Dlaczego niektóre kampanie PR są lepsze niż inne? Mają większy budżet, powiecie. Pewnie tak, ale nie tylko to się liczy. Fajnie z tym tematem rozprawiła się Dorothy Crenshaw, CEO i dyrektor kreatywny Crenshaw Communications, we wpisie w portalu PR Daily. Co ciekawego wymyśliła? Otóż twierdzi, że chociaż każda kampania jest inna, te najbardziej przebojowe mają kilka charakterystycznych cech wspólnych. Po pierwsze…

 

…są skupione na odbiorcach

Niektóre marki mają szczęście cieszyć się rzeszą wiernych fanów. Jeżeli w przypadku twojej firmy tak nie jest, to może warto spróbować ich zdobyć. Tak zrobił właściciel Lulumelon – marki odzieży przeznaczonej do ćwiczeń jogi. Zbudował swoją bazę klientów za pośrednictwem trenerów, sportowców i właścicieli sal do ćwiczeń, którzy nienachalnie promowali jego produkty. Z tym że robili to lokalnie, osobno w każdym mieście. Z kolei producent profesjonalnych materiałów plastycznych zorganizował (też lokalnie) szereg spotkań dla artystów, nauczycieli plastyki, blogerów, dziennikarzy, a nawet dla uzdolnionych artystycznie rodzin z dziećmi, żeby umocnić więzi marki z lokalną społecznością.

 

Pojawiają się w odpowiednim momencie

Czas zazwyczaj ma spore znaczenie i w dużej mierze decyduje o tym, że coś możemy uznać za świetną kampanię albo taką bez pomyślunku. Przykład: promocja usług finansowych pod hasłem „Zerwij ze swoim bankiem” przeprowadzona przed Walentynkami bądź kampania przygotowana dla producenta materacy pod hasłem „Dyrektor ds. Snu”, wspierająca młodych ludzi w szukaniu pracy. Została uruchomiona w maju, a więc w okresie, w którym absolwenci uczelni trafiali na rynek pracy.

 
Są proste

Stratedzy ds. PR mają tendencję do komplikowania swoich pomysłów. Oczywiście dlatego, że mogą się wtedy wykazać swoją wiedzą, doświadczeniem i w ogóle „ą-ę”. Tymczasem najskuteczniejsze są proste pomysły, na które często najtrudniej wpaść. Mam na myśli coś tak prostego i zabawnego jak wysyłanie słodkich babeczek w kształcie Muppetów do najważniejszych influencerów na Twitterze w celu promocji nowego filmu o śmiesznych i kultowych swojego czasu stworkach. Ładny graficznie prezent okazuje się znakomitym przekazem, który niesie ze sobą treść w pełni spójną z przedmiotem promocji. Trudno się oprzeć pokusie zrobienia zdjęcia takiej babeczki i wrzucenia na swoje konto w mediach społecznościowych. I o to chodzi!

 

Są starymi pomysłami w nowych opakowaniach

Trudno wymyślić coś kompletnie nowego. Na szczęście nie zawsze tak trzeba. Przykład? Obrońcy zwierząt z grupy Social Tees wykorzystali aplikację randkową Tinder, żeby promować adopcję szczeniaków. Zamiast uderzać w żałobne tony i serwować smutne statystyki, okraszone zdjęciami zabiedzonych zwierząt, umieścili ich zdjęcia w Tinderze i otagowali tak, aby wyskakiwały szukającym drugiej połówki jako pasujące akurat do nich stworzenia. W ciągu tygodnia 2,5 tys. psów znalazło nowych właścicieli.

 

Uczłowieczają marki

Swojego czasu Kleenex dostarczał chusteczki osobom, które w mediach społecznościowych napisały, że są przeziębione. Proste i nadal skuteczne. Z kolei GE publikuje na Twitterze pod hasztagiem #throwbackthursday zdjęcia swoich menedżerów z czasów dzieciństwa. Zaprasza także pracowników korzystających z Instagrama do wycieczek po swoich fabrykach i do dzielenia się zrobionymi w nich fotografiami.

 

Są zabawne

Nic dziwnego, że niektóre z najbardziej zapadających w pamięć kampanii PR były po prostu śmieszne. Mark Malkoff przez tydzień mieszkał w sklepie Ikea, żeby pokazać, jak tam jest przytulnie. Dzięki kampanii GE z serii „Will It Blend” (koniecznie zobaczcie na YouTubie) marketing zyskał zupełnie nowy wymiar. Zabawnymi treściami się dzielimy, więc rozchodzą się niczym wirusy, a przecież o to właśnie chodzi w dobrym PR.