Przyroda nie znosi próżni, podobnie jak rynek. W bieżącym i poprzednim roku zakończyło działalność kilka firm resellerskich, m.in. ZNAK, Sirius, a także Apollo. Zniknęły z rynku, ale niezupełnie bez śladu. Na temat poznańskiego ZNAKU krążyło sporo plotek, z których wynikało, że szef spółki, która oglosiła upadłość w maju 2009 r., Piotr Doliński zamierza kontynuować działalność po adresem www.bestcom.eu. Sam zainteresowany jednak temu zaprzeczył. Natomiast warszawski Sirius.pl nie został reaktywowany, choć zapowiadał to nowy zarząd, ale jego byli pracownicy powołali do życia własną firmę – Nowe Kolory. Bankructwo krakowskiego Apolla ogłoszono w lipcu 2009 r. Tam, gdzie mieścił się wcześniej Apollo, zaczyna działalność nowe przedsiębiorstwo – spółka Crann.

Co to znaczy?

Na stronie www.bestcom.eu można się było doszukać powiązań z nieistniejącym ZNAKIEM. Między innymi w regulaminie znalazły się odnośniki do tej spółki, jakby informacje ze strony poznańskiego resellera zostały żywcem przeniesione na witrynę Bestcom.eu (notabene nazwę wybrano zapewne nieprzypadkowo, ma przywodzić na myśl dawną sieć sklepów i firmę Bestcom). Piotr Doliński jednak utrzymuje, że nie ma nic wspólnego z nowo powstałym sklepem Bestcom.eu.

Bestcom.eu nie jest żadną reaktywacją ZNAKU – twierdzi Piotr Doliński. – Mój brat otworzył mały sklep komputerowy, i to wszystko. Wcześniej zetknąłem się z innymi plotkami, np. że to firma Inwazja PC jest reaktywacją ZNAKU. Bankructwo ZNAKU nie oznacza, że mój brat nie może prowadzić działalności, był tylko pracownikiem mojej spółki, tak jak pozostałych 70 osób. Sprawy ZNAKU to moje sprawy, a sprawy Bestcomu.eu to sprawy mojego brata. Nawet nie jestem zatrudniony w tej firmie.

Sąd ogłosił bankructwo ZNAKU w maju 2009 r. Wyznaczono syndyka masy upadłościowej i wezwano wierzycieli do zgłaszania należności. W marcu 2009 r. „strata ZNAKU wynosiła 2,4 mln zł i przewyższała wartość kapitału zapasowego i rezerwowego oraz połowę kapitału zakładowego” – napisał zarząd we wniosku o upadłość z likwidacją majątku. Należności i roszczenia spółki sięgały 170 tys. zł. Poza tym nie miała żadnych wolnych środków finansowych. Majątek ZNAKU wyceniono we wniosku na blisko 5,2 mln zł. Natomiast jego długi wynosiły 8,3 mln zł. Na tę kwotę składały się niewypłacone wynagrodzenia pracowników (ponad 280 tys. zł), długi wobec dostawców (4,2 mln zł), niespłacone: kredyt bankowy (ponad 800 tys. zł) i kredyty hipoteczne (1,05 mln zł i 620 tys. franków szwajcarskich), których zabezpieczeniem była nieruchomość na Wysogotowie. Niektóre zobowiązania były przeterminowane o 3 miesiące. Z tych powodów zarząd ZNAKU wniósł o upadłość.

Największe długi ZNAK miał wobec dystrybutorów. Na szczycie ich listy znajdują się najbardziej liczące się hurtownie (w tym Pronox, któremu poznańska firma była winna – jak wynika z listy wierzycieli dołączonej do wniosku o upadłość – ponad 300 tys. zł). Dzisiaj dystrybutorzy mówią, że odzyskali swoje należności od ubezpieczycieli (transakcje ze ZNAKIEM były ubezpieczane). Więcej, wbrew plotkom o odrodzeniu się ZNAKU nie wierzą w możliwość wskrzeszenia tej firmy.

