Zdaniem specjalistów z PKPP Lewiatan branża produkcyjna będzie w 2008 roku największym beneficjentem środków unijnych. Szacuje się, że trafi do niej około 4 mld euro. Jak dużą część uzyskanych środków przeznaczy na informatyzację oraz szkolenia pracowników – trudno ocenić. Dostawcy systemów liczą jednak na niemałe wpływy pochodzące przede wszystkim ze średnich i nieco mniejszych przedsiębiorstw.

Duże zakłady produkcyjne zostały już w zasadzie zinformatyzowane, teraz przyszła kolej na mniejszych producentów – mówi Dariusz Serwatka, szef działu współpracy z partnerami w Wa-Pro. – W bieżącym roku zdecydowanie powinna wzrosnąć sprzedaż systemów do zarządzania produkcją oraz usprawniających zarządzanie procesami.

Producenci aplikacji prognozują ponad 20-proc. wzrost sprzedaży (czyli o kilka procent wyższy niż przed rokiem). Podobnego zdania są analitycy z IDC – ich zdaniem ponad 60 proc. firm z segmentu produkcyjnego planuje ponad
6-proc. zwiększenie nakładów na IT. Ma to wynikać z utrzymującej się od kilku lat dobrej koniunktury na rynku (a więc i zadowalających zysków), rosnących problemów ze znalezieniem pracowników, konieczności obniżania kosztów prowadzenia firmy oraz ze zwiększania się liczby linii produkcyjnych. Ponadto, w zależności od segmentu rynku, na wzrost inwestycji w IT wpływ będą miały czynniki dodatkowe – w przypadku firm budowlanych ma to być EURO 2012, w przemyśle odzieżowym – gwałtowne rozszerzanie sieci sprzedaży (wynoszące blisko 40 proc. w przypadku największych graczy na rynku).

Można i moduł

Oprogramowanie przeznaczone dla przedsiębiorstw produkcyjnych oferuje w Polsce kilkudziesięciu dostawców. Najwięksi z nich – np. SAP i Oracle – sprzedają je dużym odbiorcom. Małe oraz średnie firmy są obsługiwane przez partnerów producentów oprogramowania do zarządzania MSP, którzy oferują im aplikacje autorskie. Zakłady, które nie wymagają specjalistycznych systemów (bo zachodzą w nich proste procesy produkcyjne), często korzystają z nakładek na systemy finansowo-księgowe lub po prostu z arkuszy kalkulacyjnych. Moduły do zarządzania produkcją bardzo często zastępują… arkusze Excela lub systemy tworzone kilka, kilkanaście lat temu przez informatyków pracujących wówczas w tych przedsiębiorstwach.

Dość często się zdarza, że nawet średniej wielkości firma wykorzystuje przy pracy nad zleceniami lub produkcją przede wszystkim arkusze kalkulacyjne – mówi Leszek Breguła, właściciel Serwnetu. – Kiedyś może to wystarczało, jednak w czasach dużej konkurencji zarząd firm musi mieć dokładny wgląd nie tylko w finanse, ale i w planowanie produkcji.

W przypadku największych i najbardziej złożonych aplikacji ich ceny sięgają nawet kilkuset tysięcy złotych. Mniej zaawansowane systemy przeznaczone dla średniej wielkości firm kosztują przeciętnie od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych (w cenę wliczone są usługi wdrożeniowe, audyt, szkolenia oraz koszty licencyjne). Przedsiębiorstwa, w których produkcja nie jest skomplikowana, na nakładki systemowe wydają od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Zależnie od stopnia złożoności wdrożenia czas, który przeznacza się na audyt, instalację oraz szkolenia, może wynieść od kilku dni do kilku miesięcy.

Średnie dopiero teraz

Jak duży jest potencjał rynku oprogramowania dla branży produkcyjnej? Można się spotkać z ocenami, że jego nasycenie wynosi od 30 do 50 proc. Zdaniem integratorów oraz producentów aplikacji pozostałe firmy są albo niezinformatyzowane, albo korzystają z niewystaczających rozwiązań.

Zarząd firmy oprócz wglądu w finanse czy kwestie handlowe musi przecież wiedzieć, jakie koszty wiążą się z produkcją konkretnych produktów – mówi Piotr Suwałowski z firmy integratorskiej East4West. – I to na każdym jej etapie. Nie do wiary, jak często można trafić na firmę, w której raporty są przygotowywane ręcznie albo której zarząd nie ma pojęcia, ile dokładnie kosztuje produkcja.

