Massachusetts rzuca rękawicę Kalifornii
Choć za kolebkę innowacyjnych technologii wciąż uchodzi Kalifornia, to coraz więcej do powiedzenia mają też firmy z Massachusetts. Mogą pochwalić się chociażby interesującymi rozwiązaniami do ochrony danych.
Ludzie nie rozumieją zasady współodpowiedzialności za dane.
Dave Friend, zakładając Wasabi w 2015 r., kierował się zasadą, która przyświecała ponad czterdzieści lat temu założycielom EMC. Jak wspomina: „Byłem jednym z inwestorów w EMC i znałem Richarda Egana, współtwórcę tej firmy. Kiedy zadebiutowali, IBM kontrolował 91 proc. rynku macierzy dyskowych. Wszyscy więc myśleli, że to szaleństwo. Jednak Egan przekonał nas, że Big Blue ma setkę innych produktów, o które musi się martwić, a koncentracja będzie kluczem do sukcesu EMC”.
Wasabi, podobnie jak EMC, pochodzi z niewielkiego stanu Massachusetts. Dave Friend założył tę firmę wspólnie z Jeffem Flowersem. Ten drugi był z kolei szefem Carbonite i przyszedł do Frienda z pomysłem na nową architekturę pamięci masowej w chmurze publicznej. A jako że AWS i Microsoft już działali w tym segmencie rynku, to walka z tymi gigantami nosiła wszelkie znamiona porywania się z motyką na słońce. Jednak założyciele Wasabi mieli na ten temat odmienne zdanie. Zresztą dla Microsoftu i AWS-u przechowywanie danych jest tylko jedną z wielu usług, co przypomina historię wczesnej rywalizacji EMC z IBM-em.
– Rozmawiałem z klientami i pytałem ich o potrzeby dotyczące pamięci masowych. Najbardziej narzekali na skomplikowane rachunki wystawiane przez największych dostawców usług chmurowych. Ludzie tego nienawidzą, bo za każdym razem, gdy wykonują operację związaną z pobraniem czy przesłaniem danych, otrzymują jakąś drobną opłatę – mówi Dave Friend.
W związku z tym Wasabi zaczęło postępować inaczej niż liderzy rynku chmurowego. Rachunek za usługi zawiera jedną linijkę – wykorzystana powierzchnia dyskowa. Poza tym oferta usługodawcy nie zawiera, jak w przypadku konkurentów, kilku poziomów pamięci masowych. Wasabi wychodzi z założenia „jeden rozmiar dla wszystkich”. Zdaniem Dave’a Frienda rozbudowane oferty usługodawców dezorientują klientów.
– Nasze ceny są porównywalne z najtańszymi usługami AWS, z tą różnicą, że uzyskujemy prędkość transferu taką samą jak usługi z najwyższej półki cenowej konkurenta. W związku z tym nie potrzebujemy siedmiu poziomów pamięci masowej – dodaje Dave Friend.
Wasabi oferuje też dodatkowe usługi, takie jak analiza wideo, bazująca na mechanizmach sztucznej inteligencji. Nadawca telewizyjny może na przykład udowodnić reklamodawcy, że jego logo było widoczne na stadionie przez, dajmy na to, dokładnie 43 sekundy.
Na osobną uwagę zasługują zastosowane przez Wasabi rozwiązania bezpieczeństwa. Dostawca ten angażuje w proces uwierzytelniania więcej niż jednego użytkownika. Dostęp do klucza mogą mieć szef działu IT i dyrektor generalny. Usunięcie kopii zapasowej jest możliwe tylko w przypadku, kiedy obaj jednocześnie zaakceptują taką operację. W Wasabi nazywają to wystrzeliwaniem pocisku nuklearnego. Zdaniem przedstawicieli firmy jest to nieporównywalnie lepsze rozwiązanie niż niezmienne kopie zapasowe. Wprawdzie napastnik ich nie zmodyfikuje, ale może usunąć całe konto użytkownika.
Usługodawca z Massachusetts konsekwentnie stawia na rozwój kanału partnerskiego i posiada już około 15 tysięcy partnerów na całym świecie.
– Pierwszą rzeczą, którą robimy wkraczając na lokalny rynek, jest próba podpisania umów z najlepszymi dystrybutorami oraz integratorami. To tworzy barierę dla konkurenta, który przychodzi do klienta z przesłaniem „jesteśmy tańsi niż Wasabi”. Kiedy partner zintegruje swój system rozliczeniowy z naszym, nauczy się korzystać ze wszystkich materiałów marketingowych i zainwestuje w szkolenie sprzedawców, to raczej pozostanie z nami na dłużej – tłumaczy Dave Friend.
W październiku liczba użytkowników rozwiązań Wasabi przekroczyła 100 tys. Przychody firmy rosną w tempie 60 proc. rocznie, a jej celem jest przekroczenie bariery miliarda dolarów. Wasabi daje sobie na to od czterech do pięciu lat.