Wkrótce po zakończeniu działalności ZNAKU przedsiębiorstwo Sprzętkom (sklepy Inwazja PC) postanowiło wykorzystać ten fakt i ogłosiło, że zajmie się serwisem sprzętu kupionego w tej spółce. W ślad za tą informacją poszła plotka, że Sprzętkom przejmuje nie tylko klientów, ale siedzibę bankruta. W rzeczywistości jednak przy ul. Kaliskiej w Poznaniu, gdzie dawniej był salon ZNAKU, zorganizowano punkt odbioru reklamowanego sprzętu.

KŁOPOTY Z WIERZYTELNOŚCIAMI
WEDŁUG EULER HERMESA

Jeden z największych ubezpieczycieli transakcji na rynku IT
– Euler Hermes, ocenia, że w połowie 2009 r. przestały się
pogłębiać kłopoty przedsiębiorców z regulowaniem długów.
Tym samym zmniejsza się prawdopodobieństwo kolejnych
bankructw. Z danych ubezpieczyciela wynika, że w maju płatności
regulowano z większymi opóźnieniami niż wcześniej,
ale sytuacja ustabilizowała się w czerwcu (patrz wykresy
na str. 22). Średnie opóźnienia pozostały na tym samym
poziomie lub nieznacznie się skróciły. Według przedstawicieli
Euler Hermesa stabilizacja może wynikać nie tyle z poprawy
sytuacji gospodarczej, ile z faktu, że wierzyciele wydłużyli
kontrahentom terminy płatności, mając na względzie istniejące
warunki ekonomiczne.

W przyrodzie
nic nie ginie

Przekazanie serwisu konkurentowi, który może pozyskać w ten sposób nowych klientów, miało miejsce również w przypadku Siriusa (jego strona nie działa od lipca 2009 r., ale orzeczenia o ban-kructwie nadal nie ma). Nowy zarząd, powołany na początku 2009 r., zapewniał, że dąży do przywrócenia Siriusa do gry rynkowej. Sklep jednak nie został reaktywowany, ale na jego stronie można znaleźć informację, że serwisem produktów w nim kupionych zajmują się Nowe Kolory (www.nowekolory.pl). To spółka utworzona przez byłych pracowników Siriusa. Postanowili, że zajmą się serwisem produktów sprzedanych przez Siriusa, by
zadbać o dobry wizerunek własnego przedsiębiorstwa. Podkreślają jednak, że z dawną firmą nie mają już nic wspólnego.

Nowe Kolory to spółka stworzona przez byłych pracowników Siriusa – tłumaczy Wojciech Pawelec, obecnie członek zarządu Nowych Kolorów, niegdyś dyrektor handlowy Siriusa. – Zobowiązaliśmy się wziąć na siebie serwis sprzętu sprzedanego przez Siriusa. Niektóre osoby wcześniej pracujące w tej firmie są nadal rozpoznawane przez klientów. Nie chcemy, by mieli wrażenie, że po zakończeniu działalności jednego przedsiębiorstwa otwarto drugie, nie zważając na kłopoty, jakie mogą mieć z serwisem klienci upadłego sklepu.

Apollo – restart nieudany

W drugiej połowie lipca 2009 r. ogłoszono bankructwo krakowskiego Apolla (miał oddział we Wrocławiu). W miejsce starej firmy powstała nowa – Crann. Jej przedstawiciele zapewniają, że nie ma nic wspólnego z dawnym współwłaścicielem Apolla, Krzysztofem W. Od jego aresztowania ponad rok temu zaczęły się kłopoty krakowskiej firmy. Chodziło o przywłaszczenie środków unijnych przeznaczonych na szkolenia. W grę wchodziło 400 tys. zł. Krzysztof W. miał pobierać haracz od specjalistów prowadzących kursy związane z oprogramowaniem (30 proc. wynagrodzenia każdego z nich). Krzysztof W. szybko został zwolniony z aresztu po wpłaceniu kaucji. Akt oskarżenia w jego sprawie wpłynął do krakowskiego Sądu Okręgowego dopiero w listopadzie 2008 r.

