Studenci już dawno temu stali się klientami uczelni, a one same częścią edukacyjnego biznesu. Aktualna sytuacja demograficzna powoduje, że szkoły wyższe o studentów muszą konkurować jeszcze bardziej niż kilkanaście lat temu. To jeden z kilku ważnych czynników, za sprawą których będą one coraz częściej zainteresowane rozwiązaniami informatycznymi – z jednej strony pomocnymi w podnoszeniu poziomu nauczania, z drugiej upraszczającymi zarządzanie dziesiątkami, jeśli nie setkami rozmaitych procesów, które w nich zachodzą. Uczelnie stają również przed szansą zagospodarowania prawdziwej żyły złota – coraz większej liczby cudzoziemców (np. z Chin) chcących się kształcić w Polsce i słono płacących za naukę. Poza tym mają do spełnienia określone powinności wobec osób niepełnosprawnych, którym winny ułatwić, czy wręcz umożliwić zdobywanie wiedzy i tytułów naukowych. Odpowiedzią, przynajmniej częściową, na te wyzwania znowu są rozwiązania informatyczne.

Komunikowanie, że studia w danej szkole wyższej nie będą odbiegać poziomem od tego, co oferuje Zachód – nie tylko w odniesieniu do merytoryki, ale również komfortu samego studiowania – ma już mocne podstawy w uczelnianej rzeczywistości. Przyczyniły się do tego prywatne placówki w latach 90., a obecnie wchodzące na uczelnie pokolenie Facebooka – ludzi wychowanych w świecie szybkiego internetu, smartfonów, multimediów, komunikacji wideo i zdalnego dostępu do treści. Młodzież oczekuje pełnego ucyfrowienia uczelni, a one zaczęły im to dawać i z tej drogi już nie zejdą.

Multimedia wkraczają do gry

Pod wpływem wymienionych czynników coraz większego znaczenia nabiera multimedialność treści edukacyjnych. Standardem jest towarzysząca wykładom powerpointowa prezentacja, wyświetlana na dobrym rzutniku (coraz częściej laserowym) z dobrym nagłośnieniem. Ale nowe pokolenia studentów, przyzwyczajone do dostępności treści, będą uważały za naturalne to, że prezentacja, a nawet sam wykład będą możliwe do obejrzenia o każdej porze, na dowolnym urządzeniu (najlepiej smartfonie).

Trend obejmujący multimedialność i łatwe udostępnianie treści wykładów studentom rodzi jednak problem związany z ochroną treści jako dobra intelektualnego wykładowcy i uczelni. To oznacza, że uczelnie coraz powszechniej będą inwestować w systemy do uwierzytelniania studentów korzystających z zarejestrowanych wykładów lub udostępnionych prezentacji. Jednocześnie samej multimedialności nie będą rozumiały jako niekontrolowanego wzbogacania o treści portalu YouTube.

 

Coraz częściej mówi się też o tym, że uczelnie muszą dysponować profesjonalnymi systemami wideokonferencyjnymi – i rzeczywiście w wielu szkołach wyższych takie systemy już funkcjonują. Z czasem zmieniło się podejście uczelnianych odbiorców z sektora szkół wyższych do tego rodzaju rozwiązań, co dobrze wróży tym ostatnim na przyszłość. Zaczynają one być elementem budowania przewagi konkurencyjnej, chociażby dzięki umożliwianiu udziału w wykładzie na żywo studentom wieczorowym z innych miast. Udziału, czyli nie tylko słuchania, ale i zadawania pytań, dyskutowania.

Profesjonalne połączenia wideo będą się również upowszechniać wraz z programami edukacyjnymi przeznaczonymi dla  seniorów. Dla wielu możliwość zdalnego wysłuchania wykładu i interakcji może się okazać kluczowa przy podejmowaniu decyzji o studiach w ramach uniwersytetu trzeciego wieku.

– Odrębną kategorię stanowią uczelnie medyczne, które już w trybie wideokonferencji dyskutują o różnych przypadkach chorobowych. Rozwiązania te powoli rewolucjonizują też sposób, w jaki procesowane są rozprawy doktorskie. Aby mogły się odbyć, wymagane jest gremium osób z odpowiednim stopniem naukowym – mówi Mariusz Kochański, członek zarządu Veracompu.

