Zacznijmy od pytania, co lepsze: wielofunkcyjny kombajn czy wyspecjalizowany system, adresowany do stosunkowo wąskiej grupy użytkowników? Przed takim dylematem stają zarówno producenci rozwiązań IT, jak i ich użytkownicy. Simon Taylor, CEO i założyciel Hycu, wybrał drugą z wymienionych opcji. Jego firma dwa lata temu wprowadziła na rynek specjalistyczne oprogramowanie, przeznaczone do backupu danych przetwarzanych przez systemy hiperkonwergentne Nutanix. Ze względu na ograniczoną grupę docelową wydawał się to nieco szalony pomysł. Jednak warto przypomnieć, że na podobny krok zdecydował się kilkanaście lat temu Veeam, opracowując narzędzia do backupu maszyn wirtualnych VMware’a. 

Oczywiście nie wiadomo, czy Hycu osiągnie podobny sukces, choć zdaje się być na dobrej drodze do tego celu. Podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami Simon Taylor oznajmił, że producent ma już 1,2 tys. klientów w 60 krajach. Dla porównania, globalnie z produktów Nutanixa korzysta ponad 14 tys. firm i instytucji – różnica jest więc duża, ale nie kolosalna. Ciekawostką jest fakt, że oprogramowanie Hycu pracuje również w Polsce, a jego użytkownikiem jest Adama – globalna firma wytwarzająca środki ochrony roślin. Arkadiusz Szymański, IT manager w Adamie, przyznaje, że przed zakupem nie miał pojęcia o istnieniu Hycu. Niemniej rozbudowa Nutanixa sprawiła, że rozpoczął poszukiwania nowego narzędzia do backupu i trafił na ofertę warszawskiego integratora Vayana Technologie Informatyczne. 

– Zapoznałem się z wersją demo programu. Okazało się, że aplikacja łatwo się konfiguruje, ma przejrzysty interfejs, zbliżony do Prism Nutanix, i nie obciąża systemu. Posługiwanie się tym oprogramowaniem jest niezwykle proste, nie trzeba być specjalistą od backupu ani uczestniczyć w seminariach technicznych. Po prostu klikasz i działa – przekonuje Arkadiusz Szymański. 

Specjaliści Vayana jak na razie mogą pochwalić się tym jednym wdrożeniem Hycu, choć to być może wcale nie najgorszy wynik, jeśli wziąć pod uwagę, że integrator aktywnie zaangażował się w sprzedaż Nutanixa dopiero pod koniec 2018 r. 

– Nie ukrywam, że byłem nieco zaskoczony, że udało nam się sprzedać ten produkt, bowiem mamy na koncie dopiero kilka wdrożeń systemów Nutanixa. Cieszy nas reakcja klienta, który jest tak zadowolony z oprogramowania, że zarekomendował je do stosowania w ramach całej grupy – tłumaczy Andrzej Fitt, Business Development Manager w Vayana Technologie Informatyczne. 

 

Jednolita platforma zamiast silosów

Wielu przedsiębiorców buduje systemy ochrony danych składające się z narzędzi pochodzących od różnych producentów. Nie jest to najlepsza opcja z uwagi na trudności związane z zarządzaniem heterogenicznymi rozwiązaniami. Taki stan rzeczy nie tylko irytuje pracowników działu IT, lecz także nakręca spiralę kosztów. Wyjściem z sytuacji może być wdrożenie zunifikowanej platformy. Amerykańska firma Actifio opracowała autorską technologię Virtual Data Pipeline, która umożliwia w ciągu kilku minut stworzenie wirtualnych kopii danych niezajmujących dodatkowej przestrzeni dyskowej. Zastosowanie wirtualizacji pozwala uniezależnić proces backupu i ochrony od infrastruktury pamięci masowej. W rezultacie użytkownicy nie muszą płacić za licencje na oprogramowanie i za sprzęt związany z tworzeniem kopii zapasowych, migawek, odzyskiwaniem danych po awarii, analizą i testowaniem. Wszystkie wymienione funkcje realizuje pojedyncza platforma. Ash Ashutosh, CEO Actifio, podkreśla, że specjaliści od storage’u rozmawiają przede wszystkim o woluminach, systemach plików czy jednostkach LUN, a jego firma patrzy na ochronę danych przez pryzmat oprogramowania.

