znaczek2-linkedin Jakub Skałbania postanowił podzielić się spostrzeżeniem, że „fascynują” go firmy, które wczoraj chwaliły się występem na konferencji Microsoftu, podkreślając zalety Dynamics i Power Platform, a dziś chwalą się obecnością na Salesforce Live i podkreślają zalety SFDC. W opinii Chief Growth Officera w Netwise to rozdwojenie jaźni. „Zastanawiam się, co myślą klienci takich firm, skoro wiedzą, że tym firmom jest w zasadzie obojętne co sprzedadzą, byle sprzedali i coś wcisnęli klientowi. A to wpadnie przychód z Microsoftu, a to z Salesforce’a. Rozumiem jeszcze firmy konsultingowe agnostyczne od technologii, że mogą znać obie, ale wtedy nie sprzedawać obu. Znać, żeby lepiej doradzić. Ok. Ale w przypadku integratorów jak można wierzyć komuś kto mówi, że Dynamics najlepszy wczoraj, skoro dziś Salesforce najlepszy?”. Wypada przypomnieć przysłowie, że kto się zna na wszystkim, ten się nie zna na niczym. Z drugiej strony, dopóki klienci nie mają z tym problemu, dopóty byśmy się nie czepiali.

znaczek2-linkedin „Co byście zrobili w takiej sytuacji?” – pyta Piotr Mrzygłód, doświadczony Interim Manager, i przechodzi do rzeczy: „Historia jest krótka, lecz zatrważająca. Na warsztaty otwarte, z budowania marki za pomocą archetypów Junga (które właśnie uruchomiłem) zapisał się chłopak (nazwijmy go Janek). Janek pracuje w marketingu w średniej wielkości firmie IT. Warsztaty są raz w tygodniu i trwają 3 godziny. Janek, chcąc być w porządku wobec szefa, powiedział mu, że wykupił sobie takie szkolenie (za własne pieniądze) i chciałby uprzedzić, że w każdą środę przez najbliższych 5 tygodni od godziny 12:00 do 15:00 będzie się szkolił”. Niestety, szef zabronił Jankowi uczestniczyć w warsztatach i zasadne staje się pytanie: co w takiej sytuacji powinien zrobić Janek? Naszym zdaniem wyciągnąć z tego lekcję, że najpierw warto uzgodnić coś z szefem, a potem za to coś płacić. A poza tym, tak czy inaczej, pomyśleć o zmianie pracy…

znaczek2-linkedin Artur Kurasiński, autor newslettera Technofobia, zastanawia się, czy chaos i spadek wartości Twittera i Facebooka to sygnał, że media społecznościowe się kończą. Zwraca przy tym uwagę, że „media społecznościowe były obietnicą lepszej dyskusji, wymiany zdań i po prostu łączenia ludzi na całym świecie. To, co dostaliśmy (albo inaczej – na co pozwoliliśmy) jest zupełną odwrotnością i naszym przekleństwem: algorytmy serwisów społecznościowych premiują ilość nad jakość, krzykliwość oraz brutalność wypowiedzi. Zamiast sieci społecznościowych (social-networks) dostaliśmy media społecznościowe (social media), które sprzyjają fake newsom, przyzwalają na hejt i agresję oraz polaryzują odbiorców. Nie sprzyja to ani wymianie zdań ani budowaniu wspólnej ‘agory’, na której możemy wszyscy dyskutować. Tym samym stworzyliśmy wspaniałe miejsce dla wszelkiej maści influencerów, fałszywych guru czy przeciwników nauki, ale skutecznie odstraszyliśmy tych, którzy chcieli podzielić się ze swoją wąską grupą odbiorców ciekawymi informacjami. (…) Twórz więcej żebyś był widoczny! Twórz bez sensu, bez opamiętania, ale zalewaj swój profil contentem”. No cóż, oby dla jak największej liczby menadżerów i specjalistów IT oazą spokoju i wiedzy w chaosie infosfery były kolejne wydania CRN-a.

