środku.

  
Marcin Kubacki, Chief Software Architect, Storware Marcin Kubacki, Chief Software Architect, Storware  

Kiedyś dużym graczom na rynku IT nawet nie śniło się, że open source jest w stanie stworzyć realną alternatywę dla rozwiązań komercyjnych. To się zmieniło i nastąpiła szeroko pojęta profesjonalizacja otwartych rozwiązań. Dlatego często firmy przechodzą na lżejsze, w porównaniu z komercyjnymi, technologie, które jednocześnie są dużo bardziej dostępne. Widać to doskonale w obszarze middleware, gdzie często słyszymy o instalacji na przykład serwerów aplikacyjnych stricte open source’owych, baz danych, jak PostgreSQL albo baz noSQL. Dla firmy technologicznej, takiej jak nasza, obszar middleware jest nadal najbardziej widoczny i użyteczny. Natomiast patrząc szerzej, nie sposób nie zauważyć ogromnego zainteresowania rozwiązaniami open source w obszarze Big Data.

  
Marcin Madey, Country Manager, SUSE Marcin Madey, Country Manager, SUSE  

Trudności gospodarcze, jakie wywołała epidemia Covid-19, zmusiły niemal wszystkie organizacje do radzenia sobie w niepewnych warunkach prowadzenia działalności. Żeby szybciej pokonywać te trudności, przygotować się na to, co nieznane, trzeba było nie tylko zadbać o bieżącą działalność, ale także szukać kreatywnych sposobów na dalszy rozwój. Obniżenie kosztów bazowych, wprowadzanie transformacji cyfrowej i nowych, innowacyjnych produktów czy usług to obecnie nowa normalność. Open source sprawia, że nie trzeba już wybierać pomiędzy niższymi kosztami a przygotowaniem swojej firmy na rozwój. Pierwszym wyzwaniem było utrzymanie ciągłości biznesowej, umożliwienie zdalnej pracy, zapewnienie sprawnego funkcjonowania usług online i łańcuchów dostaw. Oprócz krótkoterminowej „akcji ratunkowej” trzeba było też szukać sposobów na szybszą absorpcję innowacji, w tym sprawniejsze dostarczanie aplikacji przy jednoczesnej kontroli kosztów.