Pomysłodawcom powołania samorządu gospodarczego trudno chyba będzie zdobyć przychylność resellerów. Za jego istnieniem opowiedziało się jedynie 19 proc. właścicieli firm, którzy odpowiedzieli na pytania naszej ankiety. Natomiast 39 proc. to zdecydowani przeciwnicy pomysłu. Nawet gdyby w Polsce powstał samorząd zrzeszający przedsiębiorstwa na mocy prawa, tylko jedna dziesiąta badanych chciałaby w nim działać. Spora część resellerów – 40 proc. – rozważa taką możliwość, połowa natomiast pozostałaby bierna.

SAMORZĄD NIE POMOŻE

Niewielu przedsiębiorców wierzy w to, że samorząd gospodarczy byłby dla nich organizacją pożyteczną. 8 proc. uczestników naszej ankiety jest zdania, że jego działacze stanowiliby silną grupę nacisku na administrację państwową. Zdecydowana większość żywi obawy w związku z pomysłem powstania samorządu. Na przykład 13 proc. resellerów uważa, że nawet jeśli organizacja zaistnieje, rządzący i tak nie będą brali pod uwagę opinii jej przedstawicieli. Możliwe też, że sami przedsiębiorcy nie będą zainteresowani, dobrowolnym przecież, uczestnictwem w jej pracach (15 proc. odpowiedzi). Ci natomiast, którzy spróbują za pośrednictwem samorządu coś zmienić, będą musieli pokonać szereg przeszkód natury biurokratycznej (obawia się tego 28 proc. resellerów). Duża część, w sumie 37 proc., uznała, że samorząd stanie się organizacją finansowaną z budżetu państwa, która nie będzie miała realnego wpływu na poprawę warunków działalności firm w Polsce.

ZIELONE ŚWIATŁO, ALE POD WARUNKIEM

Dla przedsiębiorców, którzy mogliby dać samorządowi zielone światło, najważniejszy jest zakres jego uprawnień względem administracji państwowej. – Właściciele firm, szczególnie tych mniejszych, mogą być zainteresowani działaniami samorządu, jeśli będzie miał realny wpływ na decyzje administracji – mówi Adrian Król, właściciel chojnickiej firmy IntenSys Systemy Informatyczne. – Jeżeli samorząd zaoferuje jedynie coś na wzór doradztwa, obawiam się, że z czasem skończy jako wspomniany w ankiecie „nic nieznaczący twór biurokratyczny”. Zdaniem Stefana Ocetkiewicza, właściciela Sopteno z Krakowa, istnienie samorządu miałoby sens wtedy, gdyby ustawodawcy mieli obowiązek konsultowania z jego przedstawicielami zmian w przepisach. – Bez realnych instrumentów nacisku na administrację państwową oraz, co ważniejsze, na ustawodawców na etapie tworzenia nowych lub naprawia-nia istniejących już przepisów samorząd gospodarczy będzie kolejną bezsensowną organizacją – ocenia. Na konieczność sprecyzowania sposobu, w jaki samorząd mógłby wywierać nacisk na administrację i ustawodawców, zwraca uwagę również Paweł Załęski, prezes zarządu spółki Proteus z Nowego Sącza. – Szczególnie, że miałby on reprezentować interesy przedsiębiorców działających w różnych branżach – podkreśla Załęski. – Zachodzi jednak obawa, że organizacja ta będzie kolejnym tłem dla działań polityków.

„NA WŁADZĘ NIE PORADZĘ”

Zdecydowani przeciwnicy powstania nowej organizacji zrzeszającej przedsiębiorców uważają, że nie ma szans na dobrą współpracę z aparatem państwowym. – Państwo nie liczy się z przedsiębiorcami i istnienie samorządu tego nie zmieni – mówi Jarosław Andrzejewski, właściciel PTJA z Łodzi. – Możliwe, że przedstawiciele administracji państwowej coś z samorządem skonsultują, a potem i tak zrobią swoje. Do takich wniosków skłania mnie ostatni projekt „rejestru stron i usług niedozwolonych” autorstwa Ministerstwa Finansów. Jest on przykładem nieliczenia się rządu i ustawodawcy (twierdzących, że wprowadzenie RSiUN nie spowoduje obciążenia budżetu kolejnymi kosztami) ani z przedsiębiorcami, ani z realiami, w tym wypadku technicznymi. Dlaczego kolejna organizacja miałaby coś zmienić? Stefan Ocetkiewicz przywołuje negatywny jego zdaniem przykład istnienia komisji Przyjazne Państwo. – Czy coś się zmieniło w prawie wskutek powstania komisji? Nie, i najprawdopodobniej nic się nie zmieni. Strata czasu i pieniędzy na prace takiego tworu. Podobnie zapewne będzie z samorządem gospodarczym. W Polsce bardzo chętnie powołujemy się na pozytywne przykłady z Zachodu, a w praktyce potrafimy zepsuć to, co tam się udało wdrożyć. Przedsiębiorcy nie chcą też zaakceptować projektu finansowania nowej organizacji z budżetu państwa, czemu zresztą trudno się dziwić. – Jestem przekonany, że samorządowcy będą po prostu piastować dobrze płatne stanowiska, a wywieranie skutecznego nacisku na działania rządu stanie się dla nich sprawą drugorzędną – komentuje Grzegorz Olejniczak ze szczecińskiego IT Supporting. Wtóruje mu Remigiusz Waszkiewicz, właściciel świnoujskiego PHU Elite: – Im mniej w Polsce będzie organizacji czy instytucji finansowanych z budżetu państwa, tym lepiej. Liczba „pijawek” już prze-kracza wszelkie wyobrażenia, a powoływanie kolejnej instytucji bardziej obciąży wycieńczone państwo, spowoduje następne podwyżki wyśrubowanych do granic możliwości podatków.