Start-up z Waltham (przedmieścia Bostonu) rozwija platformę, koncentrując się na trzech filarach: aplikacjach, SLA i ciągłym dostępie do informacji. W Actifio zdają sobie sprawę, że wraz z postępującą cyfryzacją przedsiębiorcy zaczną stawiać coraz wyższe wymagania wobec rozwiązań przeznaczonych do zarządzania kopiami danych. Na liście życzeń zgłaszanych przez klientów znajdzie się zarządzanie zasobami znajdującymi się w różnych środowiskach IT. IDC przewiduje, że do 2022 r. aż 70 proc. firm i instytucji wdroży rozwiązania, a także uruchomi procesy związane z zarządzaniem danymi w chmurach prywatnych, publicznych i hybrydowych, należących do różnych usługodawców. 

Warto przy tym zaznaczyć, że system Actifio współpracuje obecnie z chmurami AWS, Microsoft Azure, Google Cloud Platform, IBM COS, Oracle i VMware. W pierwszym kwartale tego roku w sprzedaży pojawi się najnowsza wersja oprogramowania, będąca odpowiedzią na dynamiczne zmiany zachodzące w obszarze ochrony danych.

– Tworzenie kopii zapasowych w chmurze publicznej to rutynowa koncepcja. To potrafi robić dziś każdy i nadszedł czas na kolejny krok. Nie jest bowiem sztuką przywracanie do pracy jednej maszyny wirtualnej. Zdecydowanie większe wyzwanie stanowi szybkie odzyskiwanie tysiąca wirtualek w chmurze publicznej bądź w środowisku lokalnym za pomocą jednego kliknięcia. Nasz najnowszy system realizuje wymienione zadania – zapewnia Brian Reagan, CMO Actifio.

Wśród nowości znajduje się też szybkie klonowanie baz danych do kontenerów zarządzanych przez platformę Kubernetes czy też możliwość śledzenia bloku zmian wstecznych, dzięki czemu system przywraca tylko dane wymagane do odzyskania.

Actifio, które działa na rynku od ponad dekady, ma 3,6 tys. klientów w 38 krajach. Kieruje swoją ofertę przede wszystkim do dużych przedsiębiorstw, których przychody często przekraczają miliard dolarów. System jest chętnie sprzedawany przez  znanych producentów z branży IT. Na liście resellerów Actifio znajdują się m.in.: IBM, Hitachi, Lenovo czy NEC. Wartość firmy wycenia się na ponad miliard dolarów, a inwestorzy venture capital jak do tej pory zasilili start-up kwotą 325 mln dol. 

Igneous – liczą się tylko petabajty

Kiran Bhagesphur od kilkunastu lat zajmuje się dużymi zbiorami danych. Najpierw kierował zespołem pracującym nad systemem Isilon OneFS, a kiedy start-up przejęło EMC, został wiceprezesem dywizji Isilon Storage. Jednak w 2013 r. opuścił korporację i wystartował z własnym biznesem, pod nazwą Igneous. Jak się łatwo domyślić, jego firma skoncentrowała się na opracowywaniu rozwiązań do przechowywania danych niestrukturyzowanych. Na ten cel udało się pozyskać od funduszy venture capital 65 mln dol. Lawinowy przyrost plików z jednej strony jest wodą na młyn dla producentów pamięci masowych, z drugiej zaś niesie z sobą kłopoty.

 

– W korporacyjnych systemach NAS spoczywa około 70 EB nieustrukturyzowanych danych. Firmy korzystają z urządzeń pochodzących od różnych producentów, a magazynowane pliki znacznie różnią się wielkością. To utrudnia procesy związane z ochroną, wizualizacją i migracją danych – mówi Christian Smith, wiceprezes Igneous. 

Choć konkurencja w segmencie rozwiązań do magazynowania plików jest mocna, Igneous próbuje wysforować się do przodu, oferując usługi związane z przechowywaniem danych niestrukturyzowanych o bardzo dużych objętościach. 

– Wśród różnego rodzaju ofert ciężko znaleźć ciekawą propozycję dla klientów przechowujących miliardy, a nawet biliony plików o łącznej objętości od 10 do 100 petabajtów. To obszar, który zamierzamy zagospodarować – mówi Christian Smith. 

