Jak to się stało, że przemysł regeneracyjny na Zachodzie uległ wyraźnemu skurczeniu, podczas gdy liczba producentów materiałów eksploatacyjnych w Chinach wzrosła? Próbę odpowiedzi na tak zadane pytanie podjęli analitycy Actionable Intelligence (AI) w raporcie „Forces Shaping Today’s Cartridge Remanufacturing Industry” opublikowanym w grudniu ub.r. Przypominają, że w okresie największego rozkwitu tego segmentu rynku (od lat 90. do kryzysu w 2008 r.) w USA i Europie działało ponad 10 tys. firm produkujących zamienne wkłady do urządzeń drukujących, posługując się techniką regeneracji. W samych Stanach było to 4,5 tys. podmiotów. Teraz w USA pozostało ich poniżej 750, choć w Europie nadal działa ich kilka tysięcy. Autorzy raportu spodziewają się jednak, że po 2020 r. liczba „regeneratorów” spadnie po raz kolejny, tym razem o co najmniej jedną trzecią.

To efekt tego, że tania i szybka produkcja z Chin rozpętała wojnę cenową, którą zdołały przetrwać głównie największe zachodnie przedsiębiorstwa (powstałe m.in. w wyniku procesów konsolidacyjnych na rozdrobnionym rynku, co miało miejsce przed 2008 r.). Analitycy AI przypominają, że zachodnie firmy już pod koniec lat 90. chętnie zaczęły wspomagać swój biznes towarem z Dalekiego Wschodu, aby nadążyć za wysokim popytem, jaki wytworzyły ich własne, oparte na regeneracji zamienne materiały eksploatacyjne. Wygodniej, szybciej i taniej było bazować choć w części na imporcie zamienników z Chin, niż w całości polegać na własnej, bardziej czasochłonnej i kosztowniejszej refabrykacji. W wyniku narastającego popytu producenci z Kraju Środka stanęli w pewnym momencie przed koniecznością nadążania za zamówieniami z Zachodu – stąd na dalszy plan zeszło ryzyko związane z dostarczaniem produktów w 100 proc. nowych, często naruszających patenty producentów (mowa o tzw. klonach), które od roku 2008 zaczęły napływać do Europy i Stanów coraz większą falą.

 

Patentowa krucjata

Odpowiedzią urzędników europejskich i amerykańskich na napływ „niebezpiecznego patentowo” towaru był nacisk na egzekwowanie prawa własności intelektualnej, jakie przysługuje producentom oryginalnych materiałów eksploatacyjnych. Znacznie wzrosła liczba urzędników celnych, szczególnie w USA, ale i na zachodzie Starego Kontynentu. Głośnym echem odbiły się w mediach sprawy sądowe o naruszenie patentów OEM, z czego najwięcej ich odbyło się w 2014 r. Pozwy przeciwko licznym konkurentom składali wtedy: HP, Lexmark, Canon, Epson i Samsung. W samym 2017 r. miało miejsce co najmniej sześć ważnych rozpraw, inicjowanych na wniosek Epsona i Canona. Dzięki efektywnej kontroli towaru pod kątem praw patentowych producentów OEM przed konkurencją z Chin obroniły się przy okazji te zakłady, które opierają działalność na odnawianiu zużytych wkładów atramentowych i tonerowych.

Jednak niedawno wprowadzone zmiany w prawie patentowym USA mają z kolei ułatwić tamtejszym resellerom import tanich wkładów z zagranicy. Ich większe ilości już są dostępne, co z pewnością naraża lokalne firmy regenerujące na ryzyko dalszej utraty udziału w rynku. Można się też spodziewać, że nowe zapisy prawne będą w dłuższej perspektywie sprzyjać dalszej erozji cen.

Z danych Actionable Intelligence wynika, że każdego miesiąca do USA trafia 1 mln regenerowanych kaset z tonerem oraz 1,4 mln 100 proc. nowych materiałów eksploatacyjnych. W Europie natomiast proporcje te wynoszą 1,8 do 2,7 mln. Według raportu AI na rynkach rozwijających się, gdzie ochrona patentowa jest słabiej egzekwowana, klony mogą stanowić nawet 70 proc. rynku eksploatacji zamiennej.

 

Tysiące chińskich fabryk…

…produkujących wkłady zamienne do urządzeń drukujących są rozproszone we wschodnich prowincjach Chin – od Liaoning na północy do Guangxi na południe od Guangzhou. Lokują się także w skupiskach centralnych chińskich prowincji, takich jak Hebei i Syczuan oraz w okolicach Pekinu. Południowe miasto portowe Zhuhai w prowincji Guangdong jest największym centrum produkcyjnym w Chinach.

Według danych chińskiego rządu znajduje się tam ok. 700 zarejestrowanych firm produkujących alternatywne materiały eksploatacyjne. W 2015 r. chińskie władze twierdziły, że Zhuhai odpowiadał za produkcję 70 proc. światowych taśm do drukarek, 60 proc. wszystkich zamiennych wkładów atramentowych używanych na całym świecie i 35 proc. światowych regenerowanych kaset z tonerem. Materiały eksploatacyjne do drukarek eksportowane przez to jedno miasto są wysyłane do ponad 100 krajów na całym świecie.

Bliżej klientów

Wśród chińskich dostawców „alternatywy” obserwuje się od pewnego czasu procesy konsolidacyjne, które umożliwiają im zwiększanie liczby produkowanych wkładów alternatywnych w krótkim terminie – zarówno nowych (w tym „niebezpiecznych patentowo”), jak i regenerowanych. Przedsiębiorstwa Państwa Środka przez konsolidację zaostrzają także wewnętrzną rywalizację – jako przykład analitycy AI wskazują Hubei Dinglong i Ninestar Corporation. Chińskie firmy starają się też wchodzić bezpośrednio na rynek zachodni przez akwizycję, czego modelowym przykładem jest zakup Lexmarka przez Apex Technology. Kolejnym celem chińskich potentatów może być w najbliższych latach m.in. Pelikan Hardcopy.

 

Nasze podwórko

Polski rynek alternatywnych materiałów eksploatacyjnych również wyrósł na regeneracji wkładów, którą prowadziły nieduże, ale liczne firmy. Sytuacja tych przedsiębiorstw była co najmniej niewesoła już jakiś czas temu (pisaliśmy o tym m.in. w artykule „Chiński przypływ”, nr 7/2016). Obecnie nie brakuje opinii, że polscy „regeneratorzy” zostali właściwie pokonani przez producentów z Chin. Tych, którzy pozostali, można policzyć na palcach jednej ręki. Bronią się jeszcze głównie te firmy, które wyspecjalizowały się w regeneracji kaset skomplikowanych, specjalistycznych. Lepiej wygląda sytuacja zachodnio-europejskich „regeneratorów”, których „chiński huragan” nie zmiata tak szybko jak w przypadku polskiej konkurencji. Wynika to przede wszystkim z większej siły dużych firm zachodnich, które importując wschodni towar, mogły sobie jednocześnie pozwolić na obniżkę cen kaset regenerowanych lokalnie. Zachowują więc ciągle wysokie zdolności produkcyjne, choć oczywiście ich biznes systematycznie się kurczy, co oznacza, że wcześniej czy później również zachodnie rynki nie unikną polskiego scenariusza.