I to właśnie na szczegółowych informacjach na temat produkcji, wykorzystywanych materiałów oraz urządzeń najbardziej zależy przedsiębiorcom. W drugiej kolejności chcą mieć uporządkowaną bazę danych produktów oraz komponentów, kontrolę nad poszczególnymi zleceniami oraz powiązanie ich z systemem finansowym.

W firmie, w której działa system handlowy i finansowo-księgowy, a nie istnieje moduł odpowiedzialny za kontrolę produkcji, trzeba na ogół uporządkować niemal wszystko, co jest związane z wytwarzaniem – mówi Łukasz Bogucki, szef działu projektów wertykalnych w Sage Symfonii. – Dlatego tak ważny jest poprzedzający wdrożenie audyt, który ma na celu m.in. opisanie specyfiki przedsiębiorstwa. Tylko w teorii bowiem firma dostarczająca np. buty działa podobnie jak producent rur. Za każdym razem w grę wchodzą inne procesy, dochodzą nowe zmienne, które wpływają na koszty.

Na podstawie danych uzyskanych podczas audytu integrator tworzy m.in. karty technologiczne. Określa się w nich wzory dokumentów korekty przyjęcia zlecenia do produkcji. Kolejnym krokiem może być zdefiniowanie słowników towarów, których brakuje w magazynie, oszacowanie współczynnika amortyzacji używanych podczas produkcji maszyn oraz cen usług, które należy kupić od poddostawców.

Przedsiębiorstwa rzadko kiedy odpowiadają za pełny cykl produkcyjny towarów, dlatego niektóre specjalistyczne usługi zlecają innym firmom – mówi Dariusz Serwatka. – Także te usługi muszą zostać wycenione i włączone do kart technologicznych. Dopiero wówczas zarząd spółki widzi dokładnie, jakie elementy wchodzą w skład produktu, z jakich magazynów należy je pobrać i które maszyny będą końcowy produkt wytwarzać. Wie także, z jakiego trybu zarządzania produkcją należy w danym momencie korzystać.

I cegły, i buty

Zdaniem Pawła Olszynki z agencji analitycznej PMR w 2008 roku najwięcej systemów do zarządzania produkcją kupią firmy z branży budowlanej, meblarskiej oraz obuwniczej.

Z prognozami analityków zgadzają się producenci aplikacji. Według nich segment budowlany ma się rozwijać przede wszystkim ze względu na
EURO 2012, a więc poprawiającą się infrastrukturę komunikacyjną, powstające hotele itp. Inwestować w IT mają nie tylko najwięksi gracze w tym segmencie rynku, ale przede wszystkim małe oraz średnie firmy, które jeszcze się nie zinformatyzowały.

W małych zakładach budowlanych często nie ma niezbędnych systemów produkcyjnych – utrzymuje Tomasz Sokołowski, dyrektor marketingu w Insercie. – Aplikacja finansowo-księgowa czy handlowa to przecież nie wszystko.

Zdaniem integratorów ten segment rynku jest praktycznie nietknięty – z systemów, które chociażby w podstawowym stopniu służą do zarządzania produkcją materiałów budowlanych, korzysta zaledwie co piąty przedsiębiorca.

W drugim perspektywicznym segmencie rynku – przemyśle obuwniczym oraz odzieżowym – dobra koniunktura panuje przynajmniej od roku. Zdaniem Anny Miśko, szefowej działu oprogramowania dla branży odzieżowej w AllComp System, jest ona wynikiem szybkiego obniżania marż, a co za tym idzie konieczności ograniczania kosztów, które ponoszą przedsiębiorcy. To także efekt powiększających się sieci sklepów. Zdaniem producentów oprogramowania jeszcze kilka lat temu najprostszą formą ograniczenia kosztów było zamrażanie płac. Obecnie nie jest to już możliwe, teraz jedyny sposób to racjonalne zarządzanie stanem magazynowym.

W przypadku dużych firm jest to możliwe jedynie za pomocą systemu do zarządzania – mówi Andrzej Bochacz, prezes Kamila, firmy produkującej oprogramowanie. – W ciągu dwóch lat zanotowaliśmy 100 proc. wzrostu sprzedaży oprogramowania dla branży odzieżowej i obuwniczej. Wszystko wskazuje na to, że wysoki popyt utrzyma się przez kilka lat.