znaczek2-linkedin Leszek Ślazyk, redaktor naczelny portalu Chiny24.com, zadał retoryczne pytanie: „słyszeliście Państwo o firmie ZheJiang Leapmotor Technologies Co., Ltd?”. I nic dziwnego, że od razu przechodzi do wyjaśnienia, że chodzi o firmę, która wskoczyła do pierwszej trójki startupów sprzedających najwięcej aut elektrycznych w Chinach. „W sierpniu sprzedała 11 039 modelu T03. O nim pewnie też Państwo nie słyszeliście. O C01 i C11 zapewne też nie. A słyszeliście Państwo o XPeng, NIO, WuLing, Hozon, LiAuto, BYD i wielu, wielu innych? Wiecie Państwo, że chińskie auta elektryczne to 68 proc. rynku światowego samochodów EV? I nie są to tanie podróbki, które zyskują rynek dzięki niskiej cenie pozwalającej zaakceptować niedoskonałą jakość. T03 w wersji podstawowej kosztuje 79 500 RMB (około 55 735 zł). C01 i C11 od 180 000 do 290 000 RMB (około 126 193 do 203 312 zł)”. Co ciekawe, „chińskie auta, chińskich marek, bez hałasu wchodzą na rynki Europy, Australii, Japonii, Meksyku, Stanów Zjednoczonych”, podczas gdy „Tesla, utraciwszy pozycję lidera tego sektora branży motoryzacyjnej w Chinach, podjęła decyzję o obniżeniu cen swoich aut dla tutejszych klientów”. Czyżby wszyscy chcieli zająć najlepsze pozycje rynkowe przed wejściem na rynek gamechangera w postaci Izery…?

znaczek2-linkedin Szymon Janiak, Managing Partner w funduszu Czysta3.vc, komentuje rozpoczęcie sezonu na tzw. quiet quitting. „Już niebawem w wielu funduszach skończy się kasa i pojawi się pytanie: Co dalej? To ciekawy moment w cyklu życia VC, bo nie ma już pieniędzy do wydawania i teraz trzeba sprzedawać spółki, żeby zarobić na chleb. W wielu przypadkach w tym tzw. okresie dezinwestycyjnym kończy lub znacząco się zmniejsza (np. o połowę) budżet na utrzymanie funduszu, czyli głównie na wynagrodzenia. Po 4–5 stabilnych latach trzeba coś wymyślić. Te zespoły, gdzie partnerzy mają inne źródła utrzymania, np. własne firmy lub są po większych exitach, mogą spać spokojnie. Natomiast ci, którzy weszli na całego bez dodatkowych zabezpieczeń, mogą mieć problem z płynnością i będą musieli dorabiać. Część „awansuje” na pozycje zarządcze we własnych spółkach portfelowych, inni skupią się na consultingu, a wielu innych będzie uprawiać quiet quitting. Niby będą w VC, ale tylko duchem, bo tak stanowi umowa, bo tego wymaga partner publiczny. W rzeczywistości będą gonić za kasą dla siebie, bo do zwrotów jeszcze daleko. Zresztą z tymi zwrotami (carried interest) w większości funduszy będzie jak z yeti – wszyscy o nich słyszeli, ale żaden inwestor ich nie widział”.

znaczek2-linkedin Rafał Markowicz, Professional Scrum Trainer w Scrum.org, przyznał, że często spotyka ludzi, którzy przekonani są, że zwinność polega na użyciu metod zwinnych. „Sięgamy po Scrum czy inne XP i jesteśmy zwinni! Oczywiście używamy tych metod w sposób ’specyficzny’, bo przecież wiadomo, że jesteśmy ‘specyficzni’. Posłużmy się analogią: kupię maszynę do pisania Hemingwaya i zacznę na niej pisać na stojąco, co spowoduje, że stanę się ikoną pisarstwa. Bzdura? W myśl tej logiki powyżej, tak właśnie powinno się stać i to nawet jeślibym naparzał w klawisze kilofem, zamiast palcami (bo jestem ‘specyficzny’). Tymczasem zwinne działanie nie polega na posłużeniu się jednym narzędziem, dogiętym na siłę do bieżącego stanu spraw, żeby nie trzeba było za dużo pozmieniać. Oznacza umiejętność wykorzystania narzędzi (różnych) świadomie i efektywnie tak, by skutecznie nadążać za zmiennością środowiska, w jakim funkcjonujemy”. No cóż, jak to mawiał klasyk: czasami im mądrzej, tym głupiej, więc uważajmy, żeby nie przekombinować. P.S. Hemingway swoje powieści pisał ołówkiem.