ZA WCZEŚNIE NA WYROK

Krzysztof W., współwłaściciel krakowskiego Apollo, nie chciał
udzielić CRN Polska wyjaśnień w sprawie bankructwa spółki.
Stwierdził, że jest na to za wcześnie, bo wciąż trwa postępowanie
sądowe – dotyczące zarówno jego osoby, jak i spółki.
Jego zdaniem wszelkie wyjaśnienia dotyczące krakowskiego
Apollo byłyby w tej chwili „czystą spekulacją i najprawdopodobniej
zamieniłyby się w pomówienia, które spowodowałyby
kolejną tragedię jaka mnie spotkała” – jak napisał w odpowiedzi
na list CRN Polska. „Myślę że trzeba poczekać na wyroki
sądów, by móc przedstawić fakty, a nie samą ich interpretację,
co do tej pory miało miejsce i doprowadziło mnie i moich
najbliższych do niewyobrażalnego cierpienia”.

Od chwili wyjścia na jaw sprawy przywłaszczenia środków unijnych firma Apollo nie mogła wrócić do dawnego toku działalności. Straciła wiarygodność w oczach ubezpieczycieli.

Dystrybutorzy zapewniali, że życzą jej jak najlepiej, ale woleli sprzedawać towar za gotówkę niż na kredyt. Ciągłość działalności starali się zapewnić Dariusz Słuszniak i Rafał Dębosz, członkowie zarządu. Przekonywali, że problemy współwłaściciela Apolla nie są problemami firmy, której kondycja finansowa ich zdaniem była całkiem niezła. Jednak CBA dopatrzyło się podczas śledztwa braku 2,3 mln zł z 3,6 mln zł aktywów przedsiębiorstwa. Przyszłość Apolla wisiała więc na włosku już od zeszłego roku. Druga fala plotek na temat kłopotów firmy przyszła na początku 2009 r. Jednak jej przedstawiciele utrzymywali, że wszystko jest w porządku i spółka nie zamierza kończyć działalności.

Pół roku później okazało się, że robiono dobrą minę do złej gry. Należy jednak podkreślić, że nic się nie zmieniło w przypadku sklepów działających pod szyldem Apollo w Rzeszowie, Przemyślu, Tarnowie, Bielsku-Białej i Radomsku. Należą one do oddzielnej spółki z siedzibą w Rzeszowie, która ma przejąć serwis towarów sprzedanych przez Apolla z Krakowa. Na razie jednak nie ustalono zasad.

WSPÓLNY JEST TYLKO ADRES

Jak dowiedzieliśmy się od Macieja Kołtona, który w spółce
Crann zajmuje się „rozwojem nowego działu obejmującego
sprzedaż i usługi z zakresu IT”, firma Crann ma innego właściciela
niż Apollo w Krakowie. Na stronie www.crann.pl nie znajdziemy
jeszcze informacji o działalności tej spółki – witryna jest
„na etapie tworzenia”. Maciej Kołton wyjaśnił, że dział IT firmy
Crann mieści się „obok dwóch innych przedsiębiorstw, w części
lokalu, który kiedyś wynajmowała spółka Apollo”.

„Tak, jak inne firmy zawarliśmy umowę z właścicielem lokalu
i działamy pod nazwą i adresem: Sklep Komputerowy Crann
Sp. z o.o., ul. Budryka 4” – napisał Maciej Kołton. „Chciałbym
wyjaśnić, że mamy nieco inny profil niż Apollo i nie można
powiedzieć, że prowadzimy działalność w jego miejsce. Jako
firma nie mająca nic wspólnego z tą spółką nie możemy też
świadczyć byłym klientom Apollo w Krakowie usług gwarancyjnych.
Możemy jedynie pomóc, podając adresy serwisów
producenckich, lub dokonać odpłatnej naprawy”.