Kłopoty z SaaS
Rozwój usług chmurowych sprawił, że firmy muszą przedefiniować swoje podejście do ochrony danych i zarządzania nimi. Jednym z beneficjentów takiego stanu rzeczy jest firma HYCU z Bostonu, specjalizująca się w ochronie danych przetwarzanych w chmurze.
– Kiedyś miałeś wszystkie graty w piwnicy i każdy rozumiał jedną podstawową zasadę: to twoja infrastruktura, to twoje dane. Jeśli to wszystko zniknie, będzie po tobie. To było dość oczywiste. Wraz z nadejściem chmury publicznej wszystko się zmieniło – mówi Simon Taylor, CEO HYCU.
Najszybciej rosnącym segmentem usług chmurowych jest SaaS. Według prognozy Gartnera globalne wydatki na te produkty wzrosną w bieżącym roku o 20 proc., do łącznej kwoty 247,2 mld dol. Natomiast w przyszłym roku mają osiągnąć prawie 300 miliardów. Szacuje się, że firma średniej wielkości korzysta z 212 aplikacji chmurowych.
– Duży poziom złożoności rozwiązań oraz nieporozumień wynikających z tego, że ludzie nie rozumieją zasady współodpowiedzialności za dane przetwarzane w chmurze, prowadzą do poważnych problemów – podkreśla Simon Taylor.
Z raportu „The 2024 State of SaaS Resilience” wynika, że aplikacje chmurowe są największym źródłem wycieku danych – tak uważa 60 proc. respondentów. Natomiast niemal połowa badanych wychodzi z mylnego założenia, że dostawca usług chmurowych w pełni odpowiada za ochronę danych. Tymczasem coraz częściej słyszy się o kłopotach użytkowników SaaS, którzy utracili dane w wyniku błędów pracowników czy udanych cyberataków. Pewnego rodzaju sygnałem ostrzegawczym dla użytkowników usług chmurowych powinna być też najgłośniejsza tegoroczna awaria wywołana przez błędy w aktualizacji oprogramowania CrowdStrike.
– Nawet moja mama dowiedziała się o istnieniu tej firmy, bo nie mogła polecieć do Londynu i chyba już nigdy nie zapomni tej marki… To zdarzenie obudziło wielu ludzi – mówi Simon Taylor.
HYCU zadebiutowało na rynku w 2018 r., oferując oprogramowanie do backupu dla systemów hiperkonwergentnych. W kolejnych latach firma rozszerzała swoje portfolio między innymi o ochronę danych dla Google Cloud Platform, a następnie Microsoft Azure, Microsoft 365 czy AWS. Obecnie HYCU zabezpiecza 86 aplikacji i baz danych SaaS.
– Na rynku może być 30 tysięcy aplikacji chmurowych, a część z nich to produkty niszowe, mało istotne dla większości użytkowników. Dlatego naszą rolą jako lidera tej branży jest upewnienie się, że chronimy najważniejsze aplikacje. Systematycznie śledzimy rynek i przyglądamy się tym 200 najbardziej popularnym, aby zapewnić optymalne pokrycie – podkreśla Simon Taylor.
Z kolei Subbiah Sundaram, SVP ds. produktów w HYCU, stawia przed sobą bardziej ambitny cel, dążąc do pokrycia całego stosu technologicznego aplikacji SaaS, usług chmury publicznej oraz infrastruktury chmury i centrów danych za pomocą R-Cloud – narzędzia low-code do opracowywania aplikacji przeznaczonych do ochrony danych.
Podobne artykuły
Europejczycy walczą z wielkimi zbiorami danych
Choć ostatnimi czasy Europa nie może pochwalić się jakimiś szczególnymi osiągnięciami na rynku nowych technologii, to wciąż nie brakuje tutaj zdolnych firm, które pracują nad interesującymi projektami.
Serwery NAS ułatwiają szkolenie sztucznej inteligencji w lokalnym środowisku
Efektywna praca środowisk sztucznej inteligencji kojarzona jest z koniecznością zapewnienia dużej mocy obliczeniowej. Tymczasem w rzeczywistości przedsiębiorstwa powinny skupić się na czymś innym – zasilaniu modeli LLM w dodatkowe informacje, dostarczane z bezpiecznego repozytorium, dzięki którym generowane odpowiedzi będą znacznie bardziej wartościowe. Pomogą w tym technika RAG oraz serwery NAS firmy QNAP.
Startupy optymalizują dane i procesory
Oszczędności w erze procesorów graficznych i dużych zbiorów danych nabierają dodatkowego znaczenia. Startupy starają się znaleźć dla siebie miejsce na rynku, dostarczając rozwiązania pozwalające na zwiększenie efektywności wykorzystania sprzętu oraz danych.