Za trybem wideokonferencyjnym w obu opisanych przypadkach przemawia więc nie tylko znany już wszystkim argument w postaci oszczędności na kosztach podróży i delegacjach specjalistów. Równie ważna staje się łatwość zebrania w „jednym miejscu” specjalistów czy naukowców z gęsto zapisanymi kalendarzami.

 

Mariusz Kochański
członek zarządu Veracompu

Szkoły wyższe muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czym będą przyciągać studentów, jaki dadzą im customer experience. Przykładowo Akademia Górniczo-Hutnicza idzie w kierunku wielkich amerykańskich uczelni i temu podporządkowuje strategię odnośnie do rozwiązań informatycznych. A te za około 5 lat, wraz z nastaniem 5G, pójdą m.in. w stronę holografii. To będzie kolejny etap związany z wykorzystaniem nowych technologii w szkolnictwie wyższym. Rozwój integratorów w kierunku doradztwa biznesowego jest więc niezbędny. Jeśli będą pomagać klientom z rynku uczelni wyższych rozwiązywać rozmaite problemy lub dbać o wspomniany customer experience, to kwestia ceny poszczególnych rozwiązań nie będzie rozważana w pierwszym rzędzie, jeśli w ogóle. Kluczowe przy tym staje się budowanie i utrzymywanie relacji nie tylko z administratorami IT, ale również z rektorami, prorektorami i dziekanami. To oni bowiem formułują założenia, czym uczelnia ma być, a czym nie. Trzeba być też na bieżąco z wiedzą techniczną, ponieważ uczelnie mają w większości rozeznanie w tych kwestiach i nie są zbyt podatne na marketing globalnych firm IT.

 

Czas: pieniądz, porządek, reputacja

Tego, że czas to pieniądz, uczelniom nie trzeba tłumaczyć (nawet państwowym, co dawniej nie było takie oczywiste). Przy czym czas wykładowców musi być równie cenny jak w przypadku studentów. Systemy wideokonferencyjne nie są jedynymi rozwiązaniami, które umożliwiają sprostanie temu wyzwaniu. Zaliczają się do nich również rzutniki laserowe, które są praktycznie niezawodne, co eliminuje niebezpieczeństwo, że wykład nie odbędzie się o ustalonej porze. W tym kontekście szczególnie warto wymienić całe systemy do zdalnego zarządzania infrastrukturą audio-wideo w salach wykładowych, które zapewniają szybki dostęp do  niej i usunięcie przynajmniej części usterek.

Z kolei uczelnie, z którymi integratorzy rozmawiają, sięgając po argumenty związane z punktualnością i wydajnym zarządzaniem powierzchnią sal wykładowych, z czasem skuszą się na zakup systemu Digital Signage – informującego o godzinach zajętości pomieszczeń oraz rodzaju zajęć, które się w nich odbywają. Rozwiązanie dobrze znane korporacjom, zdaniem specjalistów jest już wykorzystywane przez uczelnie. Gdy te ostatnie rozważają zakup systemu DS do oznaczenia sal wykładowych i ich zajętości, warto przedstawić im również e-papier, który stanowi w niektórych zastosowaniach doskonałą alternatywę dla specjalistycznych wyświetlaczy.

Na wzmożone wysiłki uczelni, aby możliwie najlepiej zarządzać salami wykładowymi i ćwiczeniowymi, wpływa oprócz czynnika związanego z dobrą organizacją ten odnoszący się do rosnących kosztów utrzymania nieruchomości. Uczelnie coraz częściej będą próbowały pogodzić sprzeczności, jak przyjmowanie coraz większej liczby studentów bez powiększania wielkości kampusu. To z kolei wymaga elastycznego zarządzania salami, w których odbywają się zajęcia. Mając więc za cel jak najlepsze zagospodarowanie posiadanej powierzchni, uczelnie zaczynają inwestować w systemy do nawigacji wewnątrzbudynkowej. To rozwiązanie znane z lotnisk i galerii handlowych. Po zalogowaniu do sieci Wi-Fi system prowadzi osobę tam, dokąd ona wskaże, np. do konkretnego sklepu czy restauracji. Podobne narzędzie może otrzymać do dyspozycji student, zwłaszcza pierwszoroczny, niezorientowany jeszcze w rozmieszczeniu sal wykładowych. Mogą być one dzięki temu dynamicznie zmieniane, wręcz dostosowywane do potrzeb chwili.