Start-up oferuje usługę UDMaaS (Unstructured Data Management as a Service) umożliwiającą migrację rzadko lub w ogóle nieużywanych plików z NAS-ów korporacyjnych (NetApp NAS, Dell EMC Isilon, Qumulo i Pure Storage FlashBlade) do chmur AWS, Microsoft Azure i Google Cloud Platform lub wskazanego lokalnego magazynu danych. Jednym z największych wyzwań jest skanowanie miliardów systemów plików. W przypadku tradycyjnych rozwiązań proces ten zajmuje kilka dni. Igneous opracował własny mechanizm pozwalający skanować do 30 mld plików dziennie. Start-up zatrudnia 75 pracowników, w tym 32 inżynierów, i obsługuje około 70 klientów. Firma planuje w tym roku podpisać umowy z dystrybutorami i zadebiutować na rynku europejskim. 

Nadciąga era kontenerów

Konteneryzacja to obok chmury obliczeniowej jeden z najczęściej poruszanych tematów podczas ubiegłorocznych konferencji technologicznych. Chyba najbardziej spektakularnym przykładem był VMworld 2019, podczas którego więcej mówiono o kontenerach niż o wirtualizacji. Konteneryzacja od pewnego czasu jest nierozerwalnie związana z platformą Kubernetes, która służy do zarządzania, automatyzacji i skalowania aplikacji kontenerowych. Nie ulega wątpliwości, że nadejście kontenerów znacznie ułatwia życie programistów, ale działy IT mają tak naprawdę twardy orzech do zgryzienia. 

– O ile Kubernetes świetnie radzi sobie z zarządzeniem cyklem życia aplikacji, o tyle nie rozwiązuje innych zagadnień istotnych z punktu widzenia administratora sieci. Do tych najbardziej palących problemów należą kwestie związane z backupem, disaster recovery, a także dostępnością, migracją i bezpieczeństwem danych – tłumaczy Murli Thirumale, założyciel i CEO Portworxa.

Oprogramowanie PX Portworx uzupełnia powstałą lukę, łącząc serwery, macierze SAN, NAS, a także instancje chmurowe. System realizuje wiele usług związanych z obsługą danych dla kontenerów zarządzanych przez Kubernetes, takich jak klonowanie, tworzenie migawek, replikacja, migracja czy też szyfrowanie danych.

– PX Portworx odgrywa rolę nakładki na platformę Kubernetes, za pomocą której można zarządzać wszystkimi usługami dostarczanymi przez oprogramowanie. To powoduje, że nie jest potrzebny administrator pamięci masowej – zaznacza Gou Rao, współzałożyciel i CTO Portworxa.

Szefowie oraz inwestorzy kalifornijskiej firmy wychodzą z założenia, że już wkrótce Kubernetes stanie się uniwersalnym panelem do sterowania centrami danych i środowiska chmury publicznej. Murli Thirumale zaznaczył, że nawet VMware musiał uznać dominację Kubernetesa, czego najlepszą egzemplifikacją jest prezentowany podczas VMworld 2019 Project Pacific. 

Portworx, który działa od 2014 r., ma 140 klientów. Lista referencyjna jest wyjątkowo interesująca, bowiem znajdują się na niej tak znane firmy, jak Carrefour, Comcast, DreamWorks, Ford, General Electric czy Lufthansa. Średnia wartość transakcji wynosi około 100 tys. dol., a przeciętny cykl sprzedaży oprogramowania trwa cztery miesiące. Krzysztof Wyszyński, architekt IT z Netology, przyznaje, że rzadko spotyka się podczas realizacji projektów z kontenerami. 

– W Polsce jest to głęboka nisza. Firma, która wykorzystuje kontenery, musi zatrudniać developerów, którzy rozwijają oprogramowanie w architekturze mikrousług. W rezultacie lista potencjalnych klientów ogranicza się do dużych firm. Poza tym w idealnym świecie IT kontenery powinny być bezstanowe, gdyż w tym przypadku ochrona danych staje się zbyteczna. Oczywiście zdarzają się kontenery zawierające bazy danych i w tej sytuacji należy je zabezpieczyć – wyjaśnia Krzysztof Wyszyński. 

Ze zdecydowanie większym entuzjazmem do tematów związanych z konteneryzacją podchodzą inwestorzy z Doliny Krzemowej, którzy wyłożyli na rozwój Portworxa 55 mln dol.