O ignorancji użytkowników wobec konieczności wykonywania kopii zapasowych nietrudno się przekonać. Przedstawiciele producentów i dystrybutorów podkreślają, że prawie każdy nowy klient decyduje się na takie rozwiązanie w wyniku… poniesionej straty. Większość użytkowników i – co zaskakujące – także administratorów liczy na łut szczęścia, nie poddając swoich danych należytej ochronie. Jest to tym bardziej dziwne, że z badań jednoznacznie wynika, iż większość użytkowników zdaje sobie sprawę z konieczności wykonywania kopii danych. Nie ma też obecnie problemu z kupieniem taniej przestrzeni dyskowej (także jako usługi), dostępne jest też bezpłatne oprogramowanie (oczywiście tylko z podstawowymi funkcjami).

Pocieszające jest jednak, że z im większą firmą mamy do czynienia, tym większa jest świadomość potencjalnych strat wynikających z utraty danych lub dostępu do nich, a tym samym wola przeciwdziałania tym zjawiskom. Ale równocześnie, im większa firma, tym większe wyzwania – nie wystarczy zwykłe skopiowanie plików przechowywanych np. na centralnym serwerze. W dużych przedsiębiorstwach najpoważniejszy problem stanowi obecnie skuteczny backup maszyn wirtualnych. Środowisko backupu powinno być tak skonstruowane, aby do pracy przywrócona została właściwa wersja maszyny w jak najkrótszym czasie. Kolejnym wyzwaniem jest ochrona danych znajdujących się na komputerach pracowników, szczególnie tych pracujących zdalnie.

 

Biznes dla każdego

Trochę zaskakuje fakt, że resellerzy rzadko upatrują swojej szansy na zarobek w sprzedaży i późniejszej obsłudze systemów kopii zapasowych. Oczywistym kontrargumentem ze strony klientów jest brak budżetów na projekty wykraczające poza działalność produkcyjną i chęć inwestowania wyłącznie w systemy przynoszące zysk. Wystarczy jednak odrobina sprawności retorycznej oraz umiejętności szacowania potencjalnych strat biznesowych i wizerunkowych. Należy uświadomić klientowi, że przy pierwszej większej awarii owe straty mogą być znacznie większe niż koszt zakupu systemu, który im przeciwdziała. Skuteczność tego typu argumentacji bywa duża, ponieważ praktycznie każdy stracił kiedyś dane i z pewnością pamięta związane z tym rozgoryczenie.

Resellerzy, którzy są mniej doświadczeni w zakresie systemów backupu, mogą liczyć na pomoc producentów i dystrybutorów. Właściwie wszyscy oferują udział w programach partnerskich, zapewniają pomoc konsultantów i inżynierów, a także działu wsparcia technicznego przeznaczonego wyłącznie dla kanału dystrybucyjnego. Wybierając dostawcę oprogramowania do backupu, warto także sprawdzić, czy dostępna jest rozbudowana dokumentacja produktowa ułatwiająca proces wdrożenia oraz testowe wersje oprogramowania i wsparcie marketingowe ze strony producenta.

Andrzej Niziołek

dyrektor polskiego oddziału CommVault

Bardzo często firmy w swoich rozwiązaniach backupowych nadal przechowują wiele kopii tych samych informacji. Deduplikacja, choć powszechnie dostępna od dekady, stosowana jest zbyt rzadko. Tymczasem resellerom bardzo łatwo zademonstrować płynące z niej korzyści i oszczędności. Wystarczy przeprowadzić symulację konsolidacji środowiska backupowego i archiwizacyjnego, w wyniku której powstałoby jedno wspólne repozytorium. Efekty zaskoczą każdego.