 

Grzegorz Kaliński
prezes Kalasoftu, dostawcy zintegrowanych systemów ERP dla uczelni wyższych

Uczelnie wyższe w Polsce od lat wykorzystują systemy informatyczne mające usprawnić funkcjonowanie każdej tego typu placówki . Początkowo były to proste rozwiązania wspomagające pracę dziekanatów, księgowości i działu kadr. Niewiele szkół wyższych wykorzystywało wówczas całościowy system wspierający zarządzanie uczelnią. Obecnie panuje trend polegający na odchodzeniu od korzystania z wielu rozwiązań informatycznych na rzecz zintegrowanych systemów zarządzania. Takie systemy umożliwiają koordynację pracy na poziomie administracyjnym i dydaktycznym. Rolą dostawców oprogramowania jest podążanie za trendami i technologią. Uczelnie wyższe to dość specyficzna grupa, w której dużą rolę odgrywa prawodawstwo i opinia użytkowników. Głównym obszarem konkurowania przedsiębiorstw dostarczających rozwiązania dla takich placówek edukacyjnych jest szybkość i jakość dostosowania systemu do nowych uregulowań prawnych oraz funkcjonalność. Uczelnia chętniej przedłuży kontrakt z firmą, której oprogramowanie było terminowo aktualizowane i którego działanie spełnia ciągle rosnące wymagania pracowników oraz studentów. W tej chwili duży nacisk kładzie się nie tylko na to, aby systemy były zintegrowane, ale także dopasowane do obsługi na urządzeniach mobilnych.

 

 

Fundusze z małym „ale”

Integratorzy muszą wziąć pod uwagę, że uczelnie odchodzą od myślenia o IT w kategoriach sprzętowych, a skłaniają się do traktowania nowych technologii jako środków umożliwiających poprawę funkcjonowania placówek pod różnymi względami i ostatecznie osiągnięcie korzyści biznesowych. Jak mówi Tomasz Siemek, prezes CloudTeam, znikoma część rozmów i współpracy z uczelniami odnosi się do samego sprzętu, w tym doradztwa w kwestii prostego zakupu, np. komputerów czy serwerów. Wynika to z obecnych zasad przyznawania funduszy unijnych, nastawionych na rozwiązania, które wpłyną na innowacyjność uczelnianych procesów. Przy takim podejściu wymiana sprzętu oczywiście następuje, ale niejako przy okazji wdrażania projektów o bardziej dalekosiężnych celach.

Ten rok przyniósł szkołom wyższym możliwość sięgnięcia po środki unijne m.in. w ramach konkursu „Uczelnia dostępna”. Dotyczy on podejmowania działań mających na celu likwidację barier w dostępie do kształcenia na poziomie wyższym. Jego budżet to 200 mln zł, przy czym żaden zgłoszony projekt nie może obejmować jedynie zmian w architektonicznym dostosowaniu budynku do potrzeb osób niepełnosprawnych. Na przyznanie środków ma szanse taki, który zapewni niepełnosprawnym studentom na przykład egzaminy czy wykłady w trybie online, czy też możliwość załatwienia spraw studenckich przez internet. Dofinansowanie jednego projektu może sięgnąć nawet 15 mln zł. Jeśli więc 20 proc. takiej kwoty zostanie wydane na rozwiązania IT, to oznacza sumę, którą nie pogardzi żadna firma informatyczna z rynku MŚP.

Chętni do zarobku integratorzy powinni zastanowić się, co mogą zrobić dla uczelni, aby uczynić ją bardziej dostępną dla ludzi z niepełnosprawnościami, a jednocześnie przedstawić szkole inne korzyści, które jej wykładowcy oraz studenci odniosą dzięki wdrożeniu. Tego typu konkurs daje możliwość wykorzystania wspomnianych wcześniej systemów wideokonferencyjnych, a ponadto wirtualnych laboratoriów, narzędzi do tłumaczenia online, jak również systemów uwierzytelniania, dostarczając uczelni argumentów w walce o nowych studentów.