 
Strategiczne wyróżniki

Często wskazywanym przez resellerów problemem jest brak umiejętności dobrania oprogramowania do potrzeb klienta. Wyzwaniem staje się zarówno identyfikacja potrzeb przyszłego użytkownika, i porównanie funkcji konkurencyjnych systemów. Z tym pierwszym problemem można sobie poradzić z pomocą wspomnianych konsultantów, a także dzięki doświadczeniu, którego się nabiera wraz z kolejnymi wdrożeniami. Natomiast porównywanie poszczególnych rozwiązań rzeczywiście może przysparzać trudności, jako że często na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie…

Obecnie prawie wszystkie komercyjne systemy do backupu są wyposażone w funkcje, które jeszcze kilka lat temu stanowiły konkurencyjne wyróżniki tego czy innego producenta. Należy do nich wykonywanie kopii na wiele rodzajów nośników, deduplikacja, obsługa otwartych plików itp.

 W takiej sytuacji różnice tkwią w niuansach, ale czasem mogą przesądzić o niepowodzeniu danego projektu – mówi Janusz Mierzejewski, Presales Consultant w Symantecu. – Decydując się na oprogramowanie do backupu, wybieramy rozwiązanie, któremu klient w pewnym stopniu powierzy ciągłość biznesową funkcjonowania firmy, a więc musi mu ufać. Przed dokonaniem wyboru, szczególnie jeśli wymagania klienta spełniają dwa lub więcej rozwiązań, najlepiej przeprowadzić testy porównawcze, nawet w produkcyjnym środowisku, aby sprawdzić, czy rozwiązanie rzeczywiście spełnia określone zadania.

Ważne natomiast jest, aby wybrane przez klienta oprogramowanie było skalowalne i uwzględniało tempo rozwoju przedsiębiorstwa. Budowa ograniczonego i zamkniętego środowiska backupu w mniejszej firmie może narazić klienta na niepotrzebne koszty zakupu nowego oprogramowania. Niemałe wyzwanie stanowi poza tym często migracja całego środowiska.

Uniwersalne czy specjalistyczne?

Kolejnym trudnym zadaniem dla resellerów i ich klientów jest wybór rozwiązania do ochrony danych odpowiedniego nie tylko ze względu na funkcje związane z backupem, ale także inne możliwości oprogramowania.

Jako przykład maksymalnie rozbudowanej oferty można wskazać oprogramowanie Simpana firmy CommVault. Umożliwia ono nie tylko prowadzenie backupu fizycznych i wirtualnych serwerów oraz stacji roboczych, ale także archiwizację danych, ich przeszukiwanie oraz wymuszanie zgodności postępowania z przyjętymi regułami polityki bezpieczeństwa. Wszystkie te funkcje dostępne są z jednego panelu administratora, a dostawca określa swój produkt nie tyle jako rozwiązanie ochronne, ile jako całościowy system „zarządzania danymi”.

Piotr Łaszczewski

Cloud & Smarter Infrastructure Sales Leader, IBM

Wdrożenie systemu backupów i konieczność testowania ich jest wyzwaniem, szczególnie przy większych wdrożeniach. Wiele firm, mimo świadomości konieczności prowadzenia tego procesu, sobie z tym nie radzi. Sprawę pogorszyło też ostatnie spowolnienie gospodarcze, przez pryzmat którego firmy dość wyraźnie zauważają, że backup to rodzaj ubezpieczenia, a nie systemu produkcyjnego, więc można bez niego działać. Jest to oczywisty błąd taktyczny, bo przestój spowodowany utratą danych lub brakiem dostępu do nich bardzo szybko może kosztować firmę więcej, niż zapłaciłaby ona za najbardziej zaawansowany system backupu.

 
 

– Dla naszych klientów bardzo ważna jest funkcja przeszukiwania repozytoriów zawierających kopie backupowe i archiwa – podkreśla Andrzej Niziołek, dyrektor polskiego oddziału CommVault. – Dlatego oczekują możliwości stworzenia jednego, centralnego miejsca, w którym przechowywane są wszystkie firmowe dane z serwerów i stacji roboczych.

Łączenie różnych funkcji nie jest jednak wyjątkiem. Od ponad dekady backup wraz z archiwizacją w jednym produkcie proponuje IBM, a ostatnio te dwa obszary w swoim oprogramowaniu połączył także Symantec. Można wręcz zakładać, że lada moment administracja tymi zadaniami zostanie połączona z zarządzaniem podstawowymi pamięciami masowymi i przechowywanymi na nich danymi.

Zupełnie inne podejście prezentuje Veeam Software, który oferuje bardzo popularne obecnie oprogramowanie do backupu wyłącznie wirtualnych maszyn (mimo że w firmach nadal dominują środowiska mieszane). Sukces tego oprogramowania niewątpliwie leży w specjalizacji producenta (i związanych  z nią działaniach wizerunkowych), który najpierw skupiał się na obsłudze środowiska VMware, ale niedawno rozbudował swoje rozwiązanie o backup wirtualnych środowisk Microsoftu.

Większość twórców oprogramowania do backupu twierdzi jednak zgodnie, że już wkrótce Veeam podąży ich śladem, zapewniając możliwość backupu zarówno środowisk fizycznych, jak i wirtualnych maszyn. Głównym argumentem ma być prezentacja bezpłatnego oprogramowania Veeam Endpoint Backup FREE do tworzenia kopii zapasowych danych z laptopów i desktopów z systemem Windows. Spekulacje te potwierdzają przedstawiciele producenta.

– Udostępnione właśnie bezpłatne oprogramowanie do backupu fizycznych środowisk ma umożliwić nam rozpoznanie rzeczywistych potrzeb użytkowników – twierdzi Doug Hazelman, wiceprezes Veeam Software ds. strategii produktowej. – Podobna taktyka zastosowana w przypadku naszego oprogramowania do backupu wirtualnych maszyn się sprawdziła. Jeżeli również w drugim przypadku informacje zwrotne z rynku będą pozytywne, rozbudujemy nasz produkt o pożądane funkcje i wówczas trafi na rynek w pełnej, komercyjnej wersji.

Doug Hazelman dodaje, że w przypadku pozytywnej decyzji Veeam odnośnie do rozwoju oprogramowania do backupu środowisk fizycznych nie wiadomo, czy taka funkcja zostanie dołączona do oferowanego już pakietu do backupu wirtualnych maszyn, czy też powstanie odrębne rozwiązanie. Jeśli wygra druga opcja, należy spodziewać się opracowania wspólnej konsoli zarządzającej procesem wykonywania kopii i odzyskiwania danych z obu środowisk.

Ze sprzętem czy osobno?

Kolejny ciekawy dylemat wiąże się z wyborem dostawcy oprogramowania do backupu: czy ma to być jednocześnie producent pamięci masowych (Dell, EMC, HP lub IBM), czy dostawca niezależny, taki jak m.in. Acronis, arcserve, CommVault, Symantec i Veeam. Teoretycznie nie powinno mieć to znaczenia, gdyż zapis danych w pamięciach masowych odbywa się zgodnie z otwartymi i powszechnie zaakceptowanymi standardami, ale jednak obie grupy mają swoje argumenty.

Jakub Abramczyk

dyrektor sprzedaży, Acronis

Od systemów backupu klienci zaczynają wymagać takich funkcji, o których jeszcze kilka lat temu nie było mowy. Interesuje ich m.in. możliwość wykorzystywania systemu backupowego do migracji między środowiskiem fizycznym a wirtualnym albo odtworzenia backupu na innej platformie sprzętowej niż ta, z której była wykonana kopia. Coraz ważniejsza jest też gotowość do konsolidacji środowiska backupu danych znajdujących się na serwerach fizycznych, wirtualnych i na stacjach roboczych.

 

 

Producenci niezależni twierdzą, że w ich żywotnym interesie jest współpraca ze wszystkimi dostawcami sprzętu, aby zapewnić stuprocentową zgodność oprogramowania. Producenci sprzętu odpowiadają, że chociaż może to wyglądać nienaturalnie, oni też aktywnie współpracują ze wszystkimi swoimi konkurentami i udostępniają sobie nawzajem sprzęt do testów zgodności. Po prostu nie mają wyjścia, bo w przeciwnym wypadku nikt nie zdecydowałby się na wybór ich oprogramowania. Mają też dodatkowy argument… Jako producenci urządzeń znają więcej niuansów związanych z procesem zapisu, dzięki czemu łatwiej im dostroić oprogramowanie i zapewnić jego większą wydajność. Ponadto, sprzedając pakiety (sprzęt plus oprogramowanie), mogą zaproponować korzystniejsze ceny.

 

Drugie życie backupu online

Kilka lat temu firmom, które nie chciały inwestować we własne środowisko ochrony plików, zaproponowano koncepcję backupu online. Usługa wykonywana jest przez małą aplikację na stacjach roboczych, która na bieżąco skanuje pliki na twardym dysku, poszukując wśród nich nowych lub zmodyfikowanych. Te, które znajdzie, przesyła przez Internet na twardy dysk w centrum danych usługodawcy. Ta prosta i oczywista metoda nie przyjęła się jednak, mimo że była promowana także przez największych graczy na rynku oprogramowania do backupu.

Symantec jako pierwszy wprowadził do swojego oprogramowania możliwość wykonywania backupu online, ale później z tego zrezygnowaliśmy – mówi Janusz Mierzejewski. – Przedsiębiorstwa niezbyt chętnie korzystały z tej funkcji, głównie ze względu na brak kontroli nad tym, gdzie w rzeczywistości przechowywane są ich dane. Dzięki temu eksperymentowi dostrzegliśmy, że zdecydowanie lepsze wyniki uzyskamy, zapewniając partnerom handlowym możliwość tworzenia własnych usług backupu online z wykorzystaniem naszego oprogramowania.

Podobnie działają inni dostawcy. Większość liczących się na rynku producentów oprogramowania do backupu ma w ofercie rozwiązania do świadczenia usług backupu online (np. polska firma net-o-logy korzysta z oprogramowania CommVault). Dzięki temu klienci mają gwarancję, że ich dane nie opuszczają kraju, a więc zachowana jest pełna zgodność z prawem dotyczącym przechowywania informacji wrażliwych, np. danych osobowych. Usługodawcy, którzy zdecydowali się na ten model, nie uzyskają efektu skali (tego typu usługi mają najczęściej zasięg lokalny). Natomiast mogą rozbudować w ciekawy sposób swoją ofertę, szczególnie dla firm, których pracownicy są rozproszeni po kraju i często łączą się z Internetem.

Dostawcy usług przechowywania danych w chmurze publicznej (w tym backupu online) nie poddają się jednak. Dla tych z centralą w USA przeszkodą jest obowiązująca w tym kraju ustawa Patriot Act, która zapewnia przedstawicielom administracji i służbom bezpieczeństwa uzyskanie dostępu do przechowywanych na terenie Stanów Zjednoczonych danych. Dlatego ustawodawstwo obowiązujące w większości państw europejskich (także w Polsce) zabrania przechowywania wrażliwych danych poza granicami Unii Europejskiej, rekomenduje zaś ich składowanie w kraju, z którego dane pochodzą. Dlatego coraz więcej dużych firm ma już swoje centra danych w Europie (głównie w Irlandii i w Niemczech), a być może niedługo zaczną one pojawiać się też w Polsce.

Rosnąca popularność oprogramowania dostępnego w chmurze zachęca też do poszukiwania nowych modeli zarobkowania. Przykładem może być firma Spanning, która oferuje backup dla dostępnych online aplikacji Google (Gmail, Dysk, Dokumenty, Kalendarz, Kontakty itd.) oraz dla danych w aplikacji Salesforce. Pojawiają się także rozwiązania do przechowywania obiektów w chmurze (np. oprogramowanie Cloudian zapewnia zarządzanie obiektami w usłudze Amazon S3). Wszystkie tego typu przedsiębiorstwa aktywnie szukają partnerów, warto więc rozglądać się za ciekawą możliwością poszerzenia